facebook

niedziela, 16 czerwca 2013

Paryż wraca na szczyt, czyli kolejny sezon Ligue 1 za nami!


Dziewiętnaście lat czekały Pola Elizejskie na świętowanie tytuły mistrzowskiego i stało się. Paris Saint-Germain bez większych problemów wygrało ligę i bezapelacyjnie jest to najważniejszy fakt zakończonego niedawno sezonu. Co więcej? Między innymi upadek potęg, mistrzowski wstyd i dwadzieścia spotkań bez zwycięstwa z rzędu... 


PSG pierwszy raz od 19 lat…
Mistrzostwo Paris Saint-Germain nie ma nic wspólnego z przypadkiem. Już rok temu każde posunięcie zarządu było niezwykle przemyślane. Przeprowadzki Ibrahimovicia, Thiago Silvy i Lucasa Moury do stolicy Francji były strzałem w dziesiątkę. Cała trójka idealnie wkomponowała się drużynę i z meczu na mecz PSG wyglądało coraz bardziej solidnie. Nie było we Francji zespołu, który mógłby im zagrozić. Geniusz taktyki Carlo Ancelotti był nawet bliski wyeliminowania z Ligi Mistrzów wielkiej Barcelony, co tylko potwierdziło potencjał, który ma w sobie ekipa z Parc des Princes. Pod względem piłkarskim cały sezon oceniłbym na 4+, bo zdarzały się mecze, w których paryżanie grali po prostu słabo. Za to marketingowo PSG należy się 6. Cały świat zobaczył łzy Davida Beckhama w paryskim trykocie, podczas swojego ostatniego spotkania w karierze. To, że „Becks” grał w tym roku we Francji daje znakomite prognozy dla Ligue 1 w najbliższej przyszłości. Podsumowując, chciałem wytknąć słabe jednostki w składzie PSG, ale ciężko je znaleźć. Jedynie boczni defensorzy mogliby zostać ściągnięci latem do stolicy, a wtedy tegoroczne mistrzostwo może być początkiem paryskiej dynastii we francuskiej piłce.

Czasy Olympique się skończyły?
Zarówno Marsylia, jak i Lyon uplasowały się na podium. Muszę jednak przyznać, że ani jedni ani drudzy na to nie zasłużyli. Marsylczycy większość meczów wygrali 1:0, a piłkarze Lyonu raz grali jak za starych dobrych czasów, a raz jak żółtodzioby. Zdecydowanie nie byli to godni rywale dla rozpędzonego PSG, które prezentowało znacznie milszy dla oka futbol. Wicemistrzowie z Prowansji po odejściu Didera Deschampsa grali bez pomysłu. Zespołu z środka tabeli nie bały się już Marsylii, bo po prostu była w ich zasięgu. Drugie miejsce w ligowej tabeli to zasługa Valbueny, który w każdym meczu brał na siebie ciężar gry OM. Marsylia bez swojego lidera nie istniała jak Real bez CR7.

Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w najstarszym mieście we Francji, czyli w Lyonie. Trener Remy Garde od jakiegoś czasu nie zmienia stylu gry swojego zespołu. Od tego sezonu zdecydował się jednak na stawianie na młodych, co jak widać w tabeli dużo dobrego mu nie przyniosło. Nie dość, że taka decyzja zniszczyła do końca wielki talent Gourcouffa, to na dodatek Paris Saint-Germain zapewniło sobie mistrzostwo na Stade Gerland. Nic tak nie boli, jak świętujący rywal na własnym stadionie. Czas na zmiany i to u podstaw…

Rewelacje u bram Ligi Europy
Miniony sezon Ligue 1 był nadzwyczaj ciekawy. Na francuskich stadionach publiczność szalała nie tylko z powodu znakomitych sztuczek technicznych Lucasa, Ibrahimovicia czy Pastore, ale również dzięki poczynaniom piłkarzy Nicei i Saint-Etienne. Obie drużyny śmiało można uznać za rewelacje. Francuski teatr piłkarski 2012/2013 nie istniałby bez Dario Cvitanicha i Pierre-Emericka Aubameyang’a. Cały zespół „Zielonych” gryzł trawę w każdym meczu i udowadniał, że bez wielkich nazwisk też można walczyć o ligową czołówkę. Czar prysł, kiedy cały kraj zaczął zachwycać się Saint-Etienne. Pochwały były jak najbardziej zasłużone, ale jak to mówią: - nie chwal dnia przed zachodem słońca… „Les Verts” się spalili i przeplatali znakomite spotkania blamażami. Cieszy jednak fakt powrotu Saint-Etienne do grupy najlepszych drużyn we Francji, bo jednemu z najpopularniejszych klubów nad Sekwaną zdecydowanie się to należy.

Nicea może nie jest tak popularna jak ASSE, ale grała równie efektownie. Do 10. kolejki było bardzo słabo, czyli jak zawsze. Nie wiadomo co się stało, czy sponsor zagroził wycofaniem, czy obiecał potężne premie, nie wiem… Tak czy siak, Nicea zaczęła grać jak z nut, a dyrygentem całej orkiestry był Dario Cvitanich, przez wielu nazywany nowym Olivierem Giroud. Dla mnie to porównanie jest po prostu nie trafne, ale Donald Tusk z Polski też podobno zrobił Irlandię. Drużyna z Lazurowego Wybrzeża z meczu na mecz grała coraz lepiej, co zaowocowało czwartą lokatą. Nagroda całkiem niezła, tylko czy w przyszłym sezonie na Lazurowym Wybrzeżu utrzymają wysoką dyspozycję piłkarską?

Środek tabeli? Ziewam…
Lille, Bordeaux, Lorient, Montpellier, Tuluza… Środek tabeli w tym roku wygląda solidnie, niestety to zwykłe złudzenie optyczne. Byli mistrzowie (Lille i Montpellier) udowodnili, że ich tytuły były bardziej wypadkami przy pracy niż efektami wyższych umiejętności. Powiedzmy sobie szczerze, jeśli zespoły, które wygrały ligę kolejno rok i dwa lata temu stały się dostarczycielami punktów, to coś tutaj poszło nie tak jak powinno… Można jeszcze uznać, że Ligue 1 zrobiła milowy krok w przód, a w niektórych klubach nadal na biurkiem prezesa wisi kalendarz na 2011 rok.

Liga francuska z roku na rok jest coraz silniejsza, dlatego nie zdziwiłby mnie spadek w przyszłym sezonie jednego z wymienionych zespołów – a to dopiero będzie niespodzianka. Nic tak nie działa na byka jak czerwona płachta, a na kibiców nic tak nie działa jak przegrywanie na własnym stadionie z beniaminkami, czy drużynami ze strefy spadkowej. To nie był rok Lille, Montpellier i Bordeaux. Lorient i Tuluzę można wytłumaczyć, bo te klubu cały czas plątają się w środku, ale o tym, że stać ich na więcej nawet nie będę wspominał.

Spadkowiczom się należało
Nancy, Troyes i Brest – tych drużyn nie zobaczymy w Ligue 1 w nadchodzącym sezonie. Prawda jest taka, że od samego początku rozgrywek widać było, że Brest nie ma najmniejszych szans na utrzymanie. Zdarzały się kolejki, w których Bretończycy walczyli, ale większość meczów w ich wykonaniu bardziej przypominało picipolo na trawie niż futbol na najwyższym krajowym szczeblu. Troyes wyglądało trochę lepiej, ale bieganie za piłką jak dzieci we mgle też raczej w Ligue 1 nie przejdzie. Nancy? Dawno nie widziałem takiej passy – 20 meczów bez zwycięstwa. Paranoja… Piłkarze z Lotaryngii pokazali jednak klasę i podnieśli się po fatalnej serii, niestety ostatnie cztery mecze przekreśliły ich szanse na utrzymanie. Z jednej strony szkoda, bo wrócić do gry po takiej katastrofie potrafią tylko drużyny z charakterem… Patrząc na całą sytuacją oczami ekspertów, w najwyższej klasie rozgrywkowej nie ma miejsca dla zespołu, który nie potrafi wygrać przez 20 spotkań… Nancy powinno jednak bardzo szybko wrócić do L1, bo na tle drużyn z drugiej ligi ich finanse wyglądają dużo lepiej.



Au revoir wkrótce!

8 komentarzy:

  1. Świetny sezon, ciekawe podsumowanie, za to Was lubię ! Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  2. W przyszłym sezonie Monaco będzie rządzić tą ligą. Wykupi gwiazdy, gwiazdeczki gwiazdunie za miliardy euro i powalczy o mistrza i to nie przez rok. Obawiam się, że pSG I Monaco mogą zdominować Ligue1 na lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze jest to kto zostanie nowym trenerem PSG. Jeszcze kilka dni temu głównym kandydatem był Guus Hiddink, który ostatecznie przedłużył kontrakt z Anży Machaczkała. Wciąż nie wiadomo kto obejmie stery w nowym mistrzu Francji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy tekst.

    OdpowiedzUsuń
  5. Paryż wraca na szczyt, ciekawe na jak długo ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Pieniądze rządzą tą ligą bezsprzecznie, a takie na ten moment posiadają jedynie PSG i Monaco. Nikt inny im nie zagrozi, choć chciałbym zobaczyć jakąś niespodziankę.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Byli mistrzowie (Lille i Montpellier) udowodnili, że ich tytuły były bardziej wypadkami przy pracy niż efektami wyższych umiejętności". Proszę prześledzić składy, kiedy zdobywali mistrzostwo i dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  8. I гeаԁ this article fullу regarԁing the reѕеmblancе of hottеst and ρгеcedіng technologies,
    it's awesome article.

    Review my homepage canine hemorrhoids **

    OdpowiedzUsuń