facebook

piątek, 29 sierpnia 2014

Mecz o "mistrzowskim" znaczeniu



Dziś cofniemy się w czasie o przeszło 25 lat, a dokładniej do dnia 26 maja 1989 roku, kiedy to na Anfield rozgrywana była ostatnia runda ówczesnej najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii- English Football League.

Legendarny stadion Liverpoolu jak zawsze tętnił życiem, jednak w tamtym dniu powód do głośnego dopingu był szczególnie wyjątkowy. To właśnie ostatnia kolejka ligowa miała decydować o najważniejszych rozstrzygnięciach na angielskich boiskach, dzięki niej mieliśmy poznać nowego zdobywcę tytułu mistrza Anglii.

Zespołem, który rywalizował z uskrzydlonym po wcześniejszym finałowym zwycięstwie w FA Cup Liverpoolem, był Arsenal. Trenerem "Kanonierów" był wówczas George Graham, który do gry w podstawowej "jedenastce" desygnował aż dziesięciu Anglików i zaledwie jednego Irlandczyka. Zupełnie innego wyboru personalnego dokonał Kenneth Dalglish, który w składzie "The Reds" znalazł miejsce dla ośmiu graczy spoza granicy ojczyzny Szekspira.

Tak zatem prezentowały się pełne zestawienia przyszłych mistrzów oraz vice-mistrzów Anglii:

Liverpool:
GK 1 Bruce Grobbelaar
CB 2 Gary Ablett
RB 4 Steve Nicol
CB 6 Alan Hansen
LB 3 Steve Staunton
RM 7 Ray Houghton
CM 5 Ronnie Whelan (c)
CM 11 Steve McMahon
LM 10 John Barnes
CF 8 John Aldridge
CF 9 Ian Rush

Arsenal:
GK 1 John Lukic
SW 5 David O'Leary
RB 2 Lee Dixon
CB 6 Tony Adams (c)
CB 10 Steve Bould
LB 3 Nigel Winterburn
MF 4 Michael Thomas
MF 7 David Rocastle
MF 8 Kevin Richardson
MF 11 Paul Merson
CF 9 Alan Smith

Sytuacja w tabeli tuż przed ostatnim spotkaniem ligowym znacznie przybliżała Liverpool do kolejnego tytułu krajowego, gdyż Arsenal tracił do "The Reds" 3 punkty, dodatkowo mając gorszy bilans bramkowy aż o 4 gole. W praktyce oznaczało to, że "Kanonierzy" musieli pokonać Liverpool na Anfield różnicą przynajmniej dwóch trafień. Nie było to zadanie łatwe, gdyż "The Reds" w ówczesnym sezonie uczynili twierdzę ze swojego stadionu, na którym drużynom przyjezdnym ciężko było zdobyć choćby punkt.

Angielska prasa na krótki czas przed hitowym meczem, całkowicie porzuciła inne tematy i niemal w całości poświęciła się na analizowaniu spotkania, które miało być zwieńczeniem kolejnego, kapitalnego sezonu w English Football League.Napięcie pośród kibiców i zawodników sięgało zenitu, wszyscy zgodnie oczekiwali  na finałowe starcie pomiędzy Liverpoolem a Arsenalem.

W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany dzień. Mecz rozpoczął się o godzinie 21:05 czasu polskiego. Pogoda sprzyjała grze w piłkę, pozostało tylko czekać na fantastyczne widowisko, które przyniesie za sobą mnóstwo skrajnych dla kibiców obu klubów emocji.

Podobnie jak przez większą część sezonu, Liverpool na własnym obiekcie grał bardzo ofensywny futbol, przez co zawodnicy Arsenalu w początkowej fazie meczu skupili się głównie na grze z kontrataku.

Pierwsze ważniejsze wydarzenie miało miejsce już w 32 minucie spotkania, kiedy to boisko opuścił niezwykle skuteczny Ian Rush, a zastąpił go Peter Beardsley. Zmiana ta dość negatywnie wpłynęła na jakość gry ofensywnej "The Reds", przez co do przerwy na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis.

Druga połowa rozpoczęła się w wymarzony sposób dla gości. Zaledwie siedem minut po wznowieniu gry do siatki Bruce'a Grobbelaara trafił Smith. Od tamtej chwili Liverpool zaczął grać dużo ostrożniej, mając w podświadomości fakt, że już tylko jeden gol Arsenalu może pogrzebać ich marzenia o upragnionym tytule.

Coraz większa nerwowość, która panowała w szeregach "The Reds" sprawiła, że ostatnie 20 minut spotkania w głównej mierze miały miejsce na połowie Liverpoolu. Mimo to, ataki Arsenalu nie były szczególnie groźne. Można było odnieść wrażenie, że już nic nie jest w stanie odebrać tytułu drużynie Kennego Dalglisha...

...nic bardziej mylnego.

Już w doliczonym czasie gry, przebojowa akcja Thomasa, która zakończyła się golem na wagę mistrzostwa Anglii, całkowicie uciszyła Anfield. (może poza sektorem kibiców Arsenalu, który aż wrzał od pozytywnych emocji) Kiedy sędzia David Hutchinson zagwizdał po raz ostatni, łzy kibiców Liverpoolu mieszały się z szałem radości pośród sympatyków Arsenalu.

"Kanonierzy" zdobyli upragniony tytuł, pomimo tego, że mało kto oczekiwał, iż będą w stanie "podbić" stadion Liverpoolu. Jak w późniejszym czasie wspominał Paul Merson, kluczem do zwycięstwa nad "The Reds" była taktyka Georgea Grahama, który oczekiwał od swoich zawodników skutecznej gry w obronie aż do 70 minuty, dopiero po upływie tego czasu, Arsenal miał rozpocząć szturmowe ataki, które jak się potem okazało, przyniosły oczekiwane skutki.

Mecz Liverpoolu z Arsenalem jest do dziś określane mianem jednego z najlepszych spotkań, jakie kiedykolwiek zostało rozegrane na angielskiej ziemi. Doping, wielkie emocje i dramaturgia, ta konfrontacja miała w sobie wszystko to, czego można oczekiwać od takiego wydarzenia.

Ciekawostki na temat spotkania:

-Kenny Dalglish dokonał tylko jednej, wymuszonej zmiany, podczas gdy George Graham dał szansę dwóm świeżym zawodnikom

-Sędzią spotkania był David Hutchinson z Oxfordshire

-Frekwencja na Anfield wynosiła 41,738 tys.

-Spotkanie rozpoczęło się nieco później, niż początkowo przewidywano, gdyż wielu fanów Arsenalu utknęło w korkach

-Przed spotkaniem zawodnicy "Kanonierów" złożyli kwiaty w pamięci o ofiarach tragedii na Hillsborough.

Patryk Domagała


2 komentarze:

  1. Genialny tekst. Dobrze tak powspominać historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można się spodziewać jeszcze większej ilośći tego typu tekstów w najbliższym czasie :)

      Usuń