Po fatalnym sezonie w
Primera División Valencia ma ambicję wrócić do czołowej czwórki
ligi hiszpańskiej. Klub przechodzi wielkie zmiany, będzie więc o
to niezwykle trudno. Czy nowy trener, będzie w stanie zbudować
drużynę w tak krótkim czasie?
Sportowe problemy
Valencii zaczęły się wraz ze zmianą na ławce trenerskiej, kiedy
to baskijski szkoleniowiec Unai Emery, został zwolniony. Na jego
miejsce przybył były zawodnik „Nietoperzy” Mauricio Pellegrino.
Wybór okazał się wielkim niewypałem i stratą pierwszej części
sezonu. Ówczesny Prezydent klubu, Manuel Llorente zdecydował się
na kolejną zmianę i zatrudnienie Ernesto Valverde, na krótki,
półroczny kontrakt. Bask spisał się wyśmienicie, prawie
doprowadzając Valencię do Ligi Mistrzów. Zniechęcił go jednak
chaos panujący w klubie i zdecydował się nie podpisywać nowego
kontraktu, mimo tego, że nowy Prezydent, Amadeo Salvo, wypowiadał
się o nim w samych superlatywach.
Kolejny początek sezonu
i kolejny niewypał – Miroslav Djukić. Ponownie były zawodnik
Valencii, znowu były obrońca, ba, kolega z drużyny Pellegrino.
Scenariusz taki sam, a może i gorszy. Kiedy zwalniano Argentyńczyka,
byli tacy, którzy stawali za nim murem. Na Serba, po zakończeniu
krótkiej przygody z Valencią, wylano wiadro pomyj.
Powiewem świeżości był
Juan Antonio Pizzi... kolejny były zawodnik Blanquinegros. Z miejsca
drużyna zaczęła grać o wiele lepiej. Nie było idealnie, ale w
pracy Argentyńczyka i jego sztabu, było widać wizję budowy
zespołu. Wiele drużynie dawał także Alejandro Richino, trener
przygotowania fizycznego, dzięki któremu wielu zawodników z dnia
na dzień zaczęło prezentować się o wiele lepiej. Valencia była
blisko ostatecznego sukcesu – zwycięstwa w Lidze Europy i
zakwalifikowania się do europejskich pucharów, zabrakło jednak
szczęścia i konsekwencji. Ekipa z Mestalla notowała co prawda
dobre wyniki z wielkimi Primera División, traciła jednak punkty w
meczach, w których tracić ich nie powinna. Ostatecznie, doszło do
kolejnej zmiany na stanowisku trenera. Do trzech razy sztuka?
Singapurski zbawiciel
Peter Lim to człowiek,
który ma pomóc w odbudowie Valencii. Nowy właściciel zdecydował
się pozostawić na stanowiskach najważniejsze osoby w klubie –
Prezydenta Amadeo Salvo, który był wielkim zwolennikiem
Singapurczyka, a także jego najbliższych współpracowników:
Rufete i Ayalę, którzy odpowiadają w klubie głównie za
transfery. Choć nie ze wszystkiego nowy właściciel „Nietoperzy”
się tak wywiązuje. Na początku zapowiadał, że również
argentyński szkoleniowiec pozostanie na swoim stanowisku. Jak się
jednak potem okazało, od dłuższego czasu zna się z Nuno, z którym
zresztą rozmawiał o ewentualnej przyszłej współpracy.
Podejrzane?
Agentem nowego trenera
Valencii jest Jorge Mendes. Portugalski agent jest także bliskim
znajomym Petera Lima. W związku z tym z hiszpańską drużyną,
łączonych było wielu zawodników obsługiwanych przez agencję
menadżerską Mendesa – Gesitfute. Ba – Lim marzył nawet o
zatrudnieniu samego Falcao. Poza nim w orbicie zainteresowań
Valencii znajdowali się m.in.: Garay, Nani, William Carvalho,
Anderson, Tiago... Póki co z klientów Mendesa na Mestalla trafił
tylko André Gomes.
Tak czy siak,
Singapurczyk o kupno Valencii walczy już od prawie 9 miesięcy.
Wszystko wydaje się być na dobrej drodze, w dużej mierze dzięki
Amadeo Salvo, który w trudnych momentach starał się reagować i
wpływać na decyzje Bankii, Fundacji oraz samego Lima. Zrobił coś,
czego nie byli w stanie uczynić wcześniejsi włodarze klubu –
wziął sprawy w swoje ręce. Za to właśnie jest uwielbiany przez
kibiców Valencii. Dla kogoś patrzącego na to wszystko z boku, może
się to wydawać niczym specjalnym, jednak w klubie od dłuższego
czasu panował chaos, który wydaje się Salvo powoli zaczyna
opanowywać. Sprawa sprzedaży klubu jest już na ostatniej prostej,
a Fundacja przegłosowała już sprzedaż akcji dla Petera Lima,
zgoda ta jest jednak warunkowa. Wszystko jednak wskazuje, że
Singapurczyk w najbliższym czasie już oficjalnie zostanie
właścicielem klubu. Potwierdzają to choćby ostatnie transfery.
Jak widać, Peter Lim
jest postacią dość tajemniczą, choć od początku on i Salvo
starali się, aby wszystkie ich działania były transparentne.
Niewątpliwie jednak, dla Singapurczyka futbol to coś zdecydowanie
więcej niż inwestycja, to pasja. Pytanie tylko, czy to nie
spowoduje pewnej dezorganizacji, kiedy sam będzie chciał podejmować
decyzje? O tym czy włodarze klubu podjęli dobrą decyzje czy złą,
dowiemy się za kilka lat. Póki co większość walenckich mediów,
poza skłóconą z klubem Cadena SER, jest zdecydowanie za Salvo i
Limem.
Transferowe hity czy
wtopy?
Jeszcze przed
rozpoczęciem okienka transferowego, zakontraktowani zostali Nicolás
Otamendi oraz Rodrigo de Paul. Solidny obrońca, który po odejściu
Mathieu ma zostać liderem kulawej dotąd defensywy Valencii, oraz
perspektywiczny skrzydłowy o typie rozgrywającego. Kolejne nabytki
to wcześniej wspomniany, uniwersalny pomocnik André Gomes,
napastnik Rodrigo Moreno, dotychczasowy pierwszy bramkarz Cellty –
Yoel oraz Mistrz Świata, stoper mogący grać na boku obrony,
Shkodran Mustafi. Wiele potencjalnych transferów zostało jednak
zablokowanych przez samego Lima. Z tego powodu do klubu nie trafili
choćby Aleix Vidal, Javi Espinosa czy Cheikhou Kouyate. W tym
kontekście aż dziwi, że Rufete udało się przeforsować transfer
Daniego Ramíreza.
Ruchy na rynku
transferowym napawają optymizmem. Włodarze klubu postawili na
zdecydowaną przebudowę obrony. Nie będzie kolejnych szans dla
nieudolnego Victora Ruiza, zdecydowano się na rozwiązanie kontraktu
z coraz gorzej grającym Ricardo Costą oraz nie przedłużono
kontraktu z Philippem Senderosem. Parę stoperów ma stanowić duet
Otamendi, Mustafi, jednak powinniśmy się spodziewać przynajmniej
jeszcze jednego transferu środkowego obrońcy. Fanów Valencii
optymizmem może napawać także fakt, iż nikt w klubie nie ma
zamiaru stosować półśrodków. Mimo niezłej postawy w
pretemporadzie, z klubem pożegnał się już, chimeryczny Aly
Cissokho, a jego ścieżką ma podążyć Antonio Barragán. Na
bokach obrony mają grać głównie Pereira i następca Juana Bernata
– José Luis Gayá. Zmiennikiem tego drugiego ma zostać Lucas
Orbán, a na prawej obronie nauki od swojego starszego rodaka i
imiennika ma pobierać João Cancelo. Oczywiście jeśli ich
transfery dojdą do skutku.
Oprócz zakontraktowania
kolejnego obrońcy, kluczowym będzie sprowadzenie trzeciego
napastnika, o innej specyfice niż Rodrigo i Paco. Faworytem,
zwłaszcza Lima, od początku był Jackson Martínez. Sprawa
transferu Kolumbijczyka jest jednak bardzo skomplikowana. Sekretariat
techniczny wpadł jednak na genialny plan. Jeśli nie można
sprowadzić Martíneza, dlaczego nie sięgnąć po jego ewentualnego
następcę – Raúla Jiméneza. Obaj są wysocy, silni i potrafią
grać głową, więc odpowiadają profilowi poszukiwanej „9-tki”.
Poza tym, do klubu ma trafić Enzo Pérez, kolejny zawodnik Benfiki.
Sprawa jednak się przedłuża, choć już wiele razy pojawiały się
plotki o rychłym potwierdzeniu transferu...
Nuno i całkowita
przebudowa
Już za Pizziego Valencia
przeszła pewną odmianę. Drużyna zaczęła grać szybciej. Jednak
to co proponuje Nuno, jest wręcz rewolucyjne. Ostry pressing, gra
bez typowego defensywnego pomocnika i bardzo szybkie tempo
rozgrywania akcji. W tej właśnie taktyce kluczowym elementem ma być
pomocnik typu box-to-box jakim jest Enzo Pérez. Wywodów Nuno na
temat taktyki i sposobu budowania drużyny słucha się bardzo
przyjemnie, ewidetnie widać, że jest to trener z własną wizją
piłki, który wie do czego dąży i ma ciekawy pomysł na drużynę.
Stoi jednak przed wielkim wyzwaniem, musi w krótkim okresie ze
zbieraniny zawodników, stworzyć drużynę. Ma przed sobą naprawdę
poważne problemy, jak fatalne zachowanie przy stałych fragmentach,
brak komunikacji w obronie, co prowadzi do straty bramek także po
dośrodkowaniach z gry.
Choć do rozpoczęcia
sezonu ligowego zostało już niewiele czasu, jest jeszcze wiele
niewiadomych. Od drużyny odsunięci zostali zawodnicy, z którymi
Nuno nie wiąże planów na przyszły sezon, jednak los kilku
kolejnych zawodników jest niepewny. Wśród nich są tacy piłkarze
jak Guardado czy Vezo. Zwłaszcza sytuacja Meksykanina jest ciekawa.
Przed Mistrzostwami Świata, wszyscy w klubie byli zdecydowani na
transfer byłego zawodnika Deportivo. Po udanym dla Meksykanina
mundialu w Brazylii, nadal można było się spodziewać jego
sprzedaży. Nuno ma jednak pomysł na Guardado. W jednym z meczów
ustawił go na pozycji środkowego pomocnika i zagrał tam naprawdę
dobre zawody, decydując o losach akcji częściej, niż pierwszy i
najważniejszy rozgrywający zespołu – Dani Parejo. Poprzedni
trenerzy nie mogli sobie poradzić z zastąpieniem wychowanka
„Królewskich”, który imponująco rozwinął skrzydła w
ostatnim czasie. Czyżby to właśnie Guardado miał być receptą na
problemy Valencii?
Wynik „Nietoperzy” w
kolejnym sezonie będzie zależny od wielu czynników. Jak szybko
zgra się zespół, który w sporej części będzie nowym tworem?
Jak zadziałają taktyki proponowane przez Nuno? Wszak portugalski
szkoleniowiec ma zamiar próbować także gry na dwóch napastników.
Ważną kwestią będzie postawa defensywy i poprawa dotychczasowych
mankamentów – słaba gra w powietrzu, zarówno po dośrodkowaniach
jak i przy defensywnych stałych fragmentach gry. To zresztą jest
paradoks, gdyż ci sami zawodnicy bardzo często brylowali w
pojedynkach powietrznych w polu karnym rywali... Przede wszystkim
jednak, o ewentualnym sukcesie bądź porażce, zadecyduje to, czy
piłkarze będą w stanie opanować tak szybkie tempo gry. Do tej
pory Valencia ciekawie przyspieszała akcje, jednak u Nuno wszystko
musi się dziać bardzo szybko. Nie oznacza to długich piłek na
napastników, jednak bardzo szybką wymianę podań w środku pola.
Problemu z tym nie mają Dani Parejo czy Gomes, jednak juz np. trzeci
zawodnik, który często z nimi występował – Javi Fuego,
całkowicie sobie nie radzi w takim systemie i nie nadąża za
kolegami.
Sukces czy klapa?
Wskazywanie pozycji jaką
zajmie Valencia w sezonie 2014/15 jest niczym wróżenie z fusów.
Jest wiele niewiadomych, na ponad 20 dni do zakończenia okienka
transferowego, wiele ewentualnych ruchów jest jeszcze w toku. Jedno
jest pewne, Nuno i jego podopieczni stoją przed niezwykle trudnym
zadaniem – zakwalifikowaniem się do Ligi Mistrzów. Taki cel
został postawiony przed nowym szkoleniowcem, który otrzymał roczny
kontrakt. Zostanie on automatycznie przedłużony w razie
zrealizowania celu. Nawet walenccy fani są podzieleni co do tego,
jaką pozycję ostatecznie zajmie Valencia.
Zadanie będzie tym
trudniejsze, iż wiele klubów solidnie się wzmocniło. Atlético
mimo utraty kluczowych zawodników, zatrudniło w ich miejsce
zawodników światowej klasy, a Barcelona i Real po raz kolejny
walczą w wyścigu zbrojeń. Trzeba przyznać, że składy wszystkich
trzech drużyn wyglądają naprawdę imponująco. Valencia, jeśli
chce walczyć o Ligę Mistrzów, będzie więc musiała
najprawdopodobniej stawić czoła Athletikowi, Sociedad i Villarreal.
To ekipy o stabilnej sytuacji, które raczej nie pozbywały się
swoich najlepszych zawodników (Sociedad sprzedało Griezmanna, ale
pozyskało bramkostrzelnego Finnbogassona). Wielką rolę odgrywają
w nich trenerzy, doświadczeni Ernesto Valverde i Marcelino oraz
świetnie znający klub z San Sebastian Jagoba Arrasate.
Biorąc pod uwagę
wszystkie aspekty, Nuno i jego podopiecznym będzie bardzo trudno
spełnić cel na sezon 2014/15. Nowy właściciel mierzy wysoko, ale
czy nie za wysoko? Co by nie mówić, dla Valencii będzie to
arcyważny sezon. Czy pozostanie wśród ligowych średniaków, czy w
krótkim czasie wróci do walki z najlepszymi? Mądrzejsi będziemy
po pierwszych meczach Primera División. Wydaje się jednak, że klub
jest na dobrej drodze powrotu do normalności.
Krystian Porębski - felietonista olemagazyn.pl i redaktor vcf.pl
Obserwuj autora na twitterze https://twitter.com/woker182
Bardzo mi sie podobala gra VCF w europejskich pucharach w poprzednim sezonie. Grali świetnie, mają kilku bardzo dobrych zawodników i będę im kibicował. Będzie dobrze
OdpowiedzUsuńSukcesy Valencii: Mistrzostwo Hiszpanii (6): 1942, 1944, 1947, 1971, 2002, 2004; Puchar Hiszpanii (7): 1941, 1949, 1954, 1967, 1979, 1999, 2008; Superpuchar Hiszpanii: 1999; Puchar Zdobywców Pucharów: 1980; Puchar UEFA (3): 1962, 1963, 2004; Superpuchar Europy (2): 1981, 2004
OdpowiedzUsuńczas na powrót na szczyt. Hiszpański Arsenal