facebook

sobota, 2 sierpnia 2014

Sandor Kocsis - przykurzona legenda


Dwukrotny mistrz Hiszpanii, czterokrotny mistrz Węgier, wielokrotny król strzelców tamtejszej ligi, zdobywca 75 bramek w reprezentacji, wicemistrz świata z 1954 roku, najlepszy strzelec tamtego mundialu. Niekwestionowany król w grze głową. Przez lata jednak trochę przykurzony, trochę zapomniany. Jak ta książka z poniszczoną okładką , która leży długo na półce – nie pamiętasz tytułu,  jednak przeczytawszy ją , jesteś zachwycony. Tak samo jest Sandorem Kocsisem – piłkarzem, który powinien być legendą. Legendą porównywalną z Pele czy Maradoną. 


W latach 50. był uznawany za jednego z najlepszych piłkarzy świata. Nic zresztą dziwnego. Najpierw zdobył 4 razy mistrzostwo Węgier, z kadrą wygrał Igrzyska Olimpijskie, by potem pojechać wraz z węgierską „złotą jedenastką” na mistrzostwa do Szwajcarii.  Madziarzy byli zdecydowanymi faworytami do zwycięstwa, jednak ulegli w finale Niemcom. Kocsis został najlepszym strzelcem. W 6 meczach 11 razy znajdował drogę do siatki rywali. W reprezentacji był nie do powstrzymania – dla swojego kraju przez zaledwie 8 lat gry w kadrze, strzelił 75 bramek. To wszystko w zaledwie 68 meczach. To mniej od Puskasa, ale też przy zdecydowanie mniejszej liczbie meczów.       

To był niski, ale niesamowicie grający głową napastnik- przestrzeń powietrzna w polu karnym rywala należała do Kocsisa.  To w ten sposób strzelił dwa gole Urugwajowi, które dały Węgrom przepustkę do finału Mistrzostw Świata w 1954 roku. Węgier strzelał masę bramek. W latach 1958- 1965 grał dla Barcelony. W jej barwach 42 razy okazywał wyższość nad golkiperami rywali. 

Przygoda Sandora z piłką rozpoczęła się na dobre, gdy ten miał 15 lat –wtedy to trafił do Ferencvarosu. W tym klubie zaczął grać w seniorach. Jako, że był dobrze rokującym, młodym zawodnikiem, dostał szansę w reprezentacji.  W 1949 roku zdobył z Ferencvarosem pierwsze w karierze mistrzostwo Węgier. Najlepsze było jednak dopiero przed nim.  W roku 1950 trafił do Honvedu, z którym 3 razy świętował mistrzostwo kraju.  Mierzący 177 centymetrów wzrostu napastnik wykręcał w lidze niesamowite statystyki. Jeszcze w barwach Ferencvarosu dwukrotnie przekroczył barierę 30 bramek w sezonie. W Honvedzie było już tylko lepiej. Tą samą barierę złamał trzykrotnie, a w 1952 roku strzelając 36 goli, został najskuteczniejszym napastnikiem w Europie. 

W 1956 roku na Węgrzech wybuchło powstanie. Piłkarze Honvedu przebywali wtedy poza granicami kraju ze względu na mecz rewanżowy w Pucharze Europy z Athleticiem Bilbao. Spora część tej znakomitej  drużyny ze stolicy Węgier zdecydowała się nie wracać już więcej do kraju. Tak samo postąpił też Kocsis, który uciekł do Szwajcarii. W kraju był już oczywiście skreślony, nie mógł już też więcej grać dla kadry narodowej. Nie była to zapewne łatwa dla niego decyzja, ale otworzyła mu furtkę do kariery również poza granicami swojej ojczyzny. 

W Szwajcarii  zaliczył krótki epizod w barwach Young Fellows Zürich, po czym został zawodnikiem Barcelony. W barwach „Blaugrany” dwukrotnie zdobył mistrzostwo kraju, w co miał naprawdę znaczący wkład. W tym samym czasie Ferenc Puskas święcił triumfy w madryckim Realu. Aktualnie, w przeciwieństwie do swojego rodaka, który grał u największego wroga, jest nieco zapomniany przez kibiców – jest tam uznawany za jednego z wielu, pomimo, że pokazywał klasę co najmniej tak wielką, jak Puskas w Madrycie.  

Życie Kocsisa nie było jednak usłane różami. Mając 37 lat, uległ bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu, przez co lekarze zdecydowali się na amputację obu nóg. Piłkarz się tym jednak nie załamał – próbował choćby fachu trenerskiego, ale bez powodzenia . Jednak trzynaście lat po amputacji wykryto u niego raka. Węgier nie wytrzymał tego i rzucił się z okna w szpitalu.

7 komentarzy:

  1. Kocsis to przede wszystkim prawy łącznik i złoty medalista olimpijski. Tego mi tu zabrakło. Nie było też tak, że był tylko Kocsis i Puskas. To była cała "Złota Jedenastka"

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa sprawa powspominac zapomniane legendy, ale wydaje mi sie osobiscie ze o Kocsisie mozna znalezc wiecej informacji. Troche z krotko

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem za dużo wikipedii, za malo ciekawostek. Kocsis mial barwne zycie

    OdpowiedzUsuń
  4. Może faktycznie mało ciekawostek itp. Ale ogólnie tekst się fajnie czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne, masz rację, że cała węgierska jedenastka z lat 50. była "ze złota". Powiedzmy sobie jednak szczerze - kogokolwiek zapytasz o jego skojarzenie na hasło "legendarny węgierski piłkarz", odpowie Puskas.
    Chodzi mi o to, że w Madrycie dobrze zadbali o pamięć o takiej gwieździe jaką niewątpliwie był. A czy Kocsis (mimo, że jego gwiazda świeciła co najmniej tak samo mocno?) jest tak dobrze pamiętany w Katalonii? To już niekoniecznie.

    Wcale zbyt dużo nie używałem wikipedii - może trochę przy ostatnim akapicie, gdzie podawałem już tylko suche fakty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze czytało mi się ten tekst, mimo że nie jestem fanką akurat tego sportu. Nie uważam, że było za krótko bo przynajmniej w moim przypadku długi tekst mógłby zniechęcić, lepiej krótko i na temat niż lać wodę. Wydaje mi się, że brak wszystkich ciekawostek, które można znaleźć zachęca do poszukania czegoś samemu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Thank you a lot for sharing this with all folks you really recognise
    what you're talking about! Bookmarked. Please additionally visit my site =).
    We can have a link alternate contract among us

    Visit my web-site: addicting games ()

    OdpowiedzUsuń