O Hiszpanach w latach 90. i na początku obecnego stulecia zwykło się mówić: grali jak nigdy, przegrali jak zawsze. Przez kilka ostatnich lat, a konkretnie 2007-2013 mogliśmy jednak nieco odwrócić to powiedzenie. "La Roja" grała bowiem jak zawsze, efektownie, ładnie dla oka, a wygrywała jak nigdy. Po wczorajszej kompromitacji obecnych mistrzów świata i Europy przysłowie znów nabiera nowego znaczenia. Znów nieco przekręcone, ale dalej prawdziwe - "grali jak nigdy, przegrali jak kiedyś". Pierwszy raz od sześciu lat Hiszpanie byli gorsi od swojego rywala na wielkiej imprezie i to nie tylko pod względem wyniku, ale i gry. Jak doszło do katastrofy jednego z najlepszych dream-teamów w historii futbolu?
Początek końca wielkiej mistrzowskiej drużyny nie miał miejsca, ani podczas meczu z Chile, ani z Holandią. Miał miejsce dużo wcześniej. Wszystko zaczęło się niedługo po Euro 2012 czyli kolejnym wielkim triumfie wciąż obecnych mistrzów świata. Piłkarze Hiszpańscy w większości występujący w Barcelonie przestali grac jak dawniej, stracili na jakości, a w ostatnim sezonie po raz pierwszy od 6 lat nie zdobyli żadnego trofeum. Magiczne 6 lat sukcesów Blaugrany i reprezentacji Hiszpanii właśnie dobiegło końca. Kończy się pewna era, zamyka pewna epoka, niezwykle istotna w dziejach futbolu.
Historia zatoczyła koło. Na trzech z czterech ostatnich mundiali mistrz świata odpadał już w fazie grupowej. Tak było z Francją w 2002 roku, z Włochami w 2010 i teraz z Hiszpanią. Tylko Brazylia biorąc pod uwagę ostatnie mundiale nie odpadła z turnieju już po rozgrywkach grupowych będąc aktualnym mistrzem globu.
Hiszpania po tych mistrzostwach będzie już wiedziała, jak czują się polscy kibice po każdej wielkiej imprezie. Tak jak zawsze my, zagra trzy mecze. Otwarcia, o honor i o wszystko. "La Roja" w meczu z Chile zagrała bez furii, wiary w sukces i odpowiedniej motywacji. Tym samym przegrała 0-2, a po dwóch spotkaniach grupowych jej bilans bramkowy to 1-7. Czyli tragedia.
W środę nastąpiła symboliczna wymiana pałeczki, narodziny nie wiem czy mistrza świata, ale na pewno świetnie rokującego zespołu. Hiszpania stanęła we łzach, Chile tonęło w swoich objęciach i do późnych godzin porannych świętowało historyczny sukces. Umarł król, niech żyje król! To był koń. Chilijski koń. A nawet pegaz. Chilijski koń czyli Caballo Chileno. I to powinien być nowy przydomek zespołu z Ameryki Południowej.
Podobno na pogrzebach jest zawsze smutno. Ja czułem się w środę jak na weselu. Albo nie, jakbym wygrał w totka. Cieszyłem się z końca epoki tiki taki. Nigdy nie byłem jej fanem i zawsze mnie drażniła. Wiecie, dlaczego jeszcze tak nie lubię ESP? Bo grają zarozumiałą piłkę. Wygrywali, ale kiwali się, klepali bez sensu, popisywali się. I don't like it.
Jeszcze raz futbol przekonał nas o swoim pięknie i nieprzewidywalności. Jeszcze raz pokazał, że w tej dziedzinie sportu nie ma rzeczy niemożliwych, każdy może wygrać z każdym, a faworytów weryfikuje boisko. Nie inaczej jest z czarnymi końmi mistrzostw czyli drużynami, które grają zaskakująco dobrze , choc nikt ich o to nie podejrzewa. CHI do tego opisu pasuje idealnie.
Ciesze sie, ze to juz koniec tiki-taki! Hiszpanie oprócz grania "ty do mnie, a ja do ciebie" nie potrafią niczego innego grać. Zaklepali się na śmierć.
OdpowiedzUsuńNieporadnosc obroncow i Casillasa doprowadzily Hiszpanie do upadku. Dodac do tego Xaviego, Inieste bez formy, ktorym blizej do konca niz do szczytu kariery i wygladalo to nieciekawie
OdpowiedzUsuńNie rozumiem decyzji trenera Hiszpanów, dlaczego w takim meczu nie dał pograć zawodnikom z "czystą" głową takim jak chociażby Cazorla, Koke, Mata, David Villa czy Fabregas. Od początku tego meczu widać było, że w głowach zawodników siedzi widmo przegranej poprzedniego meczu, a presja odpadnięcia w wypadku przegranej jeszcze bardziej związała im nogi. Nie mogę też zrozumieć decyzji trenera apropos wstawienia Martineza na środek obrony, tak to kawał piłkarza ale jego domyślną pozycją jest defensywny pomocnik a na środku obrony rozegrał do tej pory zaledwie kilka meczy. Martinez może stać się klasowym środkowym obrońcą, ale na to potrzeba czasu i nie można go rzucać od razu na "głęboką wodę" jaką dla niego byli bardzo szybcy i zwinni zawodnicy Chille. Np. taki Mertesacker czy Puyol do najzwrotniejszych nie należą a potrafią przewidywaniem i dobrym ustawieniem wygrać walkę z o wiele szybszym od siebie zawodnikami. No cóż trzeba tylko pogratulować drużynie Chille i trzymamy kciuki w następnym meczu za Australie.
OdpowiedzUsuńHiszpania za bardzo została oparta na gwiazdach Barcy i Realu,którzy są już nasyceni sukcesami i z pewnością nie odczuwają takiego ciśnienia oraz woli walki jak kiedyś. Zapominaja, ze maja wybitnych pilkarzy z innych klubow, glodnych sukcesow i to ich najwiekszy blad
OdpowiedzUsuńnudzi mnie gra Hiszpanii ale szkoda mi ich. Gdyby Hiszpanie zaczynali mecz od Australii mogłoby się to inaczej potoczyć. Ale to tylko "gdybanko". Pozdrawiam kibiców najsłabszych nacji
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze się stało. Nie to że nie lubię Hiszpanów ale ich dominacja była już nudna. Mam tylko nadzieję że MŚ zdobędzie ktoś nowy.
OdpowiedzUsuńZdobedzie ktos nowy, bo przeciez Hiszpania odpadła. Dobrze ze chociaz Polska sie nie kompromituje i nie gra na mundialu
UsuńHiszpania nie ma napastnika z prawdziwego zdarzenia i tyle w temacie. Costa i Torres to padaka i tyle. Raul , Morientes itp to byli środkowi napastnicy
OdpowiedzUsuńNo i macie wasza barce i krolewskich nigdy nie z chodzacych z pierwszych stron portali.czasami wydawalo sie ze juz innych druzyn nie ma na swiecie tylko ronaldo i barca i krolewcy ,a to lipa jakich malo tak jak i ta leniwa Hispania. Tak samo Złota piłka w ostatnich latach to parodia
OdpowiedzUsuńW hiszpanii została zaszczepiona polska mysl szkoleniowa. Stad sukcesy
OdpowiedzUsuńW Hiszpanii tydzień abdykacji - abdykował król, abdykowała reprezentacja
OdpowiedzUsuńPorywajacy tekst, ale za krotki
OdpowiedzUsuń