facebook

piątek, 8 sierpnia 2014

Dwa wesela i pogrzeb


Piłka nożna to taki sport, w którym na brak emocji narzekać można bardzo rzadko. Niespodziewane zwroty akcji, nieoczekiwane rozstrzygnięcia, niespodzianki, sensacje, blamaże... Tak, kibice mają tego na pęczki. Nic więc dziwnego, że w meczach eliminacji europejskich pucharów doczekaliśmy się dawki wrażeń, która mogłaby przyprawić o zawał serca fanów zespołów, które w nadzwyczajny sposób znalazły się poza burtą statku o nazwie "Europa".



Zacznijmy jednak od tych dobrych wiadomości - od wesela. Dziś na pewno weselą się fani chorzowskiego ruchu. Po losowaniu rywali w trzeciej rundzie kwalifikacji Ligi Europy kibice Niebieskich musieli mieć mieszane uczucia. Esbjerg fB - nie jest to oczywiście europejski potentat, ale wyniki z ostatniego sezonu są naprawdę imponujące. W drodze do fazy grupowej klub z Danii wyeliminował francuskie Saint-Ettiene (5:3 w dwumeczu), a by następnie z łatwością wyjść ze swojej grupy zostawiając w pokonanym polu Standard Liege i szwedzki Elfsborg. Po zajęciu drugiego miejsca (dwie porażki z RedBullem Salzburg), passę Esbjergu szybko zastopowała Fiorentina. Jak taki rywal wypada na tle Ruchu, który w ostatnich latach ani razu nie grał w grupie a w eliminacjach ledwo radził sobie z klubami z Liechtensteinu, Malty czy Kazachstanu, nie wspominając już o batach od Czechów z Viktorii Pilzno? Mniej więcej jak Dawid i Goliat.

Bardzo ciężko było uwierzyć w awans Niebieskich do kolejnej rundy. W sporcie jednak, jak i życiu zdarzają się cuda. Takim cudem na pewno można określić gol Łukasza Surmy, którym notabene z lekkim opóźnieniem uczcił swój własny rekord występów w Ekstraklasie. Euforia, która momentalnie ogarnęła cały sektor gości i, śmiało stwierdzę, pół Śląska i jedną czwartą Polaków, potrwa przynajmniej do czasu pierwszego spotkania Ruchu w kolejnej rundzie eliminacji. Znów jednak historia zatoczy koło, bo to chorzowianie przystąpią do tego meczu w roli skazywanych na pożarcie owieczek. W sukcesie Ruchu spore znaczenie miało szczęście, znakomita forma Krzysztofa Kamińskiego, ale też Jan Kocian. Szkoleniowiec, który postanowił klub na nogi udowodnił, że jest znakomitym taktykiem. Do 85 minuty utrzymywał swój zespół przy korzystnym rezultacie. 

Po weselu jednak przyszedł pogrzeb. Przenosimy się o 90 stopni do Molde, gdzie miała miejsce najbardziej żenująca, prosto ujmując najgłupsza akcja w historii europejskich rozgrywek. Konia z rzędem i całym królestwem temu, który pobije parodię odstawioną przez norweskich zawodników. Od dziś mówiąc o Molde śmiało możemy używać synonimu - turbofrajerzy. Przechodząc do sedna - cóż to takiego stało się w Norwegii. Zoria Ługańsk, pewien przeciętniak z Ukrainy przyleciał do Skandynawii na mecz rewanżowy Ligi Europy. W pierwszym starciu padł bramkowy remis 1:1, więc sprawa była otwarta. Mecz nie ułożył się po myśli gospo... turbofrajerów, którzy stracili bramkę w drugiej minucie gry, jednak jeszcze przed przerwą udało im się doprowadzić do wyrównania - w tym momencie mamy dogrywkę. Właśnie tu zaczyna się cały spektakl. 87 minuta meczu... RZUT KARNY! Forren dostaje znakomitą okazję do wprowadzenia, ech niech będzie, Molde, do kolejnej rundy, ale... bramkarz rywali instynktownie broni jego strzał z jedenastu metrów. 

Podłamany Forren nie wie jeszcze co stanie się za chwilę i spokojnie wraca do defensywy (jest środkowym obrońcą). Około półtorej minuty później Forrenowi udało się jednak strzelić bramkę decydującą o awansie do kolejnej rundy. Szkopuł w tym, że był to gol samobójczy. Śmialiście się z Vrdoljaka? UWAGA. To jednak nie koniec piłkarskich jaj w Norwegii. Gospodarze po wypuszczeniu z rąk awansu dostali w 94 minucie meczu okazję do uratowania resztek honoru i doprowadzenia do remisu, który jednak i tak nie zapewniał im promocji do kolejnej. Do piłki podszedł tym razem Elyounoussi, który... strzelił identycznie jak poprzednik - z identycznym skutkiem. Na gali FIFA powinni od dziś co roku przyznawać nagrodę "Frajer sezonu" zespołowi Molde. Naprawdę ciężko będzie to przebić...

Na koniec zostawiamy wam ceremonię mieszaną. Szwedzkie wesele i Czeski pogrzeb w wersji mistrzowskiej. Kolejne starcie Dawida z Goliatem było nie mniej interesujące od meczu Ruchu z Esbjergiem. Tym razem jednak Skandynawowie okazali się lepsi od Słowian. Nieco ponad tydzień temu idąca jak burza Sparta Praga pod wodzą Davida Lafaty wbiła Malmoe cztery bramki u siebie - tyle co Legia Celiticowi. Szwedzi jednak byli nieco lepsi od Szkotów, bo udało im się dwukrotnie pokonać Bicika, golkipera klubu z Pragi. Okazało się, że owe dwa trafienia były kluczowymi w kontekście walki o udział w Lidze Mistrzów. Pewna siebie Sparta została skarcona przez Goliata - zespół, który w dwumeczu z mistrzem Łotwy wygrał... 1:0. Dla równowagi: Sparta ograła Levadię 8:1. Marcus Rosenberg okazał się katem naszych południowych sąsiadów. Dwa trafienia Szweda, w 35 i 55 minucie gry dały Malmoe upragniony i długo wyczekiwany sukces. Tak zakończył się sen Czechów o potężnej Sparcie, która wraca do Ligi Mistrzów. Na pocieszenie pozostaje im fakt, że mistrz kraju zagra w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Europy. Na niższym szczeblu Czesi odnieśli jednak trzy sromotne porażki. Wystarczy tylko wspomnieć, że bilans bramkowy naszych sąsiadów tych rozgrywkach to... 6:17.

Mieliśmy więc zbawcę Surmę i wesele w Chorzowie. Mieliśmy turbofrajera Forrena i pogrzeb w Norwegii a także niezawodnego Rosenberga i... no właśnie, jak określić ostatnie wydarzenie? Odpowiedź znajdziecie w tytule. Dla nas powinno być to wesele, nie dlatego, że nie lubimy Czechów i źle im życzymy - wręcz przeciwnie! Na pierwszym miejscu trzeba jednak postawić siebie, a z rozpędzonym praskim klubem Legia na pewno spotkać się nie chciała. Przyjmijmy więc skórę Szwedów i cieszmy się z ich dramatycznego, wyszarpanego walką awansu, zwłaszcza, że mamy przecież w Malmoe swojego przedstawiciela - Pawła Cibickiego.


4 komentarze:

  1. Fantastyczna końcówka Malmoe z Rosenbergiem na czele. Brawo, widac, ze tak doswiadczony, rodzimy gracz daje wiele druzynie. To droga dla polskich klubow

    OdpowiedzUsuń
  2. Apropos-Czesi mają świetne szkolenie, dobrych taktycznie trenerów więc co za tym idzie świetną piłkę na tle naszej i jakby trafili na L, a L grala jeszcze w eliminacjach, byliby faworytami. Malmo przeszlo fartem

    OdpowiedzUsuń