facebook

piątek, 1 sierpnia 2014

Marketing po polsku


Znicz Pruszków był jednym z wielu klubów, które miały swoje pięć minut. Sportowe pięć minut, których nikt nie potrafił przekuć na sukces marketingowy. Minęło sześć lat od odejścia z klubu Roberta Lewandowskiego, a po kapitalnych meczach i pełnym stadionie nie zostało już nic.


Rok 2006 – Znicz otwiera nową trybunę, naprawdę ładną, zadaszoną, mogącą pomieścić dwa i pół tysiąca widzów. Oficjalna inauguracja odbywa się podczas meczu Pucharu Polski z samym Groclinem Grodzisk Wielkopolski. Spotkanie ma promować Znicza, więc bilety rozdawane są za darmo. Rozchodzą się one na pniu, a zainteresowanie nie maleje. Ostatecznie na stadionie stawia się około 4000 tysięcy kibiców. Trybuna główna jest wypełniona po brzegi, a pozostali fani zajmują wszystkie inne miejsca, z których mogą zobaczyć zmagania piłkarzy. Ostatecznie zespół z Pruszkowa przegrywa 1-2, ale wszyscy zgromadzeni na stadionie opuszczają go z przekonaniem, że zobaczyli kawał dobrego futbolu.

Na meczach ligowych frekwencja już tak nie powalała, ale niespełna rok później Znicz wywalczył awans do dawnej drugiej ligi i od tego momentu przestał być lokalnym klubikiem z Pruszkowa, a poważaną w okolicy marką. Na mecze do beniaminka przyjeżdżały takie firmy jak Lechia Gdańsk, Śląsk Wrocław, Arka Gdynia czy Polonia Warszawa. Na każdym spotkaniu frekwencja wynosiła prawie dwa i pół tysiąca kibiców, a w hitowych starciach niektórzy wracali do domu z kwitkiem, bo zabrakło dla nich biletów. 

Ten piękny sen nie trwał jednak długo. Znicz zagrał dwa świetne sezony w drugiej a następnie w pierwszej lidze(zmiana nazwy), ale potem było już tylko gorzej. W trzecim sezonie w pierwszej lidze kibiców zaczęło ubywać. Do tego doszła jeszcze słaba gra, która zakończyła się spadkiem. Od tego czasu pruszkowski zespół pozostaje w drugiej lidze, a na mecze przychodzi od 300 do 500 fanów

Można powiedzieć, że to historia jak każda inna – był sobie klub z niezbyt dużego miasta, awansował, przez chwilę dobrze grał, kibice chodzili na mecze, potem spadł, a kibice zniknęli wraz z wynikami. Nie chodzi jednak o to, że Znicz spadł, bo nie miał sponsora, żeby grać na takim poziomie i nie było pieniędzy na zatrzymanie graczy pokroju Lewandowskiego, Lewczuka czy Osolińskiego. Chodzi o zmarnowany potencjał marketingowy.

Przedsprzedaż biletów? Coś takiego nie istniało i nie istnieje do dziś. Kilka lat temu wprowadzono bilety imienne, a w Pruszkowie nikt nie postawił na komputeryzację. Wygląda to więc tak: blisko sto osób stoi przy kasach jeszcze pół godziny przed meczem, żeby kupić bilet. Większość z nich spóźnia się na pierwszy gwizdek, bo cały czas stoi w kolejce. A to z bardzo prostego powodu. Otóż pani lub pan, która wspomniane bilety sprzedaje musi teraz wziąć dowód, przepisać dane z dowodu na jakąś kartkę papieru, to samo na bilet, plus ręcznie odhaczyć na jeszcze innej kartce, które miejsce zostało sprzedane. I tak z każdą osobą przed każdym meczem. 

W sumie można by kupić karnet, który kosztuje jakieś 150zł. Ale jak wygląda w Pruszkowie sprzedaż karnetów? Dwa tygodnie do ligi, ludzie na stronie zaczynają się dopytywać. Odpowiedź: szczegóły wkrótce. Za tydzień pierwszy mecz i pojawia się upragniona informacja, że karnet można nabyć całe trzy dni przed pierwszym meczem. W tym sezonie jednak padł rekord. Liga zaczyna się od meczu wyjazdowego, a sprzedaż karnetów rozpocznie się… cztery dni po tym właśnie spotkaniu.

Klub piłkarski musi być jak firma, musi świadczyć usługi tak, żeby klient był zadowolony. A czy idąc do kina chcielibyście stać w półgodzinnej kolejce i jeszcze spóźnić się na sens? Raczej nie i po kilku takich sytuacjach stwierdzicie słusznie, że skoro ktoś nie chce waszych pieniędzy, to możecie je wydać gdzie indziej. Oczywiście, klub piłkarski to nie kino. Kino możemy zmienić co tydzień. Klubu piłkarskiego nie, bo w jakiś sposób jesteśmy do niego przywiązani. Jak jednak kibic ma być przywiązany do Znicza, jeżeli nikt nie dał mu szansy się przywiązać? Do dziś pamiętam sytuację, która wydarzyła się po jednym z meczów.

 Podchodzi do mnie mężczyzna z dwójką dzieci i pyta się, gdzie może dostać takie rzeczy, wskazując jednocześnie na mój szalik i koszulkę meczową. A ja z przykrością musiałem odpowiedzieć mu, że nigdzie. Bo koszulki były sprzedawane na tym stadionie raz i było to jakieś siedem lat temu. Teraz jak ktoś chce mieć meczową koszulkę Znicza, to musi załatwiać ją sobie sam przez sponsora - Zinę, a z tego co wiem, nie jest to łatwe. Z kolei szalik produkowała zorganizowana grupa kibiców za swoje pieniądze, a następnie je sprzedawała, ale obecnie tej grupy już nie ma.

Dzisiaj jakieś tam pamiątki są sprzedawane przez klub, ale aż chce się powiedzieć: rychło w czas. Boom na kibicowanie Zniczowi się skończył. Nikt nie zrobił z tymczasowych sympatyków tego klubu fanów z prawdziwego zdarzenia, którzy raz na dwa tygodnie założą koszulkę oraz szalik i wybiorą się na stadion, żeby przeżywać zwycięstwa i porażki swojego ukochanego klubu.  A tak mamy jeden z setek klubów w Polsce, na którego mecze chodzi raptem kilkaset osób. 


Obserwuj autora na https://twitter.com/RCygan93

I tutaj trzeba sobie zadać kluczowe pytanie dla przyszłości naszej piłki: Jak mamy gonić lepsze ligi, skoro w teoretycznie profesjonalnych klubach nikt nie potrafi zadbać o podstawowy marketing ? A patrząc po frekwencjach nawet w Ekstraklasie, można wyciągnąć wnioski, że Pruszków nie jest jednostkowym przypadkiem w tym kraju.


6 komentarzy:

  1. Dla mnie to prawdziwa plaga. Zgadzam się z autorem, że komputeryzacja jest ważna, ale przede wszystkim trzeba miec na kogo chodzic. Nasza liga nie ma gwiazd, to nie ma i kibicow na stadionach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sytuacja Znicza jest jedną z wielu. Popatrzmy na ceny karnetów i biletów na mecze. Przecież w żadnym stopniu nie są adekwatne do poziomu sportowego

    OdpowiedzUsuń
  3. Beznadziejne wyniki i słaba postawa na boisku też są przyczyną. Polska to nie Niemcy i nie ma też tutaj takich zarobków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat w przypadku Znicza uważam, że nie należy narzekać na ceny biletów i karnetów. Bilet normalny kosztuje 10zł. Średnio mamy dwa albo trzy mecze na miesiąc, a to nam daje jakieś 30zł. Karnet na cały sezon kosztuje 150zł(w cenie jest jeszcze jeden mecz Pucharu Polski). Do tego bilety i karnety ulgowe za połowę ceny. Wiadomo, że zarobki w Polsce są raczej niskie, ale wydaje mi się, że 150zł na rok to nie jest zaporowa kwota.

    A co do poziomu sportowego - to jest niestety system naczyń połączonych. Z jednej strony kibice tłumaczą się, że nie chodzą na mecze, bo poziom słaby. Z drugiej żaden sponsor nie będzie chciał zainwestować poważnych pieniędzy w klub, na którego mecze chodzi maksymalnie 500 osób.

    Ja osobiście jestem trochę dziwny, bo lubię sobie pójść z kolegami w weekend nawet na mecz okręgówki czy A-klasy, ale dla mnie wyjście, nawet na przeciętny mecz, to fajne urozmaicenie do futbolu na najwyższym poziomie, który oglądam tylko w telewizji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby nie obowiązkowe karty kibica byłoby dużo więcej kibiców. Miał byc bum, Euro, a dzialacze nie poradzili sobie z powaznymi problemami, o ktorych wiedzieli juz dawno

    OdpowiedzUsuń
  6. Rank 1 in Google for your keywords, Free trial on http://goo.gl/Muvuqq

    Feel free to visit my page :: Find Profitable Keywords with SECockpit Keyword Research Tool in a Matter of Seconds.

    OdpowiedzUsuń