facebook

wtorek, 12 sierpnia 2014

Liga Mistrzów i (nie)mistrzów



Nie wiem jak Wam, ale mi sport towarzyszył od dzieciństwa. Zarówno tenis ziemny, jak i piłka nożna. Nagrywało się kasety VHS, gdy nie można było zobaczyć spotkania. Zaraz po wybuchu Małyszomanii, będąc w szpitalu dzieci skakały z łóżek, a potem po wyjściu z ośrodka okazywało się, że miały one wodę w kolanach. Choć miałem tylko kilka lat to doskonale pamiętam też sukcesy Legii w Lidze Mistrzów, potem pamiętne spotkania Widzewa z Atletico Madryt i Borussią Dortmund.


Nie interesowało mnie wtedy czy któryś z zespołów dostał walkower. Można było zbierać poziomki na działce dziadka, potem iść się wykąpać w jeziorze i już się cieszyć się na samą myśl powrotu do domu, bo w nocy leciał turniej o mistrzostwo Ameryki Południowej, czyli Copa America. Gdy innym dzieciom matki lub ojcowie czytały bajki na dobranoc., ja zasypiałem około drugiej w nocy przy szumie telewizora. Szumiały oczywiście trybuny. Telewizor nie był w High Definition, oprawa telewizyjna też nie powalała na kolana. Grunt, że mieliśmy już wtedy kolorowy, a ja mogłem pasjonować się wyczynami moich idoli.

Większość pewnie z was wie, że Liga Mistrzów jako pomysł miał skupiać mistrzów lig Europejskich i tak owszem było do sezonu 1996/1997. Istniała tylko jedna runda kwalifikacyjna. Ośmiu mistrzów z lepszych lig grało od razu w fazie grupowej. Szesnaście drużyn w ośmiu parach walczyło o to zaszczytne miano. Grupy były tylko cztery. Tak, właśnie w tym sezonie po raz ostatni mistrz Polski grał w Lidze Mistrzów. Od tej pory próżno szukać kolejnego naszego występu. Rzekłbym nawet, Polski klub grał ostatni sezon w prawdziwej Lidze Mistrzów, a potem te rozgrywki zbojkotował. Bo po co grać w balu przebierańców, gdzie trzeci zespół ligi Angielskiej może wygrać całe rozgrywki Europejskiej Ligi Mistrzów?

Od sezonu 1997/1998 zaczęły się kombinacje. Były już dwie rundy kwalifikacyjne. Mógł grać zarówno pierwszy zespół Serie A oraz w kwalifikacjach drugi zespół Serie A. Niemieckie kluby miały aż trzech swoich przedstawicieli. Bayern Monachium, Borussia Dortmund i Bayer Leverkusen, "Trzech mistrzów Niemiec!". Ilość grup też powiększyła się do sześciu. Z grup wychodzili zwycięzcy i dwie drużyny z 2 miejsc z najlepszym bilansem punktowym, a dalej bramkowym w przypadku tej samej ilości punktów.

Nie minęły dwa lata i nastąpiła kolejna rewolucja. Ilość rund kwalifikacyjnych zwiększyła się do trzech. Liczba grup do ośmiu, a po pierwszej fazie grupowej rozgrywano drugą! Co sam osobiście uważam za największą głupotę w historii tych rozgrywek. Ten idiotyczny pomysł zniesiono w sezonie 2003/2004, kiedy to zastąpiono go fazą pucharową. Polskie kluby szanse miały zwykle nikłe. Do Łodzi przyjeżdzał Manchester United., do Krakowa zawitały takie firmy jak Real Madryt i FC Barcelona. Co z tego, że kibice obejrzeli wielkie gwiazdy światowego futbolu, skoro to były tylko kwalifikacje, a duże pieniążki zaczynały się dopiero w fazie grupowej. I prestiż też.

Na szczęście obecnie panujący Michael Platini w sezonie 2009/2010 oświadczył, basta! Nie możemy tak skazywać słabszych klubów na pożarcie. Wymyślił kolejny rodzaj kwalifikacji w III i IV rundzie eliminacji. Tak owszem, dobrze zauważacie, doszła kolejna IV runda tzw. Playoff. Każdy wie, że mamy podział w III i IV rundzie na grupę mistrzowską i grupę niemistrzowską. Platini nam tę drogę ułatwił, Zrobił to w bardzo prosty sposób. Dał 5 frycowych miejsc dla drużyn z krajów drugiej kategorii i szansę na zaistnienie mniejszych klubów na arenie międzynarodowej.

2008/2009 Wisła - Barcelona (1-4) III runda - triumfator Ligi Mistrzów
2007/2008 Zagłębie - Steaua (0-1) II runda - 1 faza grupowa
2006/2007 Legia - Szachtar (0-1) III runda - 1 faza grupowa
2005/2006 Wisła - Panathinaikos (4-5) III runda - 1 faza grupowa
2004/2005 Wisła - Real (1-5) III runda - 1/8 finału
2003/2004 Wisła - Anderlecht (1-4) III runda - 1 faza grupowa
2002/2003 Legia - Barcelona (0-4) III runda - 1/4 finału
2001/2002 Wisła - Barcelona (3-5) III runda - 1/2 finału
2000/2001 Polonia - Panathinaikos (3-4) III runda - druga faza grupowa
1999/2000 Widzew - Fiorentina (1-5) III runda - druga faza grupowa
1998/1999 ŁKS - Manchester United (0-2) III runda - triumfator Ligi Mistrzów
1997/1998 Widzew - Parma (1-7) III runda - drugie miejsce w grupie A, brak awansu

Ile razy Polski zespół nie miał  żadnych szans z przeciwnikiem z górnej półki,? Całe mnóstwo. a jak już byliśmy dwa razy blisko z Panathinaikosem... to albo brakło doświadczenia w przypadku Polonii Warszawa, albo nie boję się tego napisać, sędzia okradł nas z awansu w Atenach w 2005 roku. A współczynnik klubowy nadal nabijał kobzę bogatym klubom. Oczywiście nie można wszystkiego zrzucać na niepowodzenia. Wisła przecież mogła wygrać 4-1 u siebie z Panathinaikosem, nie przegrać zdecydowanie z Anderlechtem. A Legia powalczyć z Szachtarem w 2007 roku. Zawsze było blisko, czasami ogromnie blisko. Najpierw był szok, potem przychodziło rozczarowanie, ostatnie lata to już prawdziwy marazm. Niektórzy twierdzą, że klątwa.

Był taki punkt zwrotny w historii Polskich dążeń do Ligi Mistrzów. Mecz Wisły z Panathinaikosem. Pierwsze spotkanie u siebie wygrane 3-1, ze stanu 0-1. Rewanż, na trybunach kocioł. Wynik 0-2 i gdy już brakowało nadziei, wtedy Radosław Sobolewski strzelił bramkę życia. Później Wisła rusza do ataku strzela gola na 2-2! Marek Penksa! Ręki nie ma... Spalonego nie ma... Faulu nie ma... Bramki też nie ma. Jest za to dyskusja z sędzią. Panathinaikos wznawia grę, strzela gola na 3-1. Ta bramka zostaję uznana. W dogrywce to był już odłożony topór, a jak mecz się skończył to padli wszyscy. Pozabijali ich mentalnie. Jacek Gmoch mówił, że Wisła była bardzo bliziutko awansu, a na środku leżał zapłakany, młody Baszczyński.. Nie jakby przegrał awans do Ligi Mistrzów, ale jakby przegrał cały tytuł w finale tych rozgrywek. Wtedy pomyślałem, oni nas tam nigdy nie wpuszczą.

Jakiś czas temu czytałem poruszającą wypowiedź tego samego Jacka Gmocha dotyczącą walkowera w meczu Celtic - Legia. Przepisy zabijają ducha sportu. Mógłbym się pod tym podpisać obiema rękami. Oczywiście Legia według przepisów dostała słuszną karę. Zapewne jakby nie respektowano tego przepisu to wiele klubów zaczęło by się powoływać na przypadek Legii w następnych latach. Tylko powiedzcie mi jak ten przepis bodaj z 2004 roku ma się do idei gry w piłkę nożną? Federacje piłkarskie namnożyły multum różnych przepisów. Wiele z nich jest dosłownie krzywdzących. Przez to właśnie Legia będąca lepsza na boisku od Celticu nie zagra znów o ten komercyjny puchar, który dałby by im zastrzyk gotówki. Celtic dostał szansę. Honor nakazywał by nie grać, ale czy wy będąc na debecie w banku i mając szansę wygrania pensji na kolejny rok zrezygnowalibyście?


Na koniec nasuwa się pytanie. Czy to jest Liga Mistrzów? Czy Arsenal jest tegorocznym mistrzem Anglii,  a Real Madryt tegorocznym mistrzem Hiszpanii? Może chociaż AS Roma jest mistrzem Włoch? Nie, to od drugiej połowy 1997 roku nie jest Liga Mistrzów, a komercyjna szopka. Najpierw wyrównane szansę, gdy przez 12 lat Polski klub musiał się bić z lepszym od siebie zespołem w kwalifikacjach, podczas gdy niektóre federacje punktowały sobie już w fazie grupowej. Następnie za milionowe premie skupowały najlepszych zawodników. Ten etap przejściowy trwał za długo dla wszystkich mniej znaczących federacji, a dla Polskiej w szczególności. Dla nas był po prostu zabójczy. W tym momencie przez durny przepis, który wypacza ideę sportu oraz przez własną głupotę, kolejny raz możemy sobie włączyć Ligę Mistrzów i Niemistrzów albo w telewizji, albo na play station.


Maksymilian Fota

2 komentarze:

  1. Polskiej piłce nic nie pomoże, sami podkładamy sobie kłody pod nogi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezły tekst. Najblziej bylismy za czasow Wisly, ale potem jak odpadalismy to bylo zalosne. Polska pilka to dno. Legia jak raz grala lepiej, to nie zglosila. Ach

    OdpowiedzUsuń