facebook

środa, 13 sierpnia 2014

Kasa misiu, kasa

Milan / fot. PAP

Ostatnie lata mercato w Milanie nie należą do najlepszych w historii tego klubu. Zaledwie 35 milionów euro wydanych na transfery może to tylko potwierdzić. Klub z długoletnią tradycją w końcu odczuwa skutki źle wykorzystanego marketingu i depresji w jakiej znalazł się włoski futbol. Co zrobić, gdy w tak wielkim zespole jak Milan brakuje pieniędzy, żeby utrzymać poziom gwarantujący nawiązanie do wspaniałej tradycji?


Rossoneri znaleźli czasowe rozwiązanie - szukanie wolnych agentów i piłkarzy w cenie największych talentów polskiej ekstraklasy. Rozwiązanie niegłupie, bo w końcu w ten sposób w Mediolanie zobaczymy swego czasu czołowego środkowego obrońcę świata - Alexa, uznanego w Serie A Jeremy'ego Meneza czy też znakomitego golkipera, Diego Lopeza. Są to nazwiska znane każdemu i na pewno każdy oczekuje od nich gry na najwyższym poziomie. W czym więc tkwi problem, skoro kibice Milanu do spółki z coraz bardziej ubogą rodziną Berlusconich próbują ratować klub na wszelkie sposoby?

Po pierwsze - w tym, że ten ratunek wygląda podobnie jak pamiętna walka ŁKS-u Łódź lub Cracovii Kraków o utrzymanie w ekstraklasie. Nawet jeśli Cracovii się to udawało to na jak długo można było być spokojnym, że wszystko jest dobrze? Kilka miesięcy? Nie, to zawyżona liczba. Powiedzmy sobie szczerze, Milan nie ma żadnego planu na przyszłość. Średnia wieku 28-osobowej obecnie kadry zespołu to aż 27 lat! Jeremy Menez, najmłodszy nabytek ma dokładnie tyle samo na karku, a najstarsi Alex i Diego Lopez liczą sobie 32 wiosny...

Po drugie - nie tego oczekują fani. Kibicom Rossonerich ciężko jest przestawić się o 90 stopni w ciągu kilku sezonów. Kiedyś Szewczenko, Ibrahimović czy Thiago Silva a dziś Matri, Birsa i zesztywniały, zepsuty do reszty Essien. Sinusoida? Nie, to po prostu drastyczny spadek w dół. Coś jak krach giełdowy - wszystko runęło w jednej chwili. Berlusconi nie ma pieniędzy, Galliani chce zaoszczędzić, a skutek tego jest taki, że do klubu trafiają piłkarze, bądźmy szczerzy - niechciani piłkarze. Niewiele klubów się nimi interesuje, niewiele klubów chciałoby ich widzieć u siebie... Więc wybierają stary i poczciwy Milan. Klub stabilny finansowo, z resztą fanów i aspiracjami do gry w Lidze Mistrzów.

Jaka jest geneza tego problemu? Finansowe eldorado w latach 90 i na początku XXI wieku nie miało końca. We Włoszech piłką rządził pieniądz, który nie zawsze był wydawany jak trzeba. Owszem, sprowadzano gwiazdy i płacono im krocie jednak nikt nie zadbał o to, żeby tą płynność utrzymać. Tak było w przypadku większości klubów, ale... nie Milanu. Rossoneri zawsze byli kasiaści, bo premier Włoch nie skąpił grosza na ukochany zespół. Czy klub padł ofiarą króla "Bunga bunga" i jego zmarnowanego majątku? Może, poniekąd tak. Najbardziej jednak Milan ucierpiał przez swoich rywali. Szastającego forsą Lazio czy Parmy, które spektakularnym upadkiem sprawiły, że wielka włoska piłka runęła w gruzach. Oczywiście - wielka trójka wciąż odnosiła sukcesy. Problem jednak tkwił w tym, że słabnąca z roku na rok liga nie przyciągała inwestorów. Pogłębiający się kryzys doszedł do takiego punktu, że niedawno Roma musiała błagać Nike o kontrakt rzędu niecałych 4-5 milionów euro ROCZNIE. To mniej niż Manchester United będzie dostawał miesięcznie od Adidasa. MIESIĘCZNIE. A przecież 20 lat temu każdy piłkarz PL marzył o ofercie ze słonecznej Italii...

Włoski futbol został brutalnie zdyskryminowany. Fanów calcio, których znam osobiście mogę policzyć na palcach jednej ręki. Najgorsze jest to, że to droga bez powrotu. Nie ma już ratunku dla Italii. Jedynie Juventus broni dzielnie resztek honoru Półwyspu Apenińskiego w Europie. Być może coś więcej ugra Roma czy Napoli, może nawet powracający na salony Inter ale... To nie wystarczy. Młodzież na całym świecie podobnie jak wielcy piłkarze zapomniała o Włoszech. Zapomniała o pięknym kraju z jeszcze piękniejszą futbolową tradycją przez głupotę działaczy, którzy myśleli, że pieniądze rosną na drzewie. Co za kilka lat pozostanie fanom włoskiej piłki? Wspomnienia i marzenia o sukcesach na półce o nazwie "fantastyka"?

Miejmy nadzieję, że nowe nabytki Milanu spiszą się lepiej niż poprzedni darmowy zaciąg "Łysego". Jeśli nie, Rossoneri mogą zostać postawieni na bardzo niebezpiecznej i wąskiej krawędzi. Bez solidnej szkółki (jeden, dwóch świetnych juniorów na dwa lata? proszę was...), bez jakiegokolwiek magnesu dla gwiazd lub chociażby talentów z całego świata (no chyba, że zgodnie z oczekiwaniami władz każdy będzie chciał podpisać kontrakt w "Casa Milan") i ze śmiesznym (choć dla mnie bardziej żenującym) sposobem prowadzenia transferów z dopłatami od zawodników nie da się zbudować wielkiej drużyny na miarę tej, w której grali Paolo Maldini, Andrij Szewczenko czy Ricardo Kaka... Wtedy trzeba będzie się pogodzić z tym, że zawodnicy tacy jak El Shaarawy i Mastour będą szukali sposobności, by wyrwać się z Mediolanu jak najszybciej. A z kupowanymi za grosze doświadczonymi zawodnikami Milan świata nie zwojuje.

2 komentarze:

  1. "Uzanego w Serie A Jeremy'ego Meneza" - jak on może być uznawany za gwiazdę w Serie A, skoro piłkę kopał głównie we Francji, a w Romie był cieńki jak skisłe ogórki. No i troszkę dziwne jest to, że w jednym z akapitów wypowiadasz się pozytywnie o polityce transferowej Milanu, by chwilę potem skrytykować go za ściąganie starych dziadków, a na końcu uznać, że wszelakie ich działanie są bez sensu. Dziwne przesłanie, choć zgadzam się z końcówką. No i wgl widzę, że zaczerpnęło się z moich rad z poprzedniego komenta i wspomniano o krachu calcio na początku stulecia. Całkiem spoko, choć jest to bardziej temat na osobny artykuł, bo z jednego dłuższego akapitu za dużo się nie dowiesz. Ogl to 4/5 i pracuj dalej, na pewno o wiele lepszy tekst niż ten o Romie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie znów na siłę kontrowersje i oryginalność. Teksty pisane pod tezę

    OdpowiedzUsuń