facebook

sobota, 2 sierpnia 2014

Życie po Finnbogasonie


Są takie w kluby, w których jeden piłkarz jest alfą i omegą.  Odpowiada za gole, jest liderem na boisku, ale również po za nim.  Takich przykładów jest wiele. PSG i Ibrahimović, Messi i Barcelona czy choćby Real Madryt i Ronaldo. Mało który klub jednak był w takim stopniu zależny od gry swojego najlepszego zawodnika jak SC Heerenveen. Drużyna Fryzów, była dyrygowana przez Islandczyka – Finnbogasona przez dwa lata. Co stanie się z nią po odejściu bramkostrzelnego napastnika? Zapewniamy - nic złego. W Heerenveen bowiem mają znakomitą smykałkę do interesów.


SC Heerenveen? A co to za klub? Tak, pewnie wielu z Was o nim nie słyszało, bądź zna go jedynie z racji tego, że przez pewien czas grali tam Polacy: Radosław Matusiak, Tomasz Rząsa, Arkadiusz Radomski oraz młody talent Paweł Wojciechowski (obecnie Zawisza Bydgoszcz). Nic dziwnego, to typowy holenderski średniak, którego jedynym sukcesem było wywalczenie w sezonie 2008/2009 Pucharu Holandii, a także mistrzostwo kraju zdobyte już ponad pół wieku temu.

 Dlaczego więc zwróciłem na ten klub uwagę? Na początku lipca Holandię opuścił król strzelców Eredivisie i lider Heerenveen Alfred Finnbogason. Człowiek, który w tym klubie był od wszystkiego: strzelania, rozgrywania, asystowania. Wiele zespołów po takim ubytku szukałoby wzmocnienia w doświadczonym piłkarzu, który zapewni klasę i wyrównanie poziomu. Fryzowie jednak zarzucą sieci na kolejną piłkarską perełkę.

Ok, teraz słowo o Islandczyku, który zapewne też nie jest znany szerszej publiczności. W krainie gejzerów od kilku lat obserwujemy wysyp piłkarskich talentów. Oprócz wspomnianego już głównego bohatera tego tekstu są jeszcze Gylfi Sigurdsson, Kolbeinn Sightorsson czy Aron Gunnarson. Nasz bohater do Heerenveen trafił w sierpniu 2012 roku za kwotę uwaga... 500 tysięcy euro z belgijskiego Lokeren.

Czyli mniej więcej tyle, ile Legia Warszawa wydała by zakupić Orlando Sa. Wychowanek Fjolniru w Holandii zaczął grać naprawdę świetnie. Efekt? Nie tak dawno hiszpański Real Sociedad wyłożył za niego kwotę szesnastokrotnie większą. Co takiego robił Finnbogasson, że stał się ulubieńcem kibiców a później najdroższym Islandczykiem w ostatnich latach, określanym następcą Eidura Gudjonsena?

Odpowiedź jest prosta. Strzelał bramki. Dużo bramek. W ostatnim sezonie 29, wcześniej 24 - tylko w rozgrywkach ligowych. Pamiętając, że jego klub jest typowym ligowym średniakiem (kolejno 9 i 5 miejsce w tabeli) wyniki robią wrażenie. W Heerenveen zrobiono interes życia. Piłkarz, za którego zapłacono 500 tysięcy euro, zarabiający 11500 tysiąca euro tygodniowo (644000 euro rocznie!) spłacił się z nawiązką. Łączny pobyt Finnbogasona w ich zespole kosztował Fryzów mniej więcej 1,8 miliona euro.

Licząc wszystkie spotkania, w których Alfred zapewnił punkty dla Heerenveen (musiał mieć udział przy co najmniej 50% bramek dających remis/zwycięstwo, licząc gole i asysty) uzyskałem wynik 71 punktów zapewnionych przez jednego piłkarza. Ile oczek zdobyło łącznie Heerenveen? 99. Przeliczając na pensję i koszt transferu: jeden punkt zdobyty przez Finnbogasona kosztował Fryzów około 25000 euro a jeden jego gol - 34000 euro.




Myślę, że w odpowiedni sposób przedstawiłem wam tragizm, w którym znalazłoby się 3/4 klubów po stracie takiego zawodnika. Trzy czwarte, ale nie Heerenveen. A to z bardzo prostego powodu. W ostatnich dziesięciu latach klub ten "wydał na świat" czterech królów strzelców ligi holenderskiej. Jeden z nich - Klaas Jan Huntelaar co prawda kończył sezon już jako zawodnik Ajaxu, ale w barwach Fryzów zdobył ponad połowę bramek.
Bas Dost, Alfonso Alves i wspomniani wcześniej Huntelaar i Finnbogason wzbogacili budżet klubu o 41 milionów euro (!), każdy z nich kosztował więcej niż wykupieni w ostatnich latach z warszawskiej Legii młodzi, obiecujący Polacy. Wniosek jest prosty. Fryzowie mają niebywałego nosa do interesów. Podczas gdy większość klubów ligi holenderskiej boryka się z finansowymi problemami, oni wciąż trwają dzięki pieniądzom za sprzedaż najlepszych snajperów Eredivisie.

Przed nowym sezonem zadawano sobie pytanie: kto będzie następcą Islandczyka? Nowy trener Dwight Lodeweges, będzie miał do dyspozycji cały zastęp młodych gniewnych, którzy chcą pójść śladami Alfreda Finnbogasona. Za największy talent uważa się Bilala Basacikoglu - Holendra z Tureckimi korzeniami. W poprzednim sezonie zdobył on 6 bramek i miał 5 asyst w Eredivisie.

Z wypożyczenia w Heraclesie Almelo wraca strzelec 8 goli - Mark Uth a do drużyny dołączył 19-letni Pascal Huser, który dwa lata temu został Mistrzem Europy. Młodzież swoim doświadczeniem ma wspierać Thomas Dalgaard, 30-letni Duńczyk, który jest blisko podpisania kontraktu z zespołem Fryzów. Jak będzie wyglądało życie po Finnbogasonie? Przekonamy się już 9 sierpnia, kiedy w pierwszym meczu nowego sezonu na Abe Lenstra Stadion przyjedzie Dordecht.


Obserwuj autora na https://twitter.com/SzymonSzaman7

4 komentarze:

  1. Alfred Finnbogason podpisał pięcioletni kontrakt z Realem Sociedad, po pozytywnie przeprowadzonych badaniach lekarskich zawodnik podpisał kontrakt z klubem do czerwca 2018 roku.Sociedad skorzysta na tym transferze i za kilka lat bedzie sie nim szcycic

    OdpowiedzUsuń
  2. Heerenven zawsze miało w swoich szeregach świetnych napastników i trzeba analiz zeby to wiedziec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie wszystko zebrane w jednym tekscie. Oby tylko kolejni snajperzy Heerenven nie zagineli w akcji i zrobili wielkie kariery

    OdpowiedzUsuń
  4. Tekst fajny, ale niewiele dowiedzialem sie o samym klubie, mimo ze od tego autor zaczynal tekst. Wiekszosc tekstu to takie didaskalia

    OdpowiedzUsuń