Sezon 2012/2013 będzie zapamiętany z dwóch powodów. Po pierwsze – mistrzem została Legia, po drugie Polonia Warszawa została pogrzebana w odmętach niższych klas rozgrywkowych. Tyle będą pamiętać za parę lat fani polskiej piłki. Działo się jednak dużo, bardzo dużo, i jeżeli prawdą jest, że obraz całokształtu tworzą pojedyncze detale, to warto o tych detalach pamiętać.
Miniony sezon warto zapamiętać ze względu na Danijela
Ljuboję. Jak grał, tak grał, to nie ważne, chociaż ogólnie radził sobie bardzo
dobrze. Ljuboja najpierw stał się symbolem nadejścia czasów, w których polski
klub jest w stanie pozyskać piłkarza europejskiego formatu, a potem stał się
pewnego rodzaju persona non grata w warszawskiej Legii. Przez pewien czas
regularnie pojawiał się na pierwszych stronach gazet. A to gdzieś się zabawił,
a to symulował kontuzję, a to przeszedł obok meczu, a to miał zły wpływ na
szatnię. Pisano dużo i to głównie w negatywnym kontekście. Taki czarny PR
spowodował, że Ljuboja dla nikogo nie był postacią obojętną. Albo był
najlepszy, albo był najgorszy, nigdy nie był przeciętny. I to jest prawdziwy
znak nowych czasów w lidze polskiej. PR i marketing staje się zabawą, która
zaczyna odgrywać główną rolę w środowisku piłkarskim. A wszystko zaczęło się w
sezonie 2012/13.
A GKS Bełchatów? Nie można pozwolić by o nich zapomniano.
Skazani na pożarcie bełchatowianie walczyli dzielnie do ostatniego spotkania.
Dawali z siebie maksimum, mimo różnych przeciwności losu, jak kontuzje czy
nieprzychylność sponsora. I co się stało? Kiedy już było widać światełko w
tunelu najjaśniejsza postać drużyny popełniła błąd, który kosztował ją
utrzymanie. Tak, to prawda, to Emilijus Zubas zrzucił zespół Bełchatowa z
ekstraklasy. Oczywiście wcześniej ze dwadzieścia albo trzydzieści razy tę
ekstraklasę ratował, ale w decydującym momencie zawalił na całej linii.
A Górnik Zabrze? Zespół skazywany na walkę o ligowy byt w
rundzie jesiennej był bliski wdrapania
się na sam szczyt ligowej tabeli! A wszystko za sprawą pewnego nieopierzonego
żółtodzioba, który okazał się nieuchwytny dla defensorów polskich drużyn. W
drugiej rundzie bez tego młodziana zabrzanie okazali się drapieżnikiem
pozbawionym zębów i pazurów. Wyglądali jakby szczytem ich możliwości było
utrzymanie się w lidze. Takiego odwrotu dawno nie oglądaliśmy na polskich
boiskach.
Zapamiętać trzeba też Sebastiana Milę. Lider Śląska Wrocław
miał odejść już w przerwie zimowej. Mówiło się o różnych kierunkach, w tym o
Stanach Zjednoczonych czy Azerbejdżanie. Potwierdzał to fakt, że wrocławianie
stali na krawędzi finansowej otchłani, do której nieuchronnie by wpadli gdyby
Zygmunt Solorz-Żak definitywnie zrezygnował z inwestowania w klub. Mila mógł
uciec z tonącego okrętu, przecież kończył mu się kontrakt i miał atrakcyjne
oferty z Polski i z zagranicy. Aż tu nagle jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość
– Mila podpisał trzyletni kontrakt ze Śląskiem. Czy my o czymś nie wiemy?
Głęboko w pamięci wryje się jeszcze jedna rzecz. Wryje się i
pozostawi po sobie bliznę, która pozostanie na lata. Bukmacherzy. Ten światek
rządzi się swoimi prawami i jak widać do tych praw stosują się też niektóre
kluby z ligi polskiej. Podejrzeń było wiele, lecz potwierdzone zakłady, które
mogły wydawać się nieprawdopodobne można policzyć na palcach jednej ręki.
Pierwszym był mecz Jagiellonii z Pogonią. Przed tym meczem wyciekły rzekomo
pewne informacje na temat rzutu karnego i czerwonej kartki, które później się sprawdziły.
Reszta dotyczy I ligi, w tym mecz Stomilu z Okocimskim, w którym wielu graczy
typowało wynik 0:4. Zresztą w meczu Górnika Zabrze z Polonią Warszawa wynik 0:4
też był jakoś dziwnie popularny. Czy były to ustawione mecze? Nie. Oficjalnie
nic o tym nie wiadomo. Zwyczajnie wielu ludzi miało szczęście. A świstak siedzi
i zawija…
Wszystko to jednak znika w cieniu Warszawy. Legia została
mistrzem, a Polonia… No właśnie, Polonia Warszawa. Ten sezon musi być
zapamiętany ze względu na sytuację „Czarnych Koszul”. Pracownicy tego klubu nie
otrzymywali wypłat przez kilka miesięcy, dali się omamić obietnicą Ireneusza Króla
i nie rozwiązywali kontraktów. Dopiero na koniec sezonu nastąpiło tąpnięcie.
Oczywiście piłkarze nie zarabiają mało, więc nie przejmują się takimi
problemami tak mocno jak zwykli zjadacze chleba, ale jeśli ma się w kontrakcie
10 tysięcy miesięcznie, to wydaje się znacznie więcej niż w przypadku
przeciętnego Kowalskiego. I nie jest to żaden konformizm czy marnotrawstwo, to
dopasowanie skali potrzeb do aktualnych możliwości. Każdy z nas mając
świadomość, że przez najbliższy rok będzie zarabiał dychę miesięcznie będzie
wydawał znacznie więcej niż wcześniej. Ktoś tą dychę w końcu gwarantuje.
Sytuacja Polonii pokazała, że ktoś powinien stać na straży tych gwarancji i
chyba w końcu tak będzie, bo widać, że proces licencyjny stał się jakiś taki
bardziej stresujący dla klubowych prezesów. Być może więc upadek Polonii będzie
symbolem nadejścia czegoś nowego w polskim futbolu – rozsądnego zarządzania
klubem. Jeśli tak się stanie to sezon 2012/2013 powinien być pamiętany przez
kibiców polskiego futbolu przez długie, długie lata.
Mimo faktu, iż sprawa Ireneusza Króla może na koniec okazać się pozytywnym wydarzeniem w polskim futbolu, przyznajemy mu pewną nominacje. Pamiętacie film pod tytułem "Yyyreek, kosmiczna nominacja"? Mało kto go widział, ale tytuł jest wymowny i pasuje nam do sytuacji. Niniejszym za dokonania w sezonie 2012/13 nominujemy Ireneusza Króla do wystrzelenia w kosmos. Powrotu na ziemię nie przewidujemy.
Świetny tekst. To samo można napisać o drugim Irku, tym z Zabrza. Dobra robota ! Pozdro.
OdpowiedzUsuńJuż dawno w polskiej lidze, w ciągu sezonu nie było tak zróżnicowanych emocji w stolicy naszego kraju. Legia zaliczyła najlepszy sezon od 18 lat, a Polonia mimo dobrej gry i wysokiego miejsca skończyła degradacją. Ten sezon był również wyjątkowy, bo chyba po raz pierwszy, mieliśmy spadkowicza i mistrza Polski w jednym - Tomasz Brzyski i mistrza Polski w jednym sezonie z 2 klubami - Bartosz Bereszyński.
OdpowiedzUsuńProfesorka.
OdpowiedzUsuńCo sie z tym chorzowskim Ruchem dzieje, jak od czasu wielki Fornalik poszol,tylko bieda jak pora lot nazot.. Kapsy z wierchu im pozaszywali abo co.
OdpowiedzUsuńW tym sezonie w końcu ktoś chciał zostać mistrzem. Legia naprawiła błędy z przeszłości i jeśli poukłada obronę zagra w Champions LEague.
OdpowiedzUsuńDobre podsumowanko, fajnie sie to czyta.
OdpowiedzUsuńFachowo, według mnie nasza ekstraklasa idzie w dobrą stronę i z każdym sezonem będzie lepiej. Oby więcej takich Ljuboji.
OdpowiedzUsuń