facebook

poniedziałek, 5 maja 2014

(Nie)reformowalna ekstraklasa



Z reformą naszej ekstraklasy jest trochę jak z podwórkową zasadą "kto strzeli, wygrywa". Mimo wielkiej przewagi, absolutnej dominacji i pewnego zwycięstwa jednej z drużyn zawsze znajdzie się cwaniaczek (z przegrywającego zespołu, najczęściej mający piłkę przy nodze), który krzyknie "kto strzeli, wygrywa" i zabawa zaczyna się od początku. Nagle godziny gry, hektolitry potu i zdobyte gole przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. W jednej chwili wszyscy zgromadzeni na piłkarskim boisku zostają ponownie podłączeni do prądu, umarli wracają do życia, a stawką gry staje się honor.


W takiej sytuacji żadna ze stron nie protestuje. Jedna cieszy się, że udało jej się przechytrzyć przeciwnika, druga przebąkuje coś o niesprawiedliwości, ale przed obawą o stratę decydującego gola, szybko wraca do gry. Murawa natychmiast staje się areną gladiatorów. Każdy chce wygrać za wszelką cenę. Bez względu na okoliczności.

Taka zasada podobnie jak reforma ekstraklasy promuje słabszych. Odradza ducha walki, dodaje sił, ale jest totalnie niesprawiedliwa. Chęć dorównania najlepszym nabiera szczególnego znaczenia, gdy dostaje się jeszcze jedną, ostatnią szansę. Mimo, że każdy wie kto jest prawdziwym zwycięzcą, każdy szanujący się zawodnik raz jeszcze chce udowodnić swoją wartość.  

Różnice między dwiema ww.zasadami są takie, że w "kto strzeli,wygrywa" dotychczasowe wyniki i gole nie mają żadnego znaczenia, a liczy się tylko to, kto strzeli tę ostatnią bramkę. W ekstraklasie za to punkty dzieli się na połowę. Reforma ekstraklasy miała przynieść więcej meczów, emocji i zwrotów akcji. Póki co mamy liczne niesprawiedliwości i ponad 20 meczów o nic. A dokładniej 30 o półtora punktu.

Przecież mistrzem wciąż mogą zostać zespoły, które podczas całego sezonu nie zdobyły największej liczby oczek. W ekstraklasie wciąż może utrzymać się Widzew, dzięki kilku cudom w ostatniej kolejce, co w naszej lidze nie jest wykluczone. Przecież za każde zwycięstwo otrzyma podwójna liczbę punktów w stosunku do poprzednich 30 kolejek. Czyli dokładnie 3. Bo jeśli brakuje Ci sił, energii, a nawet wiary, nie załamuj się. Zawsze możesz usłyszeć "kto strzeli, wygrywa". 

Takiej reformy ekstraklasy zrozumieć nie potrafię. Nie potrafią też zrozumieć mądrzejsi ode mnie, którzy regularnie ją krytykują. Bo jeśli gramy tym systemem, to po co dzielić punkty? Idąc dalej może podzielmy również bramki i wyniki bezpośrednich spotkań. W sumie, czemu nie? Wtedy już nikt by się nie połapał. 

Rozwiązanie tego problemu jest bardzo proste. A konkretnie, wprowadzenie do ekstraklasy systemu szkockiego. Dziesięć drużyn, cztery mecze każdy z każdym, trzydzieści sześć kolejek. Sukces murowany. Po pierwsze pozbylibyśmy się zespołów, które nie nadają się do gry na tym poziomie. I sportowo i ekonomicznie. Pozbylibyśmy się kiedyś wielkich firm, dziś niepoukładanych klubów. Widzew czy Ruch od jakiegoś czasu cudem dostają licencję, często przy zielonym stoliku. Takie zespoły nie powinny grać w ekstraklasie. Nie za samą historię klubu.

W najwyższej klasie rozgrywkowej powinny grać zespoły. które na to stać. Takie, które mają przynajmniej 10-tysięczny stadion, spełniają wymogi licencyjne i płacą piłkarzom na czas. Z ligi spadać powinna tylko jedna drużyna, by zachować fundamenty i by poziom sportowy ciągle rósł. Zarówno w ekstraklasie, jak i na jej zapleczu. 

Apropos I ligi, poziom sportowy zaplecza ekstraklasy uległby bez wątpienia poprawie. Pól ligi miałoby realną szansę na awans do elity, grałyby w niej utytułowane kluby. Gra w ekstraklasie oznaczałaby wysoki poziom danej drużyny czy zawodnika. Wszyscy by skorzystali na takiej reformie, a najbardziej polska piłka. 

Czas wprowadzić rygor. Czas zasłużyć na to, by być na szczycie. Gra w ekstraklasie to przywilej, nie obowiązek. Cytując klasyka, hołd zwycięzcom, hańba przegranym.

Artykuł pojawił się również na portalu http://ekstraklasa.net/

14 komentarzy:

  1. ja bym to rozwiązał nieco inaczej. Zgadzam się, że powinno być 10 zespołów i powinny grać dwa mecze u siebie i dwa na wyjeździe. Tylko, że zwiększyłoby to liczbę meczów o pietruszkę i byłoby nudne. Nie chcę oglądać 4 meczów legii z lechem, ale za to obejrzę chętnie dwa dwumecze (mecz i rewanż za tydzień) takie jak w lidze mistrzów. Zwycięzca dwumeczu byłby wyłaniany na tych samych zasadach co w LM i brałby 3 pkt. Przegrany dostawałby 0 pkt, a tylko tam gdzie w LM są karne byłoby po 1 pkt. Każdy z każdym grałby dwumecz w rundzie jesiennej i potem w wiosennej. W ten sposób mając 10 zespołów w lidze mielibyśmy 36 meczów w sezonie. Taki system rowiązałby podstawowe problemy ligi:
    1. 36 meczów w sezonie skutkowałoby skróceniem przerw między rundami.
    2. Mniej zespołów daje wyższy poziom rozgrywek, bo jak to już ktoś zauważył nie mamy tylu dobrych piłkarzy i trenerów żeby obdzielić 16 drużyn, ale na 10 to może coś by się przebrało. Ponadto zmniejsza to liczbę meczów o nic, bo pierwsze 3 grają o puchary, ostatnia o przeżycie, pozostałe 6 ma znacznie bliżej zarówno do szczytu tabeli jak i do spadku (teraz środek tabeli może się opi...ać bo i tak, ani nie spadnie, ani mistrzem nie zostanie).
    3. Dwumecze w stylu LM są ciekawe bo zmuszają do solidnej gry, nie tracenia bramek i do strzelania bramek. Wyobraźcie sobie taką sytuację: Grają pierwszy mecz na legii lech z legią oczywiście. Jest 88 minuta i 2-0 dla gospodarzy. W dzisiejszych rozgrywkach lech ma po herbacie, ale w proponowanym przeze mnie systemie wystarczy strzelić jedną dziś i wygrać 1-0 za tydzień i dwumecz jest dla lecha.
    4. Wreszcie taki system zmniejszyłby drastycznie liczbę meczów w których następuje podział punktów. Sportowa rywalizacja powinna wyłaniać zwycięzcę. Poza tym to głupie oglądać mecz przez ponad 90 min i na koniec usłyszeć, że każdy dostał po 1 pkt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przy 30 kolejkach o pietruszkę nie jest nudno?

      Usuń
  2. Wprowadzić podział punktów przez dwa po 30 kolejce i dodatkowo zrobić tak że po 37 kolejkach drużyny z miejsc 3-6 grają półfinały (1 mecz) 3-6 i 4-5 i finał:zwycięzca gra w lidze europejskiej. W grupie spadkowej: 15-16 miejsce spadek do I ligi drużyny 13 ekstraklasy gra z 4 I ligi oraz 14 z 3 systemem mecz i rewanż w barażach o utrzymanie. W ten sposób liga byłaby ciekawa i emocjonująca do samego końca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcą zwiększyć dochody, zamiast obniżyć wydatki. Nasze piłkarzyny są przepłacani. W Czechach zarabiają mniej, a mają drużynę w LM. Zagonić ich do roboty premiami, i skończyć z bajońskimi kontraktami za walanie się po murawie!!! A jeśli "gwiazdy" się nie zgodzą to rozpędzić ich, ściągnąć cudzoziemców lub postawić na młodych.

    OdpowiedzUsuń
  4. mniejszenie liczby drużyn w tzw. Ekstraklasie to jedyna sensowna reforma. Inne dzialania nią nie są. (Grajków przyzwoitych jest na 12 zespołów). Ale PZPN na to nigdy nie pójdzie... . W końcu PZPN=beton

    OdpowiedzUsuń
  5. ZWIĘKSZYĆ LIGĘ DO 24 ZESPOŁÓW ROZEGRAJĄ WTEDY WIĘCEJ MECZY BĘDZIE WIĘCEJ GRANIA NIŻ LEŻENIA , A DZIELENIE LIGI NA GRUPY JEST NAJWIĘKSZĄ GŁUPOTĄ , A JEŻELI NIE PASUJE ZLIKWIDOWAĆ LIGĘ KOPACZY , A PIENIĄDZE PRZEZNACZYĆ NA BIEDNE RODZINY KTÓRE NIE PODOŁAJĄ Z USTAWĄ ŚMIECIOWĄ.

    OdpowiedzUsuń
  6. Sposób jest bajecznie prosty. Wystarczy 14 drużyn w ekstraklasie i grają systemem wiosna/jesień, przy czym degraduje się dwie drużyny latem oraz zimą, czyli dwa razy w roku. Tyle samo awansuje automatycznie z obecnej 1 ligi do ekstraklasy. Natomiast trzecia drużyna z 1 ligi rozgrywa baraże z trzecią od końca z ekstraklasy. Można dodać również czwartą drużynę z 1 ligi, dając szansę awansu. Więcej meczy i większa dramaturgia spotkań

    OdpowiedzUsuń
  7. Powinny grać tylko 4 drużyny o mistrza i 4 o utrzymanie mecz i rewanż. Wtedy nie będzie meczów o pietruszkę i nie będzie spółdzielni.

    OdpowiedzUsuń
  8. A nie można tak po ludzku, 20 drużyn i normalna liga, jak na zachodzie? Te dodatkowe mecze to takie sztuczne twory.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie można, bo nas na to nie stać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle że tu nie chodzi o podniesienie poziomu sportowego, tylko o kasę. To że będzie więcej meczów, spowodować może przy okazji lepsze przygotowanie naszych drużyn do europejskich pucharów, ale żadne kombinowanie i wydziwianie nie zmieni opłakanego stanu naszej ligi. Za komuny grano normalnie, z wielką przerwą w zimie, i jakoś nikomu nie przeszkadzało to odnosić sukcesów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze chodzi o kasę :/ ale ja też jestem za podziałem na 4 drużyny o mistrza i 4 o utrzymany mecz..... paranoja

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny tekst, mnóstwo racji. Co do takiej reformy, jestem za. Z jednej strony ciesze się, że Widzew spada z ligi, z drugiej wchodzi Łęczna i Bełchatów. Oznacza to 0 rozwoju naszej ligi i chyba ten system z 10 zespołami byłby najlepszy

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    od lat byłem zdania, że nasi piłkarze muszą grać więcej. Myślałem, że należy powiększyć ligę np. do 18 zespołów, każdy zagrałby z każdym po dwa razy. W końcu nie jesteśmy Szkocją tylko 38 milionowym krajem. Jednakże patrząc na to jak wyglądają polskie kluby i jakie ośrodki szykują się na ekstraklasę: Nieciecza, Ząbki, Świnoujście wydaje mi się, że wariant z 10 silnymi drużynami grającymi 38 kolejek i wsparcie finansowe dla 20 zespołowej niższej ligi nazywanej pierwszą to dobry sposób. Nie dzielenie na grupy, nie playoff, ale 10 zespołów, z których 2 spadają, lub 1 spada a drugi gra baraże. Może z czasem powstanie 20 normalnie zarządzanych zespołów i będziemy gotowi na poważną ligę z większą liczbą zespołów, gdzie płace piłkarzy i trenerów nie pokrywają 80% dochodów a kluby rzeczywiście szkolą młodzież.

    OdpowiedzUsuń