Dwukrotny
mistrz Hiszpanii, czterokrotny mistrz Węgier, wielokrotny król
strzelców tamtejszej ligi, zdobywca 75 bramek w reprezentacji,
wicemistrz świata z 1954 roku, najlepszy strzelec tamtego mundialu.
Niekwestionowany król w grze głową. Przez lata jednak trochę
przykurzony, trochę zapomniany. Jak ta książka z poniszczoną
okładką , która leży długo na półce – nie pamiętasz tytułu,
jednak przeczytawszy ją , jesteś zachwycony. Tak samo jest
Sandorem Kocsisem – piłkarzem, który powinien być legendą.
Legendą porównywalną z Pele czy Maradoną.
W latach 50. był uznawany za jednego z najlepszych piłkarzy świata. Nic zresztą dziwnego. Najpierw zdobył 4 razy mistrzostwo Węgier, z kadrą wygrał Igrzyska Olimpijskie, by potem pojechać wraz z węgierską „złotą jedenastką” na mistrzostwa do Szwajcarii. Madziarzy byli zdecydowanymi faworytami do zwycięstwa, jednak ulegli w finale Niemcom. Kocsis został najlepszym strzelcem. W 6 meczach 11 razy znajdował drogę do siatki rywali. W reprezentacji był nie do powstrzymania – dla swojego kraju przez zaledwie 8 lat gry w kadrze, strzelił 75 bramek. To wszystko w zaledwie 68 meczach. To mniej od Puskasa, ale też przy zdecydowanie mniejszej liczbie meczów.
To
był niski, ale niesamowicie grający głową napastnik- przestrzeń
powietrzna w polu karnym rywala należała do Kocsisa. To w ten
sposób strzelił dwa gole Urugwajowi, które dały Węgrom
przepustkę do finału Mistrzostw Świata w 1954 roku. Węgier
strzelał masę bramek. W latach 1958- 1965 grał dla Barcelony. W
jej barwach 42 razy okazywał wyższość nad golkiperami rywali.
Przygoda
Sandora z piłką rozpoczęła się na dobre, gdy ten miał 15 lat
–wtedy to trafił do Ferencvarosu. W tym klubie zaczął grać w
seniorach. Jako, że był dobrze rokującym, młodym zawodnikiem,
dostał szansę w reprezentacji. W 1949 roku zdobył z
Ferencvarosem pierwsze w karierze mistrzostwo Węgier. Najlepsze było
jednak dopiero przed nim. W roku 1950 trafił do Honvedu, z
którym 3 razy świętował mistrzostwo kraju. Mierzący 177
centymetrów wzrostu napastnik wykręcał w lidze niesamowite
statystyki. Jeszcze w barwach Ferencvarosu dwukrotnie przekroczył
barierę 30 bramek w sezonie. W Honvedzie było już tylko lepiej. Tą
samą barierę złamał trzykrotnie, a w 1952 roku strzelając 36
goli, został najskuteczniejszym napastnikiem w Europie.
W
1956 roku na Węgrzech wybuchło powstanie. Piłkarze Honvedu
przebywali wtedy poza granicami kraju ze względu na mecz rewanżowy
w Pucharze Europy z Athleticiem Bilbao. Spora część tej znakomitej
drużyny ze stolicy Węgier zdecydowała się nie wracać już
więcej do kraju. Tak samo postąpił też Kocsis, który uciekł do
Szwajcarii. W kraju był już oczywiście skreślony, nie mógł już
też więcej grać dla kadry narodowej. Nie była to zapewne łatwa
dla niego decyzja, ale otworzyła mu furtkę do kariery również
poza granicami swojej ojczyzny.
W
Szwajcarii zaliczył krótki epizod w barwach Young Fellows
Zürich, po czym został zawodnikiem Barcelony. W barwach „Blaugrany”
dwukrotnie zdobył mistrzostwo kraju, w co miał naprawdę znaczący
wkład. W tym samym czasie Ferenc Puskas święcił triumfy w
madryckim Realu. Aktualnie, w przeciwieństwie do swojego rodaka,
który grał u największego wroga, jest nieco zapomniany przez
kibiców – jest tam uznawany za jednego z wielu, pomimo, że
pokazywał klasę co najmniej tak wielką, jak Puskas w Madrycie.
Życie
Kocsisa nie było jednak usłane różami. Mając 37 lat, uległ
bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu, przez co lekarze
zdecydowali się na amputację obu nóg. Piłkarz się tym jednak nie
załamał – próbował choćby fachu trenerskiego, ale bez
powodzenia . Jednak trzynaście lat po amputacji wykryto u niego
raka. Węgier nie wytrzymał tego i rzucił się z okna w szpitalu.
Kocsis to przede wszystkim prawy łącznik i złoty medalista olimpijski. Tego mi tu zabrakło. Nie było też tak, że był tylko Kocsis i Puskas. To była cała "Złota Jedenastka"
OdpowiedzUsuńCiekawa sprawa powspominac zapomniane legendy, ale wydaje mi sie osobiscie ze o Kocsisie mozna znalezc wiecej informacji. Troche z krotko
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem za dużo wikipedii, za malo ciekawostek. Kocsis mial barwne zycie
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie mało ciekawostek itp. Ale ogólnie tekst się fajnie czyta ;)
OdpowiedzUsuńJasne, masz rację, że cała węgierska jedenastka z lat 50. była "ze złota". Powiedzmy sobie jednak szczerze - kogokolwiek zapytasz o jego skojarzenie na hasło "legendarny węgierski piłkarz", odpowie Puskas.
OdpowiedzUsuńChodzi mi o to, że w Madrycie dobrze zadbali o pamięć o takiej gwieździe jaką niewątpliwie był. A czy Kocsis (mimo, że jego gwiazda świeciła co najmniej tak samo mocno?) jest tak dobrze pamiętany w Katalonii? To już niekoniecznie.
Wcale zbyt dużo nie używałem wikipedii - może trochę przy ostatnim akapicie, gdzie podawałem już tylko suche fakty :)
Dobrze czytało mi się ten tekst, mimo że nie jestem fanką akurat tego sportu. Nie uważam, że było za krótko bo przynajmniej w moim przypadku długi tekst mógłby zniechęcić, lepiej krótko i na temat niż lać wodę. Wydaje mi się, że brak wszystkich ciekawostek, które można znaleźć zachęca do poszukania czegoś samemu.
OdpowiedzUsuńThank you a lot for sharing this with all folks you really recognise
OdpowiedzUsuńwhat you're talking about! Bookmarked. Please additionally visit my site =).
We can have a link alternate contract among us
Visit my web-site: addicting games ()