facebook

niedziela, 26 maja 2013

Robben, Heynckes, Benitez, Torres - kings of Europe

                                                              Futbol, historia przewrotna



Dokładnie rok temu byli krytykowani, wyśmiewani, opluwani. Dokładnie rok temu nikt nie traktował ich poważnie, w europejskiej piłce dla wielu byli zerami. Sezon 2012/2013 jeszcze raz pokazał jak niewielka przestrzeń dzieli sławę od anonimowości, wielkość od przeciętności, szczęście od rozpaczy, szacunek od pogardy, uwielbienie od nienawiści. Sezon 2012/2013 to wielki comeback skreślonych przez kibiców Arjena Robbena, Juppa Heynckesa, Fernando Torresa i Rafy Beniteza. Legendy bowiem okazują się zawsze ważniejsze niż historia. Dziś przedstawimy losy genialnego kwartetu.

Arjen Robben swoją wspaniałą karierę rozpoczął w FC Groningen. Od zawsze imponował ogromną szybkością, doskonałym dryblingiem i niezłą skutecznością. W ciągu dwóch lat w barwach "Trots van het Noorden" wystąpił w 46 meczach, strzelił 8 goli, a w wieku 18 lat trafił do PSV, w którym szybko wywalczył miejsce w podstawowym składzie. W drugim sezonie gry w Eindhoven błyskotliwy skrzydłowy strzelił 12 goli, przyczyniając się do zdobycia tytułu Eredivisie. W 2003 roku zdobył także Superpuchar Holandii. Podczas gry w PSV wykryto u niego raka jądra, którego na szczęście udało się później wyleczyć. Latem 2004 roku przeszedł za 12 milionów funtów do Chelsea. 

Tam w ciągu 3 lat dwukrotnie został mistrzem Anglii, także dwukrotnie wygrywał Puchar Ligi Angielskiej, raz Tarczę Wspólnoty i Puchar Anglii. W sierpniu 2007 został zawodnikiem Realu Madryt, gdzie spędził owocne dwa lata. W tym czasie zagrał w 50 meczach, w których strzelił 11 goli. Najlepszy skrzydłowy na świecie tamtego okresu latem 2009 roku podpisał kontrakt z Bayernem. W drużynie "Gwiazdy Południa" od początku był motorem napędowym. W Niemczech wygrał wszystko, co było do wygrania, ale wciąż czuł niedosyt. Największym marzeniem Robbena był bowiem puchar Ligi Mistrzów. W 2010 roku w finale Bayern uległ Interowi Mourinho. Na osłodę Arjen zdobył z reprezentacją wicemistrzostwo świata. 

Dwa lata później w decydującym spotkaniu Robben i spółka spotkali się z Chelsea. W dogrywce Holender nie strzelił karnego, a kilka dni później zawiódł także w meczu ligowym o wszystko z BVB. W decydującej serii jedenastek Chelsea była lepsza i to podopieczni Roberto Di Matteo triumfowali. Bayern nie wygrał żadnego trofeum, a pomocnik był głównym winowajcą. Zmieszany z błotem, zwyzywany, traktowany jak morderca, rok później został bohaterem, strzelając gola w finale Ligi Mistrzów w 89 minucie. Gola, który dał wyczekiwany tytuł najlepszej drużyny Europy, zdobyty po 12 latach. Dziś Robben w Bawarii jest Bogiem, mało kto pamięta, że rok temu dla tych samych kibiców był synonimem nieudacznika. 




Jupp Heynckes to żywy pomnik niemieckiego futbolu. Z 220 golami na koncie zajmuje trzecie miejsce w historii najlepszych strzelców Bundesligi. Łącznie jako piłkarz i trener zdobył 7 tytułów mistrza Niemiec, trzy Superpuchary kraju, dwa puchary Ligi Mistrzów, dwa puchary Intertoto, Mistrzostwo Świata, Mistrzostwo Europy, Puchar Niemiec, Puchar UEFA i Superpuchar Hiszpanii. Jako zawodnik występował w takich klubach jak Hannover 96 czy Borussia Mönchengladbach. Jako szkoleniowiec prowadził m.in. Athletic Bilbao, Real Madryt, Benficę, Schalke, Bayer Leverkusen czy trzykrotnie Bayern Monachium. Wybitny coach od zawsze marzył o wygraniu najcenniejszego trofeum w Europie, z drużyną niemiecką. 

Był bardzo bliski, prowadząc Robbena i spółkę w 2012 roku do finału. Ostatecznie po dramatycznej końcówce i rzutach karnych Chelsea okazała się lepsza. Poprzedni rok był dla Heynckesa warty zapomnienia. "Gwiazda Południa" była za każdym razem, w każdych rozgrywkach bardzo blisko szczytu, ale w ostatnim, najważniejszym momencie spadała w przepaść. "La Bestia Negra" kończyła poprzedni sezon bez choćby jednego trofea, a na Allianz Arena trwała żałoba. Mówiło się, że Heynckes powinien odejść, że jest za stary, że czas na emeryturę. Kiedy doświadczony szkoleniowiec ogłosił, że po sezonie 2012/2013 kończy karierę, wielu poczuło ulgę.

 "W końcu, jak można z takimi zawodnikami nic nie wygrać?"- pisali kibice na oficjalnej stronie Bayernu. Nagle okazało się, że Heynckes jest nie potrzebny. Niezwykle utytułowany szkoleniowiec pokazał jednak na co go stać. Od początku obecnego sezonu  "FC Hollywood" rozbijało każdego kto stanął im na drodze, wygrało Superpuchar Niemiec, później ligę, a także tak bardzo upragniony puchar Ligi Mistrzów. Mało tego w finale pucharu Niemiec na "Gwiazdę Południa" czeka Stuttgart. Szkoleniowiec Bayernu wrócił na szczyt, jest noszony na rękach, jego podopieczni biją kolejne rekordy, a klub przeżywa najpiękniejsze chwile w historii. Kto by się spodziewał, że tak niechciany i odrzucony rok temu Heynckes, dziś będzie opłakiwany przez fanów Bayernu. Nic dziwnego, odchodzi jedna z największych legend klubu, która kończy sezon, najlepszym wynikiem w dziejach klubu.




Słynne zdjęcie Rafy Beniteza i Fernando Torresa z szalikiem Liverpoolu to symbol zakończenia pewnej ery. Ery postrzegania obu fachowców jako geniuszy futbolu. Później pomimo zdobywania licznych trofeów, obaj z różnych względów nigdy nie byli już tak szanowani jak dotychczas. Ale od początku. Rafa Benitez to specjalista od pucharów. Z Valencią dwukrotnie sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii i Puchar UEFA. Po wyrobieniu sobie wspaniałej renomy, trafił do Liverpoolu, gdzie był synonimem sukcesu. W ciągu 2 lat wygrał w nieprawdopodobnych okolicznościach Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy, Puchar Anglii, Tarczę Dobroczynności. Dodatkowo był finalistą Champions League i Klubowych Mistrzostw Świata. 

Kolejne lata były gorsze niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Liverpool nie wygrywał trofeów, a kibicom kończyła się cierpliwość. W tym czasie Benitez wypowiadał wiele zdań o swoim przywiązaniu do "The Reds", w tym także to, które miało mu po wielu latach zaszkodzić. W jednym z wywiadów Hiszpan przyznał, że nigdy nie poprowadziłby Chelsea Londyn., co po kilku sezonach doprowadziło go do nienawiści milionów kibiców. W obliczu niezadawalających wyników Hiszpan  został zwolniony. Z Anglii przeniósł się do Włoch, do Interu Mediolan. Mimo zdobycia Klubowego Mistrzostwa Świata i Superpucharu Włoch był nieustannie krytykowany, za brak mistrzostwa kraju. Rafa szybko pożegnał się z klubem. Niekonwencjonalny szkoleniowiec wrócił do pracy dwa lata później, a jego pracodawcą została Chelsea. 

Benitez przekonał się, że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. Kibice od razu go znienawidzili, przypominając jego słowa o wierności "The Reds" i wrogości wobec Chelsea. Na trybunach pojawiały się liczne transparenty typu "Rafa, out". Benitez nic sobie z tego nie robił, wykonywał swoją pracę i jak zwykle dążył do trofeów. Dostał za zadanie walkę o miejsce premiujące do gry w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, zrobił to bez trudu, a przy tym wygrał Ligę Europejską. Kibicom musiało być niesamowicie głupio, gdy ktoś, kogo bez przerwy krytykowali, ktoś kogo nie szanowali, ktoś kogo obrażali, wygrał dla nich w fantastycznym stylu trofeum. Ale głupio powinno być również hiszpańskiemu trenerowi, bo sam sobie zgotował ten los. Historia typowo piłkarska od bohatera do zera. Od nowego sezonu puchary będzie zdobywać Napoli, tego możemy być już pewni. Właśnie tą drużynę poprowadzi najlepszy specjalista w tej branży - Rafa Benitez.




Czas na kończącego to zestawienie, Fernando Torresa. Jeśli mielibyśmy przeprowadzić ankietę na najczęściej obrażanego piłkarza na świecie w ostatnich dwóch latach wynik byłby prosty. Z ogromną przewagą wygrałby "El Nińo". Legenda Atletico Madryt, w którym zagrał 214 spotkań, zdobył 84 bramki. Jako 23-letni piłkarz, jako jedna z najlepszych "9" na świecie, trafił do Liverpoolu. Tam spotkał swojego mentora, Rafę Beniteza. Obaj Hiszpanie szybko znaleźli wspólny język, a Torres strzelał mnóstwo goli. "The Reds" nie osiągali jednak sukcesów, a w pogoni za trofeami napastnik przeszedł za 58,5 mln euro do Chelsea. Fani Liverpoolu palili jego koszulki, nazywali go zdrajcą, a Torres nie potrafił odnaleźć się w nowym klubie. 

Kibice śmiali się, że "El Nińo" bardzo rzadko trafia do siatki, a jeszcze rzadziej w piłkę. Hiszpan nie był tak szybki jak kiedyś, nie był tak skuteczny jak w poprzednich latach. Grał jednak regularnie w pierwszym składzie, co wprawiało w wściekłość kibiców "The Blues". Torres w Chelsea był dla kibiców nikim, idealną osobą dla wyładowania emocji. Wielu twierdziło, że hańbi klub. Mimo to w każdym meczu walczył jak lew. Pod koniec sezonu 2011/2012, dla Hiszpana nadszedł lepszy czas, zaczął strzelać częściej, co przyczyniło się do odzyskania zaufania fanów. Nieoczekiwanie na Euro 2012 został królem strzelców, a krytycy z całych sił omijali temat napastnika. Kolejny sezon okazał się popisem Torresa. 

Do klubu przyszedł stary znajomy napastnika, Rafa Benitez, który odmienił grę Chelsea i formę swojego podopiecznego. Mistrz Świata i Europy znów zaczął strzelać jak na zawołanie, trafiając nawet w meczu finałowym Ligi Europejskiej. Kibice byli w szoku, ponieważ dwóch najbardziej znienawidzonych ludzi "The Blues", dwóch najbardziej pogardzanych pracowników klubu dało im wielkie zwycięstwo, dało im puchar Ligi Europejskiej. Dzięki temu Chelsea w ciągu dwóch lat, zdobyło dwa największe trofea w Europie, a Torres stał się jednym z najbardziej utytułowanych piłkarzy na świecie.

Każdy prawdziwy kibic kocha takie historie. Każdy prawdziwy kibic, czekał na zmartwychwstanie Robbena, Beniteza, Heynckesa czy Torresa. Każdy prawdziwy kibic wierzył, że Ci ludzie odrodzą się jak feniks z popiołu, że znów będą najlepsi na świecie. Każdy wielki piłkarz zasługuje na drugą szansę, bez względu na to kim był w przeszłości, co robił i mówił. Na to by znów stać się idolem kibiców.

17 komentarzy:

  1. Swietny artykul, bardzo pomyslowy. OD zera do bohatera krok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałem tydzień na jakiś tekst. Było warto. Kiedy dalsza część cyklu (nie)zapomniane gwiazdy? Chętnie bym poczytał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdopodobnie jutro pojawi się tekst o zapomnianym gwiazdorze z Urugwaju.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powie mi ktoś, po co Bayernowi Goetze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez wydaje mi się, że Bayern przekombinuje.

      Usuń
  5. Nie wiem jakie specyfiki lekarz bayernu zainfekował robbenowi,ale wygląda mi on na nienaturalnie pobudzonego.Oczywiście bayernowi nic nie udowodnią bo sam hoeness to przekrętacz i sam kiedyś stosował jakieś dopingi a do tej pory nic mu nie udowodnili.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że jak Barca wygrywała wszyscy zdrowi byli.

    OdpowiedzUsuń
  7. polowa tego tekstu to bujda jak Torres znienawidzony wysmiewany itp ? chyba wsrod maloletnich sezonowcow na stronach Chelsea, na Stamford Bridge Torres nigdy(!) nie zostal wygwizdany ba! dostawal brawa za odbiory powroty czy udane dryblingi

    "Dostał za zadanie walkę o miejsce premiujące do gry w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów, zrobił to bez trudu, a przy tym wygrał Ligę Europejską" - to miejsce w Lidze Mistrzow zostalo wywalczone dopiero w przed ostatniej kolejce(a w ostatniej ze bez eliminacji) wiec raczej nie bylo to takie latwe

    "Kibicom musiało być niesamowicie głupio, gdy ktoś, kogo bez przerwy krytykowali, ktoś kogo nie szanowali, ktoś kogo obrażali, wygrał dla nich w fantastycznym stylu trofeum." - tak 1 polowa beznadziejna + nie zaliczony prawidlowo zdobyty gol dla Benfici

    Panie redaktorze prosze byc obiektywnym: Chelsea miala wygrac Klubowe Mistrzostwa Świata - odpadla z przecietnym Corinthians, odpadniecie z Pucharu Anglii, brak zainteresowania losem Lamparda - oficjalnie powiedzial ze nie ma nic do tego chociaz Frank nie raz ratowal zespol

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz sporo racji, co nie zmienia faktu, że Torres odzyskał formę przy Benitezie. Hiszpan jest od strzelania goli, jakie znaczenie ma to jak grał z Benficą, w najważniejszym momencie nie zawiódł. Benitez po raz kolejny pokazał,że jest od zdobywania trofeów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem fanem Chelsea ale staram sie byc obiektywny
      Tak Torres odzyskal forme ale dopiero pod koniec sezonu a przydlaby sie troszke wczesniej. Fakt jest od strzelania goli ale 8 bramek w lidze (w tym 1 karny) to dopiero 4 wynik w CFC wyprzedzaja go pomocnicy
      A mozna do tego jeszcze porownac wypozyczonego z CFC Romelu Lukaku ktory ma 17 bramek a gral znacznie mniej minut

      A Beniteza nie nazwalbym takim specem od trofeow skoro odpadl z 2 innych pucharow

      Usuń
    2. A ja bym nazwał skoro wszędzie, gdzie pracuje zdobywa trofea :)

      Usuń
  9. SKAN DOSYŁAM ZA 10TYSIĘCY !!!!!!!!!!!!!!

    KAŻDY MECZ PŁATNY PO SPOTKANIU !!!!!!!!!!!!!!!!!!


    Cześć Wam wszystkim .Z tej strony Andrzej Ledwoń . Zdaję sobię sprawę
    ,że w internecie 90% ludzi to oszuści . Posiadam od około 2 lat informacje
    HTFT . Tego źródła doszukiwałem się około 12 lat ,był czas taki,że nie
    wierzyłem osobiście w takie informacje . Jaką macie pewnośc,że akurat
    ja jestem uczciwą osobą ? Stawki w screenach grane np. stawką 600 euro.
    Jeśli nie jesteś konkretną osobą i konkretnym graczem , NIE PISZ .
    Więcej zapytań proszę kierować na mój email :

    Kontakt : onlyfixed1x2@wp.pl lub gg : 4728 9814

    skroc.pl/08e9 STAWKA 500 EURO WYGRANA 10500 EURO

    skroc.pl/bbc9 STAWKA 400 EURO WYGRANA 10400 EURO

    skroc.pl/da2a STAWKA 500 EURO WYGRANA 10500 EURO

    skroc.pl/83e1 STAWKA 600 EURO WYGRANA 12000 EURO

    skroc.pl/aa4e STAWKA 400 EURO WYGRANA 8400 EURO

    skroc.pl/4eb3 STAWKA 450 EURO WYGRANA 9373.50 EURO

    skroc.pl/c0a0 STAWKA 350 EURO WYGRANA 9026.50 EURO

    skroc.pl/551e STAWKA 357.15 EURO WYGRANA 10000.20 EURO

    skroc.pl/3800 STAWKA 720 EURO WYGRANA 14997.60 EURO

    skroc.pl/63ea STAWKA 681.81 EURO WYGRANA 14999.82 EURO

    skroc.pl/9774 STAWKA 600 EURO WYGRANA 15000 EURO

    skroc.pl/ac80 STAWKA 540 EURO WYGRANA 14995.80 EURO

    skroc.pl/8181 STAWKA 555.55 EURO WYGRANA 14999.85 EURO

    skroc.pl/d4eb STAWKA 700 EURO WYGRANA 14000 EURO

    Kontakt : onlyfixed1x2@wp.pl lub gg : 4728 9814

    POZDRAWIA ANDRZEJ LEDWOŃ !!

    OdpowiedzUsuń
  10. Moim zdaniem artykuł jest tendencyjny,autor trochę na siłę stara się przedstawić wszystkich ww. bohaterów jako ludzi którzy zaliczyli wspaniały come back.

    Do fragmentu o Heynckensie nie można mieć zastrzeżen,jego Bayern zmiażdzył konkurencję w lidze bijąc kilka rekordów,w LM odprawił obiecujący Juventus i przejechał się jak walec po Barcelonie,a na końcu ograł rewelację tegorocznej edycji CHL.Zaliczył wspaniały sezon,a w porównaniu z porażką na wszystkich frontach w poprzednim roku jego osiągnięcie wydaje się być jeszcze bardziej okazałe.

    Ale czy sprawy wyglądają tak samo w przypadku Torresa?
    " Mistrz Świata i Europy znów zaczął strzelać jak na zawołanie, trafiając nawet w meczu finałowym Ligi Europejskiej."-czy Hiszpan faktycznie strzelał jak na zawołanie?Porównajmy jego statystyki z kilkoma innymi zawodnikami z Premier League:

    liczba meczy gole minuty spędzone na boisku bramka co x min

    Torres 36 8 2572 321,5
    Berbatov 33 15 2844 189,6
    Dzeko 32 14 1821 130,9
    Walcott 32 14 2284 163,1
    Giroud 36 21 3198 152,2
    Holt 34 8 2564 320,5
    Benteke 34 19 2819 148,3
    Lukaku 35 17 2004 117,8
    Suarez 33 23 2953 128,3

    czy wreszcie piłkarz który grzał ławę w Chelsea:

    Sturridge 20 11 1253 113,9

    to zestawienie wyraźnie pokazuje,że do "strzelania na zawołanie" było mu bardzo daleko.Okazał się dużo słabszy od debiutantów (Benteke,Lukaku,Giroud),od zawodników którzy nie cieszyli się takim zaufaniem menegera jak on (Dzeko),od Berbatova który niejednokrotnie sam musiał ciągnąc wózek zwany Fulham,Bułgar mógł jedynie pomarzyć o partnerach pokroju Maty czy Hazarda,od Walcotta który nie grał przez cały sezon jako napastnik.Torres został też daleko w tyle za duetem z Liverpoolu i okazał się gorszy nawet od napastnika 11 drużyny minionego sezonu.Od piłkarza kupionego za 50 mln Ł powinno się wymagać więcej,nieprawdaż?

    Celowo nie uwzględniam tu bramek zdobytych przez Torresa w innych rozgrywkach ponieważ nie każdy z piłkarzy których wymieniłem wcześniej miał możliwość wzięcia w nich udziału,tak więc skoncentrowanie się na PL uważam za najbardziej miarodajne.

    To pokazuje,że El Nino nawet nie zbliżył się do formy prezentowanej za czasów gry w Liverpoolu gdzie był ścisła światową czołówką,a określanie go mianem odrodzonego z popiołów feniksa sugeruje,że niestety stracił Pan Panie Dawidzie kontakt z rzeczywistością lub celowo ignoruje Pan niewygodne fakty w celu podpięcia przypadku Torresa pod założenia niniejszego wpisu.

    Rozumiem to,że takie historyjki dobrze się sprzedają,ale zalecam na przyszłość więcej obiektywizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był taki moment w tym sezonie, że Torres strzelał jak na zawołanie.
      Jeśli chodzi o powstanie jak feniks z popiołu, bardziej chodziło o Robbena i Heynckesa. Według mnie nie przesadziłem i nadal uważam, że cała czwórka zaliczyła wielki comeback. Robben i Heynckes w wynikach i formie, Torres i Benitez bardziej w wynikach niż w dyspozycji.

      Usuń
  11. Artykuł dostępny także tutaj http://www.czasfutbolu.pl/odrodzony-kwartet/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ci dwaj piłkarze a szczególnie Robben pokazali iż dzięki wytężonej pracy nad sobą można ograniczyć egoizm a następnie znacząco pokonać nawyki ruchowe . W ten sposób odnosząc sukces drużynowy który finalnie przekłada się na sukces osobisty .
    Wcześnie raczej wpierw było indywiduum a na sukces drużynowy nie było miejsca .

    OdpowiedzUsuń
  13. "Jeśli chodzi o powstanie jak feniks z popiołu, bardziej chodziło o Robbena i Heynckesa." co do Niemca w pełni się zgadzam,w przypadku Holendra też choć już nie w pełnej rozciągłości.Jako fan Premier League wolałbym się odciąć od dyskusji o Bundeslidze i skupić się na wydarzeniach z angielskich boisk.

    "Był taki moment w tym sezonie, że Torres strzelał jak na zawołanie."-może i był,ale właśnie to był jedynie moment,Torres nie robił tego regularnie.Piszesz o tym,że Fernando zaliczył come back w wynikach.Jak można tak stwierdzić skoro w zeszłym sezonie wygrał Ligę Mistrzów i Puchar Anglii,a w tym zaledwie Ligę Europejską?W porównaniu z poprzednim sezonem jest to regres,klub z takimi aspiracjami powinien walczyć o triumf w Lidze Mistrzów,a nie nie wyjść ze średniej grupy i walczyć z ogórkami w LE.Takie samo zdanie chyba miał na temat Abramowicz skoro nie przydzielił piłkarzom premii za wygranie Ligi Europejskiej.

    Przypadku Beniteza też nie określiłbym wielkim come backiem bo za dużo było wpadek po drodze,chociaż przyznaję,że mimo trudnych warunków dobrze wykonał swoją pracę i zapewne to sprawiło,że znalazł zatrudnienie w Napoli.

    OdpowiedzUsuń