Dziś cofniemy się w czasie o przeszło 25 lat, a dokładniej do dnia 26 maja 1989 roku, kiedy to na Anfield rozgrywana była ostatnia runda ówczesnej najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii- English Football League.
Legendarny stadion Liverpoolu jak zawsze tętnił życiem, jednak w tamtym
dniu powód do głośnego dopingu był szczególnie wyjątkowy. To
właśnie ostatnia kolejka ligowa miała decydować o najważniejszych
rozstrzygnięciach na angielskich boiskach, dzięki niej mieliśmy
poznać nowego zdobywcę tytułu mistrza Anglii.
Zespołem,
który rywalizował z uskrzydlonym po wcześniejszym finałowym
zwycięstwie w FA Cup Liverpoolem, był Arsenal. Trenerem
"Kanonierów" był wówczas George Graham, który do gry w
podstawowej "jedenastce" desygnował aż dziesięciu
Anglików i zaledwie jednego Irlandczyka. Zupełnie innego wyboru
personalnego dokonał Kenneth Dalglish, który w składzie "The
Reds" znalazł miejsce dla ośmiu graczy spoza granicy ojczyzny
Szekspira.
Tak
zatem prezentowały się pełne zestawienia przyszłych mistrzów
oraz vice-mistrzów Anglii:
Liverpool:
GK 1
Bruce Grobbelaar
CB 2
Gary Ablett
RB 4
Steve Nicol
CB 6
Alan Hansen
LB 3
Steve Staunton
RM 7
Ray Houghton
CM 5
Ronnie Whelan (c)
CM 11
Steve McMahon
LM 10
John Barnes
CF 8
John Aldridge
CF 9
Ian Rush
Arsenal:
GK 1
John Lukic
SW 5
David O'Leary
RB 2
Lee Dixon
CB 6
Tony Adams (c)
CB 10
Steve Bould
LB 3
Nigel Winterburn
MF 4
Michael Thomas
MF 7
David Rocastle
MF 8
Kevin Richardson
MF 11
Paul Merson
CF 9
Alan Smith
Sytuacja
w tabeli tuż przed ostatnim spotkaniem ligowym znacznie przybliżała
Liverpool do kolejnego tytułu krajowego, gdyż Arsenal tracił do
"The Reds" 3 punkty, dodatkowo mając gorszy bilans
bramkowy aż o 4 gole. W praktyce oznaczało to, że "Kanonierzy"
musieli pokonać Liverpool na Anfield różnicą przynajmniej dwóch
trafień. Nie
było to zadanie łatwe, gdyż "The Reds" w ówczesnym
sezonie uczynili twierdzę ze swojego stadionu, na którym drużynom
przyjezdnym ciężko było zdobyć choćby punkt.
Angielska
prasa na krótki czas przed hitowym meczem, całkowicie porzuciła
inne tematy i niemal w całości poświęciła się na analizowaniu
spotkania, które miało być zwieńczeniem kolejnego, kapitalnego
sezonu w English Football League.Napięcie
pośród kibiców i zawodników sięgało zenitu, wszyscy zgodnie
oczekiwali na finałowe starcie pomiędzy Liverpoolem a Arsenalem.
W
końcu nadszedł tak długo wyczekiwany dzień. Mecz rozpoczął się
o godzinie 21:05 czasu polskiego. Pogoda sprzyjała grze w piłkę,
pozostało tylko czekać na fantastyczne widowisko, które przyniesie
za sobą mnóstwo skrajnych dla kibiców obu klubów emocji.
Podobnie
jak przez większą część sezonu, Liverpool na własnym obiekcie
grał bardzo ofensywny futbol, przez co zawodnicy Arsenalu w
początkowej fazie meczu skupili się głównie na grze z kontrataku.
Pierwsze
ważniejsze wydarzenie miało miejsce już w 32 minucie spotkania,
kiedy to boisko opuścił niezwykle skuteczny Ian Rush, a zastąpił
go Peter Beardsley. Zmiana ta dość negatywnie wpłynęła na jakość
gry ofensywnej "The Reds", przez co do przerwy na tablicy
wyników widniał bezbramkowy remis.
Druga
połowa rozpoczęła się w wymarzony sposób dla gości. Zaledwie
siedem minut po wznowieniu gry do siatki Bruce'a Grobbelaara trafił
Smith. Od tamtej chwili Liverpool zaczął grać dużo ostrożniej,
mając w podświadomości fakt, że już tylko jeden gol Arsenalu
może pogrzebać ich marzenia o upragnionym tytule.
Coraz
większa nerwowość, która panowała w szeregach "The Reds"
sprawiła, że ostatnie 20 minut spotkania w głównej mierze miały
miejsce na połowie Liverpoolu. Mimo to, ataki Arsenalu nie były
szczególnie groźne. Można było odnieść wrażenie, że już nic
nie jest w stanie odebrać tytułu drużynie Kennego Dalglisha...
...nic
bardziej mylnego.
Już
w doliczonym czasie gry, przebojowa akcja Thomasa, która zakończyła
się golem na wagę mistrzostwa Anglii, całkowicie uciszyła
Anfield. (może poza sektorem kibiców Arsenalu, który aż wrzał od
pozytywnych emocji) Kiedy sędzia David Hutchinson zagwizdał po raz
ostatni, łzy kibiców Liverpoolu mieszały się z szałem radości
pośród sympatyków Arsenalu.
"Kanonierzy"
zdobyli upragniony tytuł, pomimo tego, że mało kto oczekiwał, iż
będą w stanie "podbić" stadion Liverpoolu. Jak w
późniejszym czasie wspominał Paul Merson, kluczem do zwycięstwa
nad "The Reds" była taktyka Georgea Grahama, który
oczekiwał od swoich zawodników skutecznej gry w obronie aż do 70
minuty, dopiero po upływie tego czasu, Arsenal miał rozpocząć
szturmowe ataki, które jak się potem okazało, przyniosły
oczekiwane skutki.
Mecz
Liverpoolu z Arsenalem jest do dziś określane mianem jednego z
najlepszych spotkań, jakie kiedykolwiek zostało rozegrane na
angielskiej ziemi. Doping, wielkie emocje i dramaturgia, ta
konfrontacja miała w sobie wszystko to, czego można oczekiwać od
takiego wydarzenia.
Ciekawostki
na temat spotkania:
-Kenny
Dalglish dokonał tylko jednej, wymuszonej zmiany, podczas gdy George
Graham dał szansę dwóm świeżym zawodnikom
-Sędzią
spotkania był David Hutchinson z Oxfordshire
-Frekwencja
na Anfield wynosiła 41,738 tys.
-Spotkanie
rozpoczęło się nieco później, niż początkowo przewidywano,
gdyż wielu fanów Arsenalu utknęło w korkach
-Przed
spotkaniem zawodnicy "Kanonierów" złożyli kwiaty w
pamięci o ofiarach tragedii na Hillsborough.
Patryk
Domagała
Genialny tekst. Dobrze tak powspominać historie.
OdpowiedzUsuńMożna się spodziewać jeszcze większej ilośći tego typu tekstów w najbliższym czasie :)
Usuń