facebook

sobota, 11 lipca 2015

Objął Legię murowaną, dziś prowadzi już łysawą



Wstyd, hańba, kompromitacja. To jest Legia czy podstawione pionki działające na szkodę klubu? Za taki "prezent", a raczej jajko niespodziankę (na urodziny prezesa Leśnodorskiego )powinny być zwolnienia. Przede wszystkim tego łysego pana, którym tym "wojskiem" "dowodzi". Dno...

Wojskiem, które do bólu przypomina polską armię, składającą się co prawda z kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy w większości do prawdziwej wojny nieprzygotowanych, z bólem karku, łydki, brzucha i innymi poważnymi dolegliwościami. Ludźmi niezdolnymi do realnej walki widniejącymi jako zbawcy narodu, a w Legii klubu. Z trudnościami fizycznymi, kondycyjnymi, czasem poważnymi zaburzeniami widniejący jednak jako zdolni do służby wojskowej nieprzeciętni patrioci.  Patrząc na zespół ze stolicy wydaje się, że takowe zaburzenia występują u zdecydowanej większości grajków, co tylko dowodzi o słabości tychże grajków, całego sztabu szkoleniowego, działaczy, no i oczywiście trenera.

Nie ma sensu po raz kolejny rozwodzić się nad przedszkolnymi błędami najlepszych legijnych zawodników, gdyż w tym czasie lepiej zastanowić się jakim cudem w tak zasłużonym klubie się znajdują. Przede wszystkim dziwi niczym niepoparta bezgraniczna miłość do norweskiego trenera znikąd, który tak jak Maciej Skorża 4 lata wcześniej wygrał Puchar Polski, awansował do 1/16 Ligi Europy i w absolutnie hańbiącym stylu przegrał wygraną ligę. Sęk w tym, że obecny szkoleniowiec Lecha Poznań, który o ironio uczy się na błędach i potrafił swoje błędy z przeszłości wykorzystać, by zdobyć tytuł - w tamtym czasie z Legii został zwolniony, a Norweg nie. Budujemy zespół na lata - mówili działacze warszawskiego klubu.

By jednak to robić trzeba mieć jakieś podwaliny. Takimi byli bez wątpienia kluczowi piłkarze tamtego sezonu czyli choćby Dossa Junior czy Orlando Sa, jak się później okazało całkowicie niechciani przez trenera Berga.  Nasuwa się więc tutaj proste i logiczne pytanie, dlaczego obaj panowie w ogóle trafili do Legii, skoro od początku trener był przeciwny takim ruchom? To ewidentnie pokazuje, że w drużynie wicemistrza Polski relacje na linii trener - zarząd są beznadziejne, a mimo to ten sam zarząd ufa zagranicznemu trenerowi bezgranicznie. Groteska.

Legia jest dziś uzależniona od trenera, który sikiem parabolicznym olewa wszystko co polskie, ligę, rodzime puchary, chce się tylko wybić i lecieć, gdzie indziej, ma gdzieś Legię i jej kibiców. Zależy mu tylko na tym, by efekty jego pracy w Europie dostrzegł jakiś bogaty pan - najlepiej szejk - z potężnego klubu i ściągnął go do siebie.  W tzw. ekstraklasie przez większość sezonu grają zmiennicy, Norweg rotuje składem, w superpucharach stawia na juniorów, chociaż przez cały sezon nawet nie popatrzy w ich stronę. A przy okazji kiedy raz naprawdę coś wygrał, a raczej dokończył dzieła Jana Urbana absolutnie nie zgodził się, by ten świętował tytuł razem ze swoim zespołem, pojawił się na fecie jak Pan Bóg przykazał. O jego  pomeczowych tłumaczeniach porażek nie wspominając.

Po odejściu Jana Urbana, który trzeba to powiedzieć po raz kolejny - pewnego poziomu nie przeskoczy, Legii wystarczyło dodać iskierki, by ta stała się klubem topowym i zaczęła poważny podbój Europy. Berg objął Legię murowaną, dziś prowadzi już łysawą.  To, że stołeczni przestali ładnie grać w piłkę kibice mogli wybaczyć tylko do momentu, do którego wygrywali, choć i przy pomyślnie zakończonych spotkaniach często padały ostre słowa krytyki w stronę Norwega. Konflikty z trenerem, nienajlepsza atmosfera, no i oczywiście letnia wyprzedaż doprowadziły klub jeszcze nie do ruiny, ale na pewno do poważnego kryzysu. Drugie miejsce w lidze, fatalna postawa w superpucharze i naprawdę bardzo słaby skład, który nawet jeśli się zmieni, to kiedy ma się zgrać? Co prawda w poważnych ligach zawodnicy nie mają z tym problemu, ale jak wiemy ta polska takową nie jest ...

Legii potrzeba trenera antysystemowego. Z jajami, dyscypliną. Takiego, którego piłkarze będą się bali. Srogiego Ojca, a przy okazji utytułowanego fachowca z licznymi sukcesami w kilku krajach. Charakterologicznie kogoś takiego jak Probierz w Jadze, który nie miał ani składu, ani zawodników, ani poparcia mediów. Ma tylko/aż silny charakter, dzięki któremu dotarł do nikomu nieznanych dotąd grajków, którzy momentami - oczywiście jak na polskie warunki wyglądali jak cyborgi. Przede wszystkim kondycyjne. Walczyli i walczą na każdym metrze boiska, wkładają głowy tam, gdzie nikt inny nie pomyślałby, żeby włożyć nogi. Walczą jak lwy. Na śmierć i życie. Chcą umierać za klub.

Jedyne nazwisko trenera, które przychodzi mi do głowy, a przy okazji człowieka znającego Legię od podszewki to Dragomir Okuka. Wzór szkoleniowca, twardy, mocny, nieustępliwy. Prawdziwy dowódca sił zbrojnych, który bez owijania w bawełnę zawsze potrafił jasno wytłumaczyć swoim zawodnikom, co znaczy gra w jego drużynie. Powiedzieć, że występy w zespole Serba to przywilej. Nie kara, nie przymus, a coś wyjątkowego. Tak jak w Legii. Uprawnienie tylko dla wybrańców. Prawdziwych żołnierzy słusznej sprawy.

By nie być całkiem gołosłownym warto przypomnieć, że to właśnie Serb stworzył potężną drużynę z klubu, który miał ogromne problemy finansowe. Miał świetną wizję transferów, do zespołu przyszli jego rodacy Aco Vuković, który dziś mógłby być jego asystentem, król strzelców Svitlica czy Radostin Stanew, którzy decydowali o sile drużyny. Później przywrócił do zespołu Cezarego Kucharskiego, którego mianował kapitanem, a do pierwszej drużyny trafili także Wojciech Kowalewski czy Sergiej Omeljańczuk. W końcu to dzięki Okuce życiową formę osiągnął Bartosz Karwan, a przy okazji odbudował chociażby Jacka Zielińskiego czy Sylwestra Czereszewskiego. Mistrz Polski. Wielki, uznany dla Legii człowiek. Fachowiec z krwi i kości, ale pewnie za drogi. Bo przecież potęgę buduje się na nieznanym (trenersko) norweskim szrocie...

A tych, którzy zaraz krzykną, że Serb nie poradził sobie w Wiśle,  zapytam czy może dał sobie tam radę niejaki Dan Petrescu? Na kolejne pytania odnośnie słabości Okuki odpowiem też krótko: Chiny. Przez wiele lat później słyszeliśmy, że w Polsce tacy trenerzy są be, bo wymagają ciężkiej, żmudnej, katorżniczej pracy. Tego nam dziś brakuje. Piłkarze powinni chodzić jak w zegarku, nakręceni odpowiednio przez doświadczonego, sumiennego, silnego człowieka, który wzbudzi emocje między strachem, a euforią. Czuć respekt przed świetnym motywatorem i psychologiem. A przy okazji zaufać mu. By stawać się lepszym każdego dnia. By chciało im się chcieć.

Podstawą jest zmiana trenera, ten później buduje według swoich potrzeb drużynę. Tak przynajmniej wygląda to w normalnym klubie. Trener/manager wskazuje zawodników możliwych do kupienia pasujących do jego koncepcji, zarząd wykłada pieniądze. Proste i logiczne. Jednak nie w Legii. Skoro Berg miał/ma być trenerem na lata, to czemu nie ma swobody transferowej,  nie zgadza się z transferami? Czemu ma pracować z piłkarzami, których nie chciał? Coś tu nie działa. Z obu stron. Warto to przemyśleć. I podjąć męską decyzję, bo zaraz czekają Rumuni. Z lepszą ligą, będacy na fali, rozwijający się. Czy dopiero po takiej klęsce Leśnodorski i spółka przejrzą na oczy?

4 komentarze:

  1. Może tak coś o Lechu, Legia przegrała czy Lech wygrał? Legia i Legia wszyscy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż gdyby nie słaba postawa Legii to nie byłoby ani mistrza w Poznaniu, ani tego superpucharu, jeśli Kolejorz zacznie wygrywać ligę zdecydowanie prowadząc przez cały sezon wtedy należy im bić brawa, Skorża robi fantastyczną robotę, wyciska z tej drużyny wszystkie soki, ale przede wszystkim to Legia się hańbi..

      Usuń
  2. W sumie - racja. Berg przegrywał i przegrywa wszystko co jest możliwe a zarząd klubu dalej mu ufa. To wygląda na celowe doprowadzenie klubu do upadku. Albo zarząd razem z trenerem się obudzą i postawią drużynę na nogi albo ..... na wiosnę będziemy grali w grupie spadkowej. I obyśmy nie zajęli ostatniego a w najlepszym wypadku przedostatniego miejsca w grupie. Tyle w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się tym artykułem..............

    OdpowiedzUsuń