facebook

sobota, 4 października 2014

Ślązak z krwi i kości czyli talizman defensywy Heidenheim



Leon Kurzawa, Roberto Aquafresca, Paulo Dybala. Lubimy doszukiwać się u piłkarzy, mniejszego lub większego kalibru, polskich korzeni. Nieraz dzieje się tak ze względu na ewentualną grę dla naszej kadry, nieraz z sentymentu. Nowe nazwiska, z Polakami na drzewie genealogicznym, pojawiają się z dużą intensywnością.  Wielu jednak mogło przeoczyć 25-letniego Niemca urodzonego w Polsce – Matthiasa Wittka.


 Defensor broniący aktualnie barw FC Heidenheim, pokazuje się ze świetnej strony w trwającym sezonie drugiej Bundesligi. W przeszłości Wittek grał już zarówno w trzeciej lidze, jak i niemieckiej Regionallidze. Na poziomie drugiej Bundesligi zaliczył tylko kilka epizodów parę sezonów temu, jako zmiennik. Aktualnie nikt nie wyobraża sobie składu beniaminka z Heidenheim bez 25-letniego Niemca polskiego pochodzenia, który w drużynie grającej czwórką obrońców, gra na środku defensywy, bliżej lewej strony. W poprzednim sezonie na 38 kolejek opuścił tylko trzy spotkania – dwa z powodu urazu, a w jednym pauzował za kartki.

Wysoki Niemiec jest wychowankiem TSV 1860 Monachium, w barwach którego jednak nie zagrał ani razu w pierwszej drużynie. Przez dwa sezony grał dla FC Ingolstadt, w którym zadebiutował w trzeciej, a później w drugiej Bundeslidze. To również tam poznał kobietę, która aktualnie jest jego żoną.  W tej chwili jest jednak zawodnikiem Heidenheim, gdzie gra z dużą regularnością od trzech lat.  

Wittek to ceniony, solidny stoper. Biorąc pod uwagę powołania do kadry takich zawodników jak Cionek czy Mączyński, ewentualne powołanie w przyszłości dla byłego młodzieżowego reprezentanta Niemiec nie mogło by dziwić. Jako ważne ogniwo zespołu, 25-latek był niezwykle dumny z wywalczonej w maju promocji na drugi poziom rozgrywkowy w Niemczech. Nie ukrywał również, że jest to dla niego zdecydowanie większe osiągnięcie niż poprzedni awans z Ingolstadt:

„Awansowałem już raz do drugiej ligi, z Ingolstadt, ale tutaj, w Heidenheim, to jest coś zupełnie specjalnego. Pracowaliśmy na to trzy lata – dlatego sukcesy osiągane z FCH mają dla mnie bardzo duże znaczenie”  - tak wypowiadał się Wittek w maju b.r w wywiadzie udzielonym Aichacher-Zeitung. Piłkarz bardzo miło wspomina również świętowanie awansu i powrót do domu, oraz fetę z kibicami, a następnie zasłużone wakacje z żoną.

Sir Alex Ferguson powiedział niegdyś, że atak wygrywa pojedyncze mecze, zaś obrona – tytuły. Heidenheim zastosowało się do tej reguły, bowiem promocję do drugiej ligi wywalczyło z pierwszej lokaty w 3.Bundeslidze, a rozgrywki zakończyli z bilansem bramkowym 59:25. Liczba strzelonych bramek, może i nie powala na kolana, ale stabilność bloku defensywnego, którego filarem jest zawodnik urodzony na Śląsku, jest godna podziwu.

Wychowanek TSV Monachium prawie całe życie spędził w wielkim mieście. Od kilku lat musi jednak występować na prowincji. Wielu wydawałoby się to zmianą niekorzystną, jednak Wittek nie podziela tego poglądu. On szybko przystosował się do nowych warunków i tu ukazuje się jego wizerunek profesjonalisty pełną gębą. Nie przeszkadza mu brak miejskiego szumu. Ba, mu się to bardzo podoba.  Jak sam przyznaje, życie jest tam wspaniałe, a on jako piłkarz może się skupić tylko na piłce, ze względu na brak bodźców rozpraszających. Twierdzi, że dla niego najważniejsze jest, że w klubie są z niego zadowoleni – nie interesują go ani spekulacje medialne, ani jego wycena na Transfemarkt, o co został zapytany w jednym z wywiadów.

Mathias wiele zawdzięcza trenerowi  Frankowi Schmidtowi, pod którego skrzydłami mocno się rozwinął. Schmidt trenerem Heidenheim jest od 2007 roku, a po awansie, jego kontrakt został przedłużony aż do 2020 roku. Trener odcisnął swoje piętno, zarówno na zespole, jak i na samym Wittku. „To jak gra Heidenheim, to jest jego autorskie dzieło”  - powiedział 25-latek, zapytany o swojego trenera. Szkoleniowiec preferuje ustawienie 4-4-2 (gdzie Wittek gra jako lewy środkowy obrońca, o czym wspominałem już wcześniej). Mathias bardzo chwali trenera, oraz całą drużynę- zarówno za grę defensywną, jak i ofensywę, w której cały zespół pracuje z piłką.  

Wspominałem o polskich korzeniach tego piłkarza, jednak warto coś więcej wspomnieć o jego pochodzeniu. O tym, że urodził się w Koźlu, dowiemy się nawet z Wikipedii. Co ciekawe, Mathias opuścił Polskę, mając zaledwie 3 miesiące. Z Polski pochodzili jego rodzice, on sam większe przywiązanie czuje tylko do konkretnego rejonu, a więc do Śląska. W jego domu cały czas mówi się po śląsku… To oczywiście pokazuje zawiłości etniczne tego rejonu– prawie zawsze, kiedy mówimy  o niemieckim piłkarzu z polskimi korzeniami, pochodzi on właśnie stamtąd.

Aktualnie, rodzice 25-letniego obrońcy mieszkają na południu Niemiec w miejscowości Aindling. Piłkarz odwiedza te strony 1-2 razy w miesiącu. W Aindling funkcjonuje również klub piłkarski, grający obecnie w Oberlidze (piaty poziom rozgrywkowy). Wittek wspomina lepsze czasy klubu, kiedy to mierzył się on w krajowym pucharze z Herthą Berlin, czy też Schalke Gelsenkirchen.  Defensor Heidenheim sam zresztą zaczynał tam swoja przygodę z piłką. Cały czas interesuje się poczynaniami  TSV Aindling, jednak głównie ze względu na swojego najlepszego przyjaciela z dzieciństwa, który gra w tym zespole. To właśnie on nieraz informuje go o bieżących poczynaniach drużyny.

Prywatnie, 25-latek interesuje się kinem i tenisem, który jest jego ulubionym, oczywiście zaraz po futbolu, sportem.  Jego życiowe motto brzmi „immer weiter”, co można interpretować w ten sposób, że Mathias nie rozpamiętuje przeszłości, a myśli wprzód - nie patrzy za siebie, tylko w przyszłość. Wydaje się, że w naszym języku, powiedzeniem najlepiej obrazującym to motto będzie przysłowie "Przyszłość zaczyna się dzisiaj".

Wittek swoim profesjonalizmem i dobrą grą zwraca uwagę coraz większych klubów. Być może któregoś dnia awansuje z Heidenheim do Bundesligi, lub też zostanie wykupiony przez jeden z tamtejszych klubów i w końcu doczeka się upragnionego debiutu na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Niemczech. Kto wie, może Adam Nawałka powinien baczniej spoglądać na mecze Heidenheim niż te Modeny Thiago Cionka. W końcu w tej kadrze każdy, regularnie grający obrońca jest na wagę złota...


1 komentarz:

  1. Nawałka może i może spoglądać baczniej na poczynania Heidenheim ale na pewno nie kosztem Modeny i Thiago Cionka. Bo Cionek to jednak bije o głowę tego Wittka.

    OdpowiedzUsuń