facebook

środa, 6 sierpnia 2014

Król Artur - władca Bielefeld


Historia, którą za chwilę będziecie mogli przeczytać zaczęła się niewinnie. Chłopak urodzony w jednym z największych polskich miast dołączył do tamtejszego klubu. Nie byłoby w tym nic spektakularnego, gdyby nie fakt, że już kilka lat później został legendą niemieckiego klubu, siejąc postrach wśród obrońców drużyn przeciwnych. To on, zwany przez kibiców Arminii Bielefeld Królem Arturem, osiągnął to, czego nie powtórzył po nim już nikt inny, kto zostawał zawodnikiem Die Arminien. Dziś , już bez korony, jednak otoczony ciepłymi wspomnieniami, zajmuje się gastronomią. Umarł król? Nie do końca, legenda Artura Wichniarka jeszcze długo będzie krążyć nad SchücoArena.

Jak wspomniałam we wstępie - Artur Wichniarek urodził się w jednym z największych polskich miast, mianowicie w Poznaniu. Jak nietrudno się domyślić, będąc utalentowanym nastolatkiem trafił do tamtejszego Lecha. Nie udało mu się jednak zjednać sobie szkoleniowca i reszty sztabu. Nikt nie wróżył mu wielkiej kariery, gdy cztery lata później, jako 19-latek trafił na wypożyczenie do Górnika Konin. Pomimo, że po powrocie do Lecha zaliczył udany sezon, zdecydował się odejść do Widzewa Łódź. Jak się później okazało, podjął tym samym jedną z najlepszych decyzji w życiu.

W łódzkim Widzewie spędził dwa sezony. Był to zarówno czas niepokoju, jak i szybkiego rozwoju oraz sukcesów. Zawodnik do dziś wspomina, gdy przed meczami swojego zespołu z Lechem Poznań odbierał telefony z pogróżkami wymierzonymi m.in. w jego rodzinę. Niezniechęcony tym, parł do przodu, co zaowocowało zainteresowaniem ze strony Arminii Bielefeld. Wichniarek nie zastanawiał się długo i latem 1999 roku dołączył do zespołu Die Arminien.

Czy ktokolwiek mógł przewidzieć, że jego kariera w Niemczech nie skończy się na byciu zmiennikiem? Czy ktokolwiek stawiał, że młody Poznaniak zdoła coś osiągnąć? Takich było pewnie niewielu. Wśród licznych krytyków, jednak Artur Wichniarek świetnie się odnalazł. Szybko stał się idolem zarówno polskiej, jak i niemieckiej młodzieży. Już w pierwszym sezonie pokazał, że to on rozkłada karty wśród ofensywnych zawodników Arminii. Był nie do zatrzymania, a kibice w obu krajach coraz bardziej zachwycali się jasnowłosym napastnikiem z Poznania. Dwa sezony później, dokładniej w sezonie 2001/2002, został Królem Strzelców 2. Bundesligi, a jego zespół powrócił do ekstraklasy po kilkuletniej przerwie. Król Artur, jak nazywali go sympatycy Die Arminien, święcił coraz większe triumfy.

Wichniarka niemal dosłownie wyniesiono na ołtarze, a on sam nie mógł przejść spokojnie ulicami, gdyż zwykle towarzyszyła mu gromadka fanów. Czy niesłusznie? W pierwszym swoim sezonie w Bundeslidze po raz kolejny został najskuteczniejszym strzelcem Die Arminien, jednak latem 2003 roku podjął decyzję, której dziś może jedynie żałować, a mianowicie podpisał kontrakt z Herthą Berlin.

Kibice z żalem pożegnali swojego bohatera, który jak się później okazało poza Bielefeld nie osiągał już spektakularnych sukcesów. Grał głównie jako zmiennik, by w końcu stracić nawet i to miejsce. Nie widząc dla siebie przyszłości w stołecznym zespole powrócił do Arminii. Spowodowało to drugi wybuch Wichniarkomanii, jednak dało się już odczuć, że jego gwiazda gaśnie.

Po trzech latach ponownie związał się z Herthą Berlin, jednak nie pozostał w niej długo. Forma pozostawała wiele do życzenia, a na miejsce 32-latka było pełno innych chętnych, młodszych, którzy z pewnością byli bardziej korzystną inwestycją. Takie podejście włodarzy berlińskiego zespołu zakończyło się przedwczesnym rozwiązaniem kontraktu przez zawodnika, a w konsekwencji jego dołączenie do Lecha Poznań w 2010 roku. W tym czasie w Niemczech zawrzało. Arminia zaczęła podupadać, a jej rychły spadek do 3.Bundesligi był nieunikniony. Dyrektor jednego z lokalnych klubów na łamach regionalnej gazety nazwał go nawet "naciągaczem" i przestrzegł Arminię, by nie sięgała po raz trzeci po polskiego snajpera. Jednak czy ktokolwiek przywiązał do tych słów jakąkolwiek wagę?

Król odchodził, nie tyle z Niemiec do Polski, co z piłkarskiej sceny. 33-letni napastnik spędził przy Bułgarskiej około 3 miesięcy. Gdy za porozumieniem stron rozwiązano jego kontrakt, został zawodnikiem FC Ingolstadt. Zakończyło się to katastrofą - Wichniarek nabawił się kontuzji kręgosłupa, która z powodu swoich nawrotów w 2012 roku skłoniła go do zakończenia kariery.

Umarł król - tak można powiedzieć, jeśli przyjrzeć się dokładniej końcówce kariery napastnika. Wysławiany podczas gry w Bielefeld, później stał się "najdroższym inwalidą świata". Z kontuzjowanego Polaka szydziły media, kibice oraz włodarze klubów. Korona nie zniknęła z głowy Artura Wichniarka, ale niestety była to już tylko korona cierniowa.

W międzyczasie Artur Wichniarek miał swój epizod w reprezentacji Polski. Po raz pierwszy wystąpił w meczu przeciwko Armenii w 1999 roku, jednak nie zaprezentował się na tyle dobrze, by na stałe znaleźć się w szeregach jej pierwszego składu.W kadrze pojawiał się bardzo rzadko, niekiedy tylko grając w pełnym wymiarze czasowym. Doprowadziło to do sytuacji, w której w 2008 roku Król Artur dosłownie obraził się na reprezentację i na ówczesnego jej selekcjonera - Leo Beenhakkera. Jak sam twierdził, nie czuł potrzeby gry w reprezentacji, w której nie był potrzebny, pomimo swojej dobrej, strzeleckiej formy.

Wracając jeszcze na chwilę do kariery Artura Wichniarka w Arminii Bielefeld, miało tam miejsce ciekawe zjawisko, które w dzisiejszych czasach jest raczej rzadko spotykane. Chodzi mianowicie o zależność zespołu od jednego zawodnika. Weźmy pod lupę sezon 2002/2003, kiedy Arminia ponownie zawitała w 1. Bundeslidze. Z końcem sezonu zajęła 16. miejsce, po czym przegrała baraże i znów znalazła się w 2. Bundeslidze. Zespół zdobył łącznie 35 bramek, z czego Artur Wichniarek był autorem...18 z nich! Daje to ponad 51% udziału jednego piłkarza w ogólnym wyniku całej drużyny. Dla porównania weźmy kilku najlepszych strzelców całej ligi z różnych sezonów oraz najlepszych snajperów poszczególnych drużyn:

Robert Lewandowski, 2013/2014 - 20 bramek na 80 zdobytych - 25%
Marco Reus 2011/2012 - 18 bramek na 49 zdobytych - 36%
Klaas-Jan Huntelaar 2011/2012 - 29 bramek na 74 zdobyte - 39%
Edin Dżeko 2009/2010 - 22 bramki na 64 zdobyte - 34%
Grafite 2008/2009 - 28 bramek na 80 zdobytych - 35%
Kto może pochwalić się podobnym wynikiem w Bundeslidze do Wichniarka? Nasz inny rodak - Łukasz Podolski, który w sezonie 2011/2012 zdobył dla 1. FC Köln 18 bramek na 39 strzelonych przez zespół, co daje 46% ogółu.

Można więc spokojnie uznać, że Arminia Bielefeld była całkowicie Wichniarkozależna, bardziej nawet niż dzisiejsza Legia Warszawa od Miroslava Radovicia czy reprezentacja Szwecji od Zlatana Ibrahimovicia. Okazuje się więc, zresztą po raz kolejny, że Polak potrafi!

Co dziś dzieje się z Arturem Wichniarkiem? Żyje spokojnie, z dala od futbolu, zajmując się managementem w branży gastronomicznej, a konkretniej - jest managerem firmy zajmującej się wyrobem pieczywa. W międzyczasie na jaw wyszły kwestie, które doprowadziły do niemałego szumu w mediach - Artur Wichniarek został skazany przez Sąd Okręgowy w Poznaniu na karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Były piłkarz naraził na wielomilionowe straty wierzycieli zakładów mięsnych, które należały do jego rodziny.


 Pomimo, że dziś o Arturze Wichniarku słuch zaginął, pamięć o jego wyczynach krąży nad upadającą Arminią Bielefeld. Będzie musiało minąć jeszcze wiele lat, nim ktokolwiek, kto dołączy do Die Arminien, choć na chwilę zagrozi Królowi Arturowi i jego miejscu na tronie.

Znajdź autorkę na Facebooku facebook.com/adminmeisterclif?fref=ts

7 komentarzy:

  1. Krol Artur :) Krol 2 bundesligi i mistrz własnego podwórka. Niestety poza Bielefeld był cieniem samego siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny snajper, który nigdy nie zagrał w Lidze Mistrzów. To był najwidoczniej dla niego za wysoki poziom. Choc szans nie dostawal tez w polskiej kadrze, co bylo dziwne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Można tylko zapytac. Wisniarek, po co sie klociles z Leo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kłócił się, bo był zapchajdziurą. Strzelał gole, po kilkanaście w sezonie, a w kadrze go nie chcieli. Jak grał Artur jak musi walczyć o skład pokazał w Hercie. On musi być najważniejszy. Z jego słów też zresztą często biła zarozumiałość

      Usuń
  4. Jesli ktos mowi ze Lewandowski jest legenda BVB, niech przeczyta ten tekst, a potem obejrzy chociazby filmiki jak Wichniarek byl traktowany w Bielefeld. Pobil wszelkie rekordy i kibice zawsze go beda kochac

    OdpowiedzUsuń
  5. Król nie abdykował i nie abdykuje. Mieszkam niedaleko Bielefeld i kibicuje maja jedna wielka legende. I to w dodatku obcokrajowca. Naszego Artura Wichniarka, w Polsce oczywiscie niecenionego

    OdpowiedzUsuń
  6. Tekst i zdjęcie mówią wszystko. Nic dodac nic ujac

    OdpowiedzUsuń