facebook

wtorek, 26 sierpnia 2014

Algierczyków wykiwali, kibice banknotami potrząsali


Algieria. Na tegorocznym mundialu ta reprezentacja osiągnęła historyczny sukces, wychodząc z grupy i potem w 1/8 finału psując sporo krwi późniejszym mistrzom świata, Niemcom. Wszyscy pokochali walecznych Algierczyków. Z kolei 32 lata temu wszyscy im współczuli. Wtedy to reprezentacja "Lisów Pustyni" zagrała być może swoje najlepsze dotychczasowe mistrzostwa, jednak odpadła. Z przyczyn jednak nie do końca sportowych..



Jak burza przez eliminacje

Zanim Algierczycy zagrali na mundialu w 1982 roku, musieli przejść eliminacje strefy CAF. Te składały się z czterech dwumeczów w systemie pucharowym. "Fenki" wszystkie swoje konfrontacje wygrali bezkompromisowo. Jedyną przeszkodą była na dobrą sprawę Nigeria, z którą algierska ekipa mierzyła się w czwartej rundzie i którą i tak pewnie pokonała 4:1. Wcześniej w pokonanym polu "Lisy Pustyni"pozostawiły Sierra Leone, Sudan i Niger. Po wszytkich rundach kwalifikacyjnych, a więc po ośmiu meczach, Algierczycy mieli na swoim koncie 16 strzelonych bramek, co wynikiem było na pewno nienajgorszym. Jednak sześć straconych goli mogło lekko niepokoić kibiców co do spójności bloku defensywnego tej drużyny.


Faza grupowa, czyli z piekła do nieba i z powrotem


Drużyna prowadzona wówczas przez Rachida Mekloufiego na mistrzostwa nie jechała w roli faworyta nawet do wyjścia z grupy. "Fenki" trafiły na RFN, Austrię oraz Chile.Nie była to grupa marzeń, ale do jakiej Algierczycy by nie trafili - cudów nie należało się spodziewać.Przed pierwszym meczem z Niemcami emocje z pewnością rosły, ale tylko w jednym obozie, bowiem napakowana gwiazdami niemiecka drużyna mistrzów Europy totalnie zlekceważyła to spotkanie. Nikt nie posądzał Algierczyków o to, że mogą z RFN cokolwiek ugrać. Ci, którzy mieszkali na zachód od Muru Berlińskiego, nie zastanawiali się "czy", a "ile".


W pierwszym meczu doszło jednak do ogromnej sensacji - "Lisy Pustyni" ograły dumnych Niemców 2:1 i wprowadziły w zakłopotanie cały piłkarski świat. No, bo jak to? Jakaś drużynka z Afryki ograła wielkich Niemców? Nasi sąsiedzi uznali to najwyraźniej za wypadek przy pracy i w kolejnym meczu pokonali pewnie Chilijczyków 4:1. Chilijczyków, którzy w tej grupie byli chłopcem do bicia i nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. Nie zdobyli oni ani jednego punktu, a bitwa o awans rozgrywała się pomiędzy pozostałymi drużynami.


Ekipa Mekloufiego byłaby zapewniła sobie awans do kolejnej rundy, gdyby równie rewelacyjnie zagrała w drugim meczu. Przegrała jednak z Austrią 2:0 i do zwycięstwa nie poniósł ich nawet sam Zidane. Djamel Zidane, który notabene cztery lata później był zdobywcą jedynej bramki na mistrzostwach dla swojej reprezentacji. Nie był on jednak ojcem "Zizou"( tamten był magazynierem) i, poza nazwiskiem, nie miał z nim nic wspólnego.


Wracając jednak do mundialu z roku 82', warte podkreślenia jest, jak osobliwa sytuacja wytworzyła się przed ostatnim meczem grupowym pomiędzy RFN a Austrią. Algierczycy byli w, wydawało by się, komfortowej sytuacji. Zarówno remis, jak i zwycięstwo ich wcześniejszych pogromców rodem z Austrii, dawały "Fenkom" awans. Podobnie jak wysokie zwycięstwo Niemców. Jednak niska (jedno- lub dwubramkowa) wygrana naszych zachodnich sąsiadów, promowała obie ekipy grające w tym meczu. Wtedy właśnie doszło do jednego z najbardziej żenujących obrazów w historii futbolu.


Obie drużyny umówiły się ze sobą na jednobramkowe zwycięstwo RFN. I tak też się stało. Dziesięć minut, bach! Bramka dla Niemców, a następnie żałosne pozorowanie gry przez 80 minut. Aż szkoda, że nie było kogoś kto nie wiedział o wcześniejszych założeniach - przypomniała mi się bowiem sytuacja z meczu Widzewa sprzed kilku lat, ponoć umówionego na remis, gdzie wszystko szło zgodnie z założeniami, póki pewien Litwin, któremu najwyraźniej o niczym nie powiedzieli, nie odpalił z prawdopododnie najładniejszą bramką jaką kiedykolwiek strzelił - tzw. "stadiony świata"( jest też jeszcze opcja, że strzelał w trybuny, ale mu zeszła). Oczywiście, zabawnie musiało to wyglądać, gdy się cieszył, a jego koledzy nie wiedzieli co zrobić. W meczu Austrii z RFN takiej sytuacji jednak nie było i rewelacyjna Algieria z turniejem musiała się pożegnać. Jej kibice machali banknotami do kamer, Hiszpanie gwizdali, uznali ten mecz za hańbę nawet przedstawiciele nacji, które grały w owym spotkaniu.


Waleczne "Lisy Pustyni" zostały wyrzucone za burtę turmieju, a kto wie jak daleko mogły zajść. Wystarczy wspomnieć, że pokonani przez nich Niemcy zostali później wice-mistrzami świata...


Mroczna strona Algierii


Dla wielu piłkarzy ówczesnej reprezentacji odpadnięcie w taki sposób było jednak tylko małym problemem. Ośmiu algierskim zawodnikom urodziły się potem niepełnosprawne dzieci. Nasunęło to oczywiście podejrzenia. Uważa się, że to na "Fenkach" próbowano niedopracowane specyfiki, które podawano piłkarzom jako witaminy. Wydaje się jednak, że problem ten bardziej dotyczy kadry z roku 86', kiedy to Algierię prowadził rosyjski sztab, posądzany o podawanie nielegalnych preparatów. W gruncie rzeczy, kadra nie zmieniła się przez te 4 lata diametralnie - w większości to byli ci sami piłkarze.



Poniekąd, to właśnie dzięki świetnemu zgraniu drużyny, Algieria grała tak porywająco na mistrzostwach w 1982 roku. I choć kadra z roku 2014 pobiła osiągnięcia tamtej, to jednak na półnicnym zachodzie Afryki, w pamięci najbardziej będzie leżał owiany już legendą mecz sprzed 32 lat...




Gabriel Hawryluk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz