facebook

czwartek, 14 sierpnia 2014

To nie tak miało być


Millwall FC to klub, który obrósł w Polsce legendą. Tę nazwę słyszał chyba każdy fan piłki nożnej w naszym kraju, ale w której lidze oni grają i kto jest tam gwiazdą zespołu, wie już zdecydowanie mniej osób. Powód jest bardzo prosty – Millwall nie zyskało sławy przez świetnie wyniki sportowe, ale przez swoich kibiców, a mówiąc dokładniej: chuliganów.

W Polsce prawdopodobnie większość kibiców sugeruje się filmem „Hooligans”, w którym m.in. mowa jest o chuliganach Millwall. O ile w Polsce można mówić o „magii kina” to raczej w Anglii nie ma to większego znaczenia. Londyńczycy nie znają fanów Millwall z filmów, a z autopsji i prawie w każdej mojej rozmowie z miejscowymi kiedy pojawia się słowo Millwall, słyszę zazwyczaj jakiś negatywny komentarz o kibicach tego zespołu.
Większość meczów w Anglii odbywa się w soboty, ale zdarzają się również spotkania w środku tygodnia. Wtorkowe mecze stały jednak pod znakiem Pucharu Ligi, w którym biorą udział zespoły z Premier League(dołączą w następnej rundzie), Championship, League One i League Two. Rywalem Millwall w pierwszej rundzie miało być Wycombe Wanderers czyli zespół, który w zeszłym sezonie cudem uniknął degradacji z League Two.
Na mecz szedłem mając z tyłu głowy, że to nie jest mecz ligowy, a rywal gra dwie ligi niżej. W większości przypadków oznacza to zdecydowanie niższą frekwencję. Nie inaczej było tutaj, co przewidzieli organizatorzy, którzy zamknęli prawie jedną z trybuną z wyjątkiem niedużego sektora rodzinnego.
Przed meczem rzuca mi się w oczy tylko jedna rzecz – jakoś mało kolorowo na tym stadionie. Podstawowy atrybut angielskiego kibica to koszulka. Oczywiście mamy brzydką pogodę, jest wieczór, pada deszcz, ale pod bluzą czy kurtką również mało kto założył klubową koszulkę. Nie był to jednak przypadek – kibice Millwall różnią się tym od lokalnego rywala, że na mecze nie chodzą raczej w klubowych barwach. Nie ma tu nic do oglądania, więc kupuję bilet za 15 funtów(cena niższa niż na mecz ligowy) oraz program meczowy za 1,5 funta, który również jest uboższą wersją programu ze spotkań ligowych kosztującego dwa razy tyle.
Swoje miejsce zajmuję około pół godziny przed meczem, więc mam czas na przejrzenie programu meczów. W nim m.in. menedżer gości Ian Holloway komplementuje swój zespół za arcyważne zwycięstwo na inauguracje ligi w sobotnie meczu z Leeds United oraz zapowiada zmiany w składzie na spotkanie o Puchar Ligi. Kapitan zespołu Alan Dunne z kolei dziękuje kibicom za świetną atmosferę w poprzednim meczu oraz zapowiada trudne, fizyczne starcie z Wycombe Wanderers. Z programu dowiaduje się również, że goście też dobrze zaczęli sezon, bo od wyjazdowego zwycięstwa 2-0.
Frekwencja miała być niższa, ale nie spodziewałem się, że będzie aż o tyle niższa. Sobotnią inaugurację Championship zdecydowało się obejrzeć ponad 16 tysięcy ludzi, a na mecz zWycombe Wanderers pojawiło się na stadionie zaledwie trzy i pół tysiąca kibiców obydwu drużyn. A jeżeli o stadionie już mowa, to Millwall rozgrywa swoje mecze na The Den w południowo-wschodniej części Londynu. Stadion powstał w 1993 roku i składa się z czterech trybun zbudowanych w tym samym stylu.
Kibiców niezbyt wielu to i doping raczej słaby. Co ciekawa na początku spotkania to kibice gości byli zdecydowanie głośniejsi. Gospodarze od czasu do czasu coś śpiewali, ale robili to głównie fani siedzący na słabo zapełnionej tego dnia trybunie za bramką. Repertuar kibiców raczej ubogi, bo skład się on przede wszystkim ze skandowania nazwy klubu oraz krzyczenia czegoś, co brzmiało jak yyyyyyyyyyy albo eeeeeeeeeee(trudno stwierdzić). Do tego oczywiście lokalny klasyk „No one likes us”. Nie zabrakło również śladowej ilości bluzgów, które nie są stałym elementem angielskiego dopingu. Po tym jak przyjezdni krzyczeli: „C’mon Wycombe”, miejscowi odpowiadali, żeby Wycombe lepiej „wracało do siebie”.
Goście tego dnia zaskakują na wszystkich frontach, bo nie dość, że przewyższali gospodarzy na trybunach, to robili to również w pierwszych minutach meczu na boisku. Z czasem jednak to zawodnicy Millwall zaczynają grać lepiej, co potwierdzają za sprawą Matthew Briggsa i strzelonej przez niego bramki w 27. minucie. Piłkarz celebruje trafienie przez zdjęcia koszulki, czego później będzie żałował. Ale nie uprzedzając faktów. Gol rozbudził trochę kibiców gospodarzy, a z kolei uciszył przyjezdnych i tak zakończyła się pierwsza połowa.
Po przerwie było po prostu nudno. Kibice obu drużyn byli bardzo cicho, a piłkarze brakiem składnych akcji nie ożywiali trybun. Trybuny ożywiły się trochę po drugiej żółtej kartce dla wspominanego strzelca bramki Briggsa. Piłkarze Wycombe Wanderers starali się atakować lecz robili to raczej nieporadnie i nie było większego zagrożenia. Od momentu gry w przewadze swoich ulubieńców głośniej dopingowali kibice goście, ale ostatecznie na nic się to zdało i mecz zakończył się wynikiem 1-0, co przy braku rewanżu oznacza awans Millwall FC.
Jeżeli chodzi jednak o mnie, to wychodziłem ze spotkania lekko rozczarowany. Było to słabe spotkanie pod względem piłkarskim jak i kibicowski. Tak jak pisałem na początku, trzeba brać pod uwagę, że nie było to mecz ligowy, jednak rok temu spotkanie Leyton Orient – Coventry City(oba zespoły występują w League One), zrobiło na mnie zdecydowanie większe wrażenie pod każdym względem. Mam nadzieję, że będzie mi jeszcze kiedyś dane zajrzeć na The Den, ale tym razem na mecz ligowy, żeby usłyszeć jak pełny stadion śpiewa „No one likes us”.
Filmik z początku meczu:
Dla porównania filmik z sobotniego meczu z Leeds United:
Zdjęcia z meczu(po kliknięciu robią się większe):
DSCF2590
DSCF2586
DSCF2591
DSCF2592
DSCF2593
DSCF2603
DSCF2606
DSCF2607
DSCF2611DSCF2608DSCF2609
DSCF2612






Rafał Cygan - polub profi autoral na facebooku https://www.facebook.com/rafalcyganblog?fref=ts

1 komentarz:

  1. Hey There. I found your weblog the usage of msn. That is
    an extremely neatly written article. I'll be sure to bookmark it and return to learn more of your
    useful info. Thank you for the post. I'll certainly return.

    Look into my web-site :: Estela Zavadoski

    OdpowiedzUsuń