facebook

niedziela, 24 sierpnia 2014

San Lorenzo - papieski klub sportowy

 Niecałe dwa tygodnie temu wyłoniono zwycięzce Copa Libertadores. Puchar po raz pierwszy w historii zdobył argentyński klub San Lorenzo de Almagro. Założony w 1908 roku klub, należy obok River, Boca, Racingu i Independiente do tak zwanej wielkiej piątki tamtejszej piłki. Nie będę udawał, że od zawsze interesuję się losami tego klubu, jednak jest kilka powodów dlaczego ich ostatni sukces mnie ucieszył. 

 Jednym z najbardziej cenionych przeze mnie piłkarzy Man City,  jest Pablo Zabaleta. Wszechstronny zawodnik trafił do Anglii z Espanyolu Barcelona. Jednak  to nie klub ze stolicy Katalonii, według samego piłkarza miał największy wpływ na jego rozwój. Zabaleta w wieku 12 lat trafił do San Lorenzo i tam również rozpoczął swoją profesjonalną karierę. W pierwszej drużynie zadebiutował w  wieku  17 lat i było to spełnienie marzeń młodego Pablo. Wszechstronny zawodnik często podkreśla, że bez San Lorenzo nigdy nie byłby tam gdzie jest dziś. Tam nauczył się tego, co pomaga mu w profesjonalnej karierze, waleczności, nieustępliwości i poświęcenia dla drużyny. Słysząc takie słowa , postanowiłem zainteresować się bliżej  tym klubem. 

 Historia powstania San Lorenzo jest dosyć ciekawa. Chłopcy z dzielnicy Alamagro, nie mieli zbyt wiele miejsc gdzie mogliby grać w piłkę. Salezjanin Lorenzo Massa widząc, że jeden z nich nieomal został potrącony przez tramwaj, postanowił udostępnić do gry w piłkę, parafialne podwórko. Postawił jednak warunek,że tylko uczestniczący w niedzielnej mszy świętej, będą mogli grać. 1 kwietnia 1908 roku w Almagro, odbyło się zebranie, którego celem było powstanie klubu piłkarskiego. Podczas tego spotkanie przewijało się kilka nazw, które mógłby przyjąć nowo-powstały klub, pierwszą z nich była  " Los forzozos de Alamagro ( tak nazywali siebie młodzi piłkarze grający na ulicach), jednak ta nazwa nie spodobała się Massie. Kolejną propozycją  była San Lorenzo, by podkreślić rolę salezjanina w powstaniu klubu. On początkowo odrzucił również tę nazwę,  jednak ostatecznie została ona przyjęta. Ksiądz zaznaczył jednak,że San Lorenzo, nie oznacza hołdu dla jego osoby,a  dla Świętego Wawrzyńca ( po hiszpańsku Lorenzo) i dla jednej z ważniejszych bitew w walce o niepodległość Argentyny.

         Nowy klub szybko stał się znaczącą siłą w Buenos Aires. Niemal dokładnie 5 lat po wspomnianym powyżej zebraniu, San Lorenzo zadebiutowało w amatorskiej pierwszej lidze Argentyny. W 1923 zdobyło pierwszy tytuł ( jednak nieuznawany w Argentynie , jako oficjalne mistrzostwo kraju, ze względu na amatorski charakter rozgrywek). W 1931 w Argentyna powstała profesjonalna liga, a dwa lata później drużyna, której patronem jest Święty Wawrzyniec, zdobyła pierwszy tytuł mistrzowski. Do dnia dzisiejszego klub został dwunastokrotnie mistrzem Argentyny,  i tylko raz doświadczył spadku z najwyższej ligi. Pobyt w Segunda Division trwał zaledwie  rok (1982). W ilości fanów znacznie ustępuje River czy Boca, jednak śmiało może walczyć o miano trzeciej najpopularniejszej drużyny kraju. 

Właśnie kibice,to  kolejny powód dla którego  San Lorenzo wzbudza moją sympatię. Mniej więcej dwa lata temu furorę w internecie zrobiła przyśpiewka kibiców ubranych w czerwono-niebieskie barwy, śpiewających Soy de San Lorenzo, Si Señor https://www.youtube.com/watch?v=8wIrsePzqL8. Jeżeli jeszcze tego nie widzieliście, polecam. Fani kilku innych klubów przejęli melodię, jednak do efektu jaki udało się osiągnąć Argentyńczykom, nikomu nie udało się zbliżyć. 
            
Wśród sympatyków SL, jest kilka osób znanych na całym świecie.Papieża Franciszka, chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Biskup Rzymu, często wspomina o swojej  sympatii do klubu. Piłkarze też nie zapominają o swoim wiernym kibicu, gdy biskup Bergoglio został wybrany papieżem, zawodnicy uczcili to wybiegają na mecz w koszulkach z podobizną papieża. Kilka dni po zdobyciu Copa Libertadores, delegacja klubu udała się  w podróż do Rzymu, by zaprezentować nowo-zdobyte trofeum głowie kościoła katolickiego. O swojej sympatii do klubu z przedmieść Buenos Aires mówią też tenisista Novak Djoković i aktor Viggo Mortensen.

 W moich wyborach  sympatii klubowych, często kieruję się sytuacjami niezwiązanymi  bezpośrednio z piłką. Gdy pierwszy raz trafiłem do Buenos Aires, jednym z moich przewodników po mieście był Lucas. Początkowo interesowały mnie miejsca gdzie mogę poznać ładne dziewczyny, wypić fernet branco, posłuchać dobrej muzyki. Jednak pomiędzy jednym, a drugim drinkiem tematyka musiała zejść na temat piłki. Mój cicero pochodzi z rodziny kibicującej SL już od trzech pokoleń. On i jego znajomi,  w przeważającej większości kibice czerwono-niebieskich, przekonywali mnie,że ich klub jest najlepszy, największy. Zainteresowali mnie historia ich stadionów. Pierwszy był Gasómetro, zwany Bodeo. Czerwono-niebiescy występowali na nim w latach 1916-79. Jednak podczas rządów junty wojskowej , klub został zmuszony do sprzedaży stadionu. Do 1993 roku klub musiał wynajmować inne stadiony, by móc rozgrywać mecze ligowe. Wędrówka skończyła się wraz z budową nowego stadionu zwanego Nuevo Gasómetro,  jednak te rozwiązanie nie zadowala kibiców, marzących o powrocie na Bodeo.  15 listopada 2013 tereny na którym stał stary stadion ponownie zostały własnością klubu i jeżeli założenia zostaną zrealizowane, za 3 lata San Lorenzo zagra na nowym-starym Bodeo. Wraz z ilością wypitego alkoholu, coraz częściej słyszałem nazwę - Hurácan, największego rywala czerwono-niebieskich i nie były to pozytywne określenia. Club Atlético Huracán aktualnie występuje na drugim poziomie rozgrywek, dając kibicom San Lorenzo kolejny dowód ,na to  który klub jest większy. 
       

 Słuchając opowieści Latynosów o ich klubie, zazdrościłem im pasji z jaką o nim opowiadali. Teraz wreszcie osiągnęli sukces na jaki zasłużyli. Mają papieża za kibica, czekają na klubowe mistrzostwa świata, nowy stadion w planach. Po trudnych latach, wreszcie wychodzą na prostą. Może nie trzeba być już szaleńcem tak jak mówią słowa piosenki kibiców Soy san lorenzo si señor, que loco soy...by kibicować drużynie Świętego Wawrzyńca.



     

3 komentarze:

  1. W czterech ostatnich edycjach Copa Libertadores zwyciężały drużyny z Brazylii. Tym razem żadnej z nich nie było w półfinale.Dzięki temu zwycięstwu San Lorenzo zagra w Klubowych Mistrzostwach Świata. Zostaną one rozegrane w grudniu, po raz drugi z rzędu w Maroku. Życzę im powodzenia i zwycięstwa nad Realem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chetnie ogladam zmagania klubu San Lorenzo ze wzgledu na papieza Franciszka, ale rowniez pilkarza z polskimi korzeniami. Enzo Kalinski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie kocham snowboarding i cokolwiek co może być z tym związane.
    Jeżeli czujesz podobnie wpadaj do mnie

    Check out my webpage - buty snowboardowe, http://sklep.snow4life.pl/category/snowboard-buty,

    OdpowiedzUsuń