facebook

wtorek, 5 sierpnia 2014

Don Leo - Ojciec Chrzestny polskiego sukcesu

Od ostatniego sukcesu polskiej reprezentacji mija już siedem lat. To właśnie wtedy, po raz pierwszy w historii awansowaliśmy do finałów Mistrzostw Europy. Ojców sukcesu było kilku, ale ten najważniejszy nazywał się Leo Beenhakker. Trener, którego dziś wspominamy z sentymentem, choć kiedy pracował w Polsce był częściej krytykowany niż chwalony. Co takiego miał Holender, co stworzył wyjątkowego, czym wyróżniał się na tle kolejnych selekcjonerów naszej kadry, dowiecie się czytając poniższy tekst.

Patrząc na dzisiejszą reprezentację i tę prowadzoną przez Leo w pierwszym okresie jego pracy ciężko doszukać się podobieństw. Można za to znaleźć mnóstwo różnic. Czym Beenhakker zawojował Europę mając w składzie przeciętnych graczy? Zapraszam do pięciopunktowej analizy.

1.Autorytet

Holenderski szkoleniowiec przyszedł do Polski na zasłużoną emeryturę. A przynajmniej tak wielu sądziło. Mówiło się, że nie będzie mu zależało, zastanawiano się co mu może dać nasz kraj. Beenhakker przyszedł do Polski jako człowiek niezwykle utytułowany, były trener Realu Madryt i osobnik z wielką charyzmą. Często mówi się, że to trenerskie CV jest tym, co budzi największy szacunek. Holender niemal z marszu stał się psem przewodnikiem dla ślepców, czyli naszych piłkarzy. Polscy zawodnicy bezgranicznie zaufali selekcjonerowi naszej kadry, uwierzyli w jego magię i byli gotowi pójść za nim w ogień. To co mówił Leo było dla naszych zawodników świętością, jego słowa budziły respekt, a wyniki potwierdzały jego renomę. Trener musi cały czas utrzymywać piłkarzy w stanie między strachem, a zachwytem. Beenhakker potrafił to robić perfekcyjnie.

2.Mentalność zwycięzców

Każdy kolejny punkt tej analizy będzie łączył się z poprzednim. Leo Beenhakker dzięki zdobytemu szacunkowi mógł w spokoju pozwolić sobie na dalszy rozwój swojej pracy. Kodem DNA naszej reprezentacji prowadzonej przez Holendra była walka, determinacja i wola zwycięstwa. Były trener Ajaxu Amsterdam zaszczepił w naszych piłkarzach mentalność zwycięzców i przekonał ich, że niemożliwe nie istnieje. Dzięki jego słowom i wspaniałym rozmowom motywacyjnym Polacy uwierzyli w to, że można wygrywać z najlepszymi na świecie. Leo nigdy nie był wielkim strategiem, nie słynął z niespodziewanych wariantów taktycznych, ale był mistrzem mobilizacji. I doskonałym psychologiem. Tak świetnym, że przekonał ligowych rzemieślników (Bronowickiego i Golańskiego), że Ronaldo to też człowiek I że można go zatrzymać.

3.Rodzinna atmosfera

Dzięki szacunkowi i wpojonej mentalności zwycięzców Beenhakker w kolejnej fazie swojej pracy ze swobodą stworzył rodzinną atmosferę w kadrze. Piłkarze z utęsknieniem czekali na kolejne zgrupowania reprezentacji, z wielką radością zjawiając się na każdym z nich. Nie zawsze w najwyższej formie, nie zawsze odpowiednio przygotowani, ale zawsze zmotywowani i pełni nadziei na sukces. Gotowi również na figle, które w tamtym czasie w polskiej kadrze były na porządku dziennym.

4. Zespół

Holenderski trener zrobił z grupy polskich piłkarzy zespół. Drużynę, która razem przegrywała i razem wygrywała. Taką, która była ze sobą na dobre i na złe. Bez względu na wynik okoliczności i wagę nadchodzącego spotkania. Polacy walczyli na śmierć i życie, a każdy z nich doskonale wiedział jakie ma zadania na boisku. Organizacja gry, zespołowość i wiara w sukces były na najwyższym światowym poziomie. Zawodnicy imponowali zaangażowaniem, charakterem i walecznością. A więc dokładnie tym, co wpajał im przez długie miesiące Leo Beenhakker.

5.Wizja i organizacja

Leo Beenhakker od początku swojej pracy miał własną filozofię prowadzenia reprezentacji, którą podczas eliminacji Euro 2008 znakomicie wprowadzał w życie. Stawiał na zawodników dotąd nieznanych, przez niektórych wyśmiewanych, czasem wyszydzanych. Miał swoich ludzi od zadań specjalnych i jak nikt potrafił dotrzeć do piłkarzy.

a) solidni, ligowi rzemieślnicy 

Gdy Holenderski selekcjoner naszej reprezentacji postawił na nieznanych dotąd Bronowickiego i Golańskiego w polskich mediach zawrzało. Wielu dziennikarzy uważało Leo za wariata, zresztą z pismakami nigdy nie miał łatwo. Beenhakker trzymał się jednak swojej wizji, a dwójka solidnych rzemieślników z powodzeniem powstrzymywała najlepszych skrzydłowych świata. Problemy z polskimi obrońcami mieli choćby Tomas Rosicky czy Cristiano Ronaldo. I mimo, że Leo był bliski kompromitacji w eliminacjach EURO 2008 wciąż trzymał się swojego planu. Swojego przepisu na sukces.

b) ludzie od zadań specjalnych 

Beenhakker miał też swoich ulubieńców. Z Ebim Smolarkiem pracował już w Feyenoordzie i z miejsca postawił na ówczesnego zawodnika Borussi Dortmund. Ufał mu bezgranicznie, co poskutkowało świetną formą i golami polskiego napastnika. Z Mariuszem Lewandowskim sytuacja była zupełnie inna. Defensywny pomocnik po przedwczesnym zejściu z boiska w jednym z meczów nie podał ręki trenerowi kadry, co wywołało burzę. Lewandowski za swoje zachowanie przeprosił, a Don Leo trzy dni później dał mu szansę gry w meczu z Portugalią. Spotkanie to było popisem zawodnika Szachtara Donieck i jednym z najlepszych występów w jego karierze. Znów starszy Pan z Holandii miał rację. Znów jego pomysł był najlepszym z możliwych.

c) odpowiednie podejście do piłkarzy

Wspominałem o tym, że Holender potrafił perfekcyjnie utrzymywać wśród piłkarzy stan między zachwytem, a strachem. Beenhakker świetnie wyczuwał jak zachować się w danej sytuacji. Często bazował na intuicji, jeszcze częściej na doświadczeniu. Wiedział, kiedy krzyknąć, a kiedy  pochwalić danego zawodnika. Wiedział, kiedy jest czas na ciężką prace, a kiedy na dokarty. Jak pisałem wyżej, miał kapitalne podejście do piłkarzy, a przy tym apelował o spokój. Jego "step by step" przeszło do historii polskiej piłki. Wiedział co robi, na co się godzi i jakie mogą być efekty jego decyzji. Był mistrzem motywacji, której tak bardzo brakuje dziś polskim piłkarzom. Reprezentanci go uwielbiali i stali za trenerem murem nawet w sytuacjach kryzysowych.

21 komentarzy:

  1. Chamski beton z PZPN-u tak traktował tego genialnego trenera, że jeszcze długo nikt szanujący się nie będzie chciał wstąpić do "polskiego piekiełka". Za kadencji Beenhakera nasza reprezentacja była wyżej w rankingu FIFA niż Niemcy. Po raz pierwszy w historii zagraliśmy na Euro. To że nie zdobyliśmy mistrzostwa Europy to chyba nikogo nie dziwi (chociaż pamietam zapaleńców którzy w STS obstawiali Polskę :-) Ten ich optymizm też nie wziął się znikąd. Przecież graliśmy wówczas dobry futbol. Pamietacie jak wam wszystkim szczęki opadły po meczu z Portugalią? Grali jak na PlayStation :-) To zasługa właśnie tego siwego staruszka, który dał wiarę w to, że można wygrywać z każdym. Zrobił on wówczas znacznie więcej. Otworzył drogę do reprezentacji dla wielu młodych dając im wiarę i nadzieję, że swoją dobrą grą mogą zasłużyć na powołanie a nie tylko cały czas ta sama "klika". Do dnia dzisiejszego nie zostało wyjaśnione na jakiej zasadzie "Rasialdo" dostawał te powołania. Czy Janas był jego wujkiem czy menadżerem? Pan przez wielkie "P" Beenhaker zaangażował się również w promowanie futbolu wśród dzieci i młodzieży. Budowa dobrej reprezentacyjnej piłki to proces wieloletni i On o tym wiedział. Czy widzieliście może któregoś późniejszego tzw. selekcjonera na jakimś turnieju dziecięcym żeby chociaż autograf dzieciom dać? (Inna sprawa,że pokażcie mi dziecko, które chciałoby autograf od Smudy lub Fornalika :-p ) Podsumowując: zacząć naprawiać należy od posprzątania w PZPN. Niestety musi najpierw wymrzeć to pokolenie, które we krwi ma procedery rodem z filmu "piłkarski poker". Nie możemy marzyć o szybszej naprawie bo jest to taka sama fikcja jak z samooczyszczaniem się środowiska lekarskiego. Ręka rękę myje i dobry trener z zagranicy zawsze będzie zawadzał i blokował miejsce dla "swojego ziomka" jakiegoś delegata na zjazd PZPN :-( .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko pieknie ładnie tylko skąd ty wziales to: "Za kadencji Beenhakera nasza reprezentacja była wyżej w rankingu FIFA niż Niemcy" ? Polska najwyzej była na 16-17 msc, Niemcy nie wypadały poza 10. A druga sprawa to Rasiak.. z Portugalia w Chorzowie grał od pierwszej minuty, dobrze jak nigdy i asystował Ebiemu przy jednej z bramek.

      Usuń
  2. Leo trener z charakterem i wielka charyzma. Jakis czas temu wrocil do Trynidadu i Tobago, czas na powrot do PL. Szkoda, ze nie prowadzil nas na Euro 2012

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Polski nigdy nie wróci. Po tym jak potraktował go PZPN mogliby go całować w d... a i tak nie chciałby wrócić.

      Usuń
  3. Co racja to racja Leo to był gość......pokazywał jak się trenuje chłopaków...ee szkoda czasy minęły.... dalej twierdzę że trzeba postawić na dobrego trenera zagranicznego np. petrescu lub langeberck i asystenci nowak i warzycha

    OdpowiedzUsuń
  4. kadra nie jest od trenowania, tylko od grania! selekcjoner, jak sama nazwa wskazuje, wybiera piłkarzy, którzy mają całe programy treningowe w KLUBACH, na kadrze powinny być lekkie treningi i przede wszystkim taktyka i stałe fragmenty gry, a nie ćwiczenia fizyczne. No i oczywscie cwiczenia mentalne

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeba tez dodac, ze praca Leo miala dwie fazy. Zatrudnil go Listek, ktory go bardzo szanowal i dawal mu swobode. Potem byl Lato, jeden wielki nieudacznik, ktory nie umial go nawet zwolnic. Wyobrazacie sobie BEenhakkera i polskie Euro?

    OdpowiedzUsuń
  6. No wyżej niż Niemcy to nie byliśmy ale rzeczywiście rekordowe najwyższe w historii 16. miejsce mieliśmy. Trzeba przyznać. Panowie Smuda i Fornalik również przyczynili się do osobliwego rekordu najniższe w historii 75. miejsce

    OdpowiedzUsuń
  7. Żeby tak nasi zmądrzeli i zatrudnili ponownie tego wielkiego trenera znanego na całym świecie ,który w Polsce wg. kibiców uważany jest za jednego z najlepszych trenerów wszech czasów ,bo przeciez mistrzostwa Europy to my realiści od niego nie wymagaliśmy panie Lato. Wasze chamskie w sposobie rozstanie się z tym słynnym Holendrem ,jeszcze długo będzie się mścić na naszym futbolu ,los potrafi sprawiedliwie się rewanżować Wasze Pzpn-u

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam do poczytania komentarzy z 2009 roku. Obraniak byl uwielbiany przez kibicow za Leo Beenhakkera. Nawet on gral kapitalnie i nic mu nie przeszkadzalo

    OdpowiedzUsuń
  9. oprosze Pana Benhakera do Reprezentacji Polski...zrobil bardzo duzo dobrego, co potem skutecznie spier* niejaki Smuda...O obecnym "selekcjonerze" to mi sie w ogole gadac nie chce, bo jak widze 1:1 z kelnerami to mi wstyd, ze jestem Polakiem...z calym szacunkiem dla druzyny Moldawi, Polska powinna ich rozniesc jesli chce liczyc sie jeszcze w ogole w Europie jako sredniak...Swoja droga jest kilku trenerow, ktorzy mogliby zrobic cos fajnego z tymi miernotami, ktorych nazywamy reprezentantami...Ot taki Bilic albo Hidding...Ze o Heynckesie nie wspomne...trzeba tylko chciec. O pieniadzach nie rozmawiamy, bo po Euro 2012 nie mowmy, ze nas nie stac, ale to dzialacze sie nachapali, a kasa nie zostala przeznaczona tak jak powinna byc

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziś mamy dobrych zawodników, a nie ma komu robic. Sytuacja odwrotna. Tesknie za Leo. Tylko trener zza granicy

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamietacie jeszcze te okrzyki na meczach, LEO, LEO! dziekujemy za to co zrobiles! ; )

    OdpowiedzUsuń
  12. Leo dal nam zapomniec przynajmniej na chwile o sukcesach z lat 70. i 80. i stworzyl swoja historie. BEton z PZPN jednak niestety wygral, gdy Lato zostal prezesem

    OdpowiedzUsuń
  13. Mistrz motywacji, dobrze napisane. Leo byl tez czlowiekiem, ktory umial przemowic i wiedzial co mowi. Mial ten szacunek, a dzisiaj co? Ciekawe jak wygladaly rozmowy motywacyjne Smudy lub Fornalika

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspomninam Leo i łezka w oku się kręci.

    OdpowiedzUsuń
  15. PZPN popełnił niewybaczalny błąd zwalniając Leo. Różnica jest bardzo prosta i zauważalna. Nawałka wspaniały piłkarz, ale to było wiele lat temu. Jako trener jeździł na szkolenia. Szkolenia jednak nie wystarczają, aby prowadzić kadrę na poziomie międzynarodowym. Tutaj potrzeba doświadczenia w wielu klubach poza granicami kraju. Leo ma tych doświadczeń multum. Trenował Real Madryt, czy też zespoły nawet w Meksyku. Nawet jeśli nie wyszły mu jedne eliminację. On wie lepiej jak reagować na boisku. Przecież on pracę jako trener rozpoczął długo przed tym kiedy to Nawałka zaczął grać w piłkę na światowym poziomie. Po drugie był bardzo bliski szkolenia w Holandii. Nie muszę pisać, że Holandia ma jednych z najlepszych trenerów trenujących grupy młodzieżowe.

    Nawałka się dopiero uczy reprezentacji, bo on nic jeszcze w trenerskiej piłce nie osiągnął... Bo co osiągnął? To jest błąd, że dajemy szansę osobom które niczym jeszcze wielkim nie zaskoczyły. Marnujemy przez to kolejne młode pokolenia. Reprezentacja powinna być nagrodą za całą wielką karierę.

    Leo przejął reprezentację Holandii w 1990 po 3 latach w Realu Madryt, po Ajaxie i Feyenoordzie. Nawałka po dwóch sezonach w Górniku Zabrze. Taka jest smutna różnica. Polscy trenerzy uczą się dopiero nowoczesnej piłki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Maks masz w większości rację, ale Nawałka jednak uczył się przy Leo. Co innego, że polscy trenerzy nie mają dziś autorytetu

    OdpowiedzUsuń
  17. Panowie,ale czemu PZPN chce ino polaka na trenera!! bo chca miec kontrole nad wyborem pilkarzy, a ze debile nieznaly angielskiego to zrobily z leo ofiare!! przynajmniej dostal sie z nami do euro!! lato to patalach i tyle!! powinien odejsc jego pora sie konczy!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Zwolniono Leo, a potem zaczęła się masakra. Protest gonił protest i tak jest do dzisiaj. Gdzie sie podziala tamta druzyna i kibice?

    OdpowiedzUsuń