Chcąc
osiągać sukcesy w futbolu trzeba inwestować. Należy jednak robić
to umiejętnie, odpowiednio planując i przewidując wiele zmiennych
czynników. Nie wszyscy prezesi to rozumieją, nie wszyscy otaczają
się dobrymi pomocnikami. Nie inaczej było/jest w Queen’s Park
Rangers – na Loftus Road wiedzę przyswaja się wręcz topornie.
Retrospekcja:
błąd za błędem
Azjatyccy inwestorzy mają to do siebie, że
są bardzo niecierpliwi. Nie rozumiejąc praw rządzących futbolem
chcą błyskawicznie tworzyć światowe potęgi. Skoro nie mogą
nabyć historii decydują się więc na zakup przyszłości,
jednocześnie wykazując się niezwykłą krótkowzrocznością. Tony
Fernandes, prezes QPR, kilka lat temu postąpił podobnie –
ulokował pieniądze, zapominając, że te na boisku nie grają…
Bynajmniej nie w takim stopniu, w jakim by sobie życzył.
Włodarze the Hoops dokonali jednak szeregu złych decyzji, z których jedną z najgorszych było zatrudnienie Marka Hughesa na stanowisku trenera. Walijczyk może i miał umiejętności piłkarskie, jednak menedżerem pozostaje wybitnie przeciętnym. Były zawodnik m.in. Barcelony nie był liderem z prawdziwego zdarzenia, wciąż pozostaje idealnym przykładem na to iż „respektu się nie zdobywa – respekt się ma”. Zachowując 27%-owy odsetek zwycięstw doprowadził do sytuacji, z której QPR już się nie podniosło, nawet mimo późniejszej interwencji szkoleniowca do zadań specjalnych – Harry’ego Redknappa.
Włodarze the Hoops dokonali jednak szeregu złych decyzji, z których jedną z najgorszych było zatrudnienie Marka Hughesa na stanowisku trenera. Walijczyk może i miał umiejętności piłkarskie, jednak menedżerem pozostaje wybitnie przeciętnym. Były zawodnik m.in. Barcelony nie był liderem z prawdziwego zdarzenia, wciąż pozostaje idealnym przykładem na to iż „respektu się nie zdobywa – respekt się ma”. Zachowując 27%-owy odsetek zwycięstw doprowadził do sytuacji, z której QPR już się nie podniosło, nawet mimo późniejszej interwencji szkoleniowca do zadań specjalnych – Harry’ego Redknappa.
Inna sprawa jak
bardzo zdeprawowana była szatnia. Hughes doprowadził bowiem do
sytuacji, w której w klubie panowała istna samowolka. Zawodnicy
przyjeżdżali na trening spóźnieni, niektórzy bardzo często je
opuszczali tłumacząc się na wszelakie możliwe sposoby. Redknapp w
swojej autobiografii przyznał: „Właściciele nie kupowali
czołowych piłkarzy, ale płacili olbrzymie pensje. Efektem była
kadra przeciętnych zawodników, którzy zarabiali więcej niż im
się należało. Stawali się przez to aroganccy i pogardliwi”. W
drużynie brakowało więcej Clintów Hillów – zawodników, którym
mimo wszystko choć trochę się chciało.
Oczyszczenie na
zapleczu
Spadek do Championship paradoksalnie był zbawieniem
dla QPR. Mimo, iż twarde lądowanie dotknęło dosłownie wszystkich
związanych z klubem niejako wyszło mu to na dobre. Przebudzenia doznał nawet sam prezes klubu,
dotychczas ślepy na bezsens własnych działań. „To dla nas, a
szczególnie dla mnie bardzo ważna lekcja. Mimo, że futbol to też
biznes najbardziej liczy się w nim wynik sportowy. Bez niego nie ma
całej reszty” – mówił swego czasu. Na twitterze zaś
opublikował zdjęcie podręcznika dla akademii QPR podpisując je
jednoznacznie: „przyszłość”, tym samym chcąc raz na zawsze
odciąć się od błędów, przez które the Hoops doznali efektu
jo-jo.
Redknapp wiedział
na co się pisze gdy przejmował ekipę z Loftus Road, tak samo
zresztą, kiedy zdecydował się pozostać na stanowisku po spadku.
Dla klubu takiego jak QPR było to zbawienne rozwiązanie – trener
niezwykle doświadczony, ze świetnie wyrobionym warsztatem
trenerskim musiał najpierw złożyć porozrzucane puzzle, by potem
je posklejać. Jego osoba miała być też magnesem dla wartościowych
piłkarzy – komu jak nie trenerowi z taką marką mieliby zaufać w
kwestii tworzenia zdrowo funkcjonującego projektu? Redknapp jednak
nie osiągnąłby sukcesu, gdyby nie przewietrzył szatni. Wielu
zbędnych i obciążających zarówno kasę klubową jak i atmosferę
w szatni zawodników odeszło na wypożyczenia, tudzież zostało
sprzedanych (Samba, Bosingwa, Cissé, Ben Haim, Granero, Mackie,
Remy, Julio Cesar...). Dzięki czystce, wiecznie nieukształtowanemu
tworowi Redknapp nadał wystarczająco wyraziste rysy. Przede
wszystkim jednak odbudował w drużynie coś czego od dawna w niej
brakowało – ducha walki i radość czerpaną z gry, a nie
pieniędzy. Stworzył drużynę. Ostatecznie nieco szczęśliwie, ale
jednak, wraz z QPR powrócił do Premier League…
Kompozycja
klamrowa
… A wraz Redknappem i jego drużyną powróciły
stare problemy. Tony Fernandes inwestując przed dwoma laty
doprowadził klub do strat wynoszących blisko 180mln funtów. Tym
razem Malezyjczyk nie wydaje co prawda tak ogromnych kwot, jednak
nadal dokonuje ryzykownych inwestycji. Nie wiadomo na ile wynikają
one z propozycji samego Redknappa, a na ile z wymogów rynku. Tak czy
siak kibice głośno wyrażają swój sceptycyzm podważając jakość
sprowadzanych do klubu zawodników. Jedynym naprawdę obiecującym
wydaje się być kupiony za 8,5mln funtów Caulker. Pozostali, którzy
dołączyli do QPR – Ferdinand, Isla, Mutch – mogą budzić
realne obawy. Po raz kolejny bowiem do klubu przychodzą zawodnicy
wątpliwej jakości, tykające bomby, tudzież wielkie niewiadome.
Może to spowodować, iż the Hoops zatoczą koło.
Da się łatwo
przewidzieć, iż zespół z Loftus Road oprze swoją siłę na
indywidualnościach. Jest to o tyle ryzykowne, ponieważ owe
jednostki to piłkarze na wskroś nieprzewidywalni. Adel Taarabt może
i ma potencjał, jednakże nie umie go wykorzystać – potrafi
zagrać genialny mecz, by przez kilka następnych prezentować
wybitnie nieefektywną sztukę dla sztuki. Podobnie sprawa ma się z
Juniorem Hoilettem czy wiecznie elektrycznym Joey’em Bartonem. Ci
wszyscy zawodnicy cechują się chwilowością – wartościowe mają
przede wszystkim momenty. Zgranie i częstotliwość takowych mogą
się zatem okazać kluczowe w kontekście przyszłych wyników
drużyny, a jak wiadomo warunek ten jest skrajnie rzadko możliwy do
spełnienia.
Konkluzje
Konkluzje
Futbol
to gra błędów – problem w tym, że gdy pojawia się ich zbyt
wiele piłkarze, trenerzy jak i całe kluby często wpadają w tzw.
„efekt domina”. Futbol jest też grą dla inteligentnych,
potrafiących wyciągać odpowiednie wnioski ludzi, których
działaniem kieruje racjonalizm. Futbol to w końcu gra dla ludzi z
refleksem –w przenośni dla tych, co poprzez wyciągnięcie
wniosków postępujący efekt domina umieją w miarę szybko
zatrzymać. Nie ma jednak ludzi nieomylnych i – z całym szacunkiem
– ale również Redknapp cudotwórcą nie jest…
Futbol to w końcu
gra dla tych, którzy chcą go zrozumieć. Jeśli nie pojmujesz praw
nim rządzących to nawet nie wypowiadaj się o nim, a tym bardziej
nie prowadź klubu. Tony Fernandes wyszedł przed szereg za co musiał
już nie raz słono zapłacić. Zrobił więc krok do tyłu, jednak
jego nogi nerwowo namawiają go do ponownego ruszenia naprzód.
Należy zatem postawić pytanie: czego przez rok nauczył się prezes
QPR? Przekonamy się niebawem…
Problemem było to,że szejkowie chcieli zarobic na klubie jak najmniejsza mozliwa wlozona kwota. A to droga do zatracenia
OdpowiedzUsuńSzejkowie? Tony Fernandes to Malezyjczyk :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJestem pewny że QPR z Redknapp-em ten sezon zakończą w górnej części tabeli.
OdpowiedzUsuń