facebook

wtorek, 15 stycznia 2013

Pamiętne finały Ligi Mistrzów cz.3

Triumf  "Galaktycznych"



Decydujący mecz sezonu 2001/2002 Champions League. Stadion Glasgow Hampden Park. 15 maja 2002, 51 456 widzów. Real Madryt kontra Bayer Leverkusen. "Królewscy" kontra rewelacja sezonu. Raul kontra Lucio,  Ballack kontra Zidane. Mistrz Hiszpanii kontra "Aptekarze", o których się mówi, że nigdy jeszcze niczego nie wygrali. Ciągłe wicemistrzostwa, ćwierćfinały lub półfinały, kibice mieli tego dość. Tym razem miało być inaczej.


Mecz poprowadził doświadczony sędzia - Urs Meier. Real na drodzę do finału po fantastycznych emocjach, pokonał m.in. Bayern i Barcelone. Bayer odprawił z kwitkiem Anglię. W najważniejszym meczach pokonali Liverpool i Man Utd. Skład "Galaktycznych", można wymienić, bez przypominania sobie choćby jednego nazwiska. Plejada gwiazd, artyści futbolu, dream team. Cesar Sanchez, Michel Salgado, Fernando Hierro, Ivan Helguera, Roberto Carlos, Claude Makelele, Zinedine Zidane, Luis Figo, Santiago Solari, Raul, Morientes. I genialny del Bosque na ławce trenerskiej. Tych ludzi nie trzeba przedstawiać. Z takimi tuzami, mieli zmierzyć się podopieczni Klausa  Toppmöllera. Bayer zagrał w następującym zestawieniu: Hans-Jörg Butt, Zoltan Sebescen, Boris Zivković, Lucio, Diego Placente, Bernd Schneider, Carsten Ramelow, Yildiray Baştürk, Michael Ballack, Oliver Neuville, Thomas Brdarić. 



 Mecz rozpoczął się od szturmu na bramkę Niemców. Hiszpanie atakowali jednak chaotycznie, wiele akcji było przypadkowych. Tak jak ta, z 8 minuty spotkania. Roberto Carlos z autu, 40-metrowe podanie, za zdezorientowanych obrońców, do piłki dopada Raul i precyzyjnym strzałem, pokonuje Butta. GOOOOL ! "Królewscy" prowadzą, bramka z niczego. Bramkarz "Aptekarzy" mógł lepiej zachować się w tej sytuacji. "Vizerkusen" , natychmiast rzuciło się do odrabiania strat. Dośrodkowania były najczęściej niecelne, a  strzały za słabe. Aż do 14 minuty. Rzut wolny z lewej strony boiska. Schneider. Dośrodkowanie, najwyżej wyskakuje Lucio i kieruje piłkę do siatki. 1-1. Leverkusen oszalało. 

                                         

Na boisku walka, faule i stałe fragmenty. Na trybunach święto.  Wspaniały doping. Fani robią co mogą, by pomóc swoim ulubienćom. Bayer atakuje. Ballack genialnie na lewe skrzydło, tam w piłkę nie trafia Roberto Carlos, Brdarić sam na sam z Cesarem, strzał  i broni bezbłędnie bramkarz Realu. Tak, to naprawdę był ostry kąt.  W odpowiedzi Solari i Morientes, ale bez problemu Butt. I znów Leverkusen. Rzut rożny, zamieszanie w polu karnym, piłka wybita przed pole karne, Placente uderza, ale znów na posterunku bramkarz "Królewskich". Real kreuje grę, stwarza sobie sytuacje, ale wciąż jest 1-1. Pierwsza zmiana, 39 minuta z boiska schodzi Brdarić, w jego miejsce Dimitar Berbatov. Końcówka pierwszej połowy. Hierro, Roberto Carlos, Solari ponownie do Brazylijczyka, ten dośrodkowuje idealnie na lewą nogę Zidane'a, volley i gooooooool ! Idealny strzał pod poprzeczkę. Fenomenalny "Zizou", bramka życia. Gol przecudnej urody. Można oglądać bez końca. Dla takich chwil warto być kibicem. Dla takich chwil warto żyć. Szaleństwo na trybunach. Fani są świadkami, jeden z najpiękniejszych bramek w historii Ligi Mistrzów. Fantastycznie kończy się nam, ta pierwsza połowa. 

                                        

Zaczynamy drugą część gry. Real mądrze, rozważnie, z polotem gra piłką. Zidane czaruje swoją techniką, raz po raz zawstydzając zawodników Bayeru. Brakuje jednak wykończenia. Akcje skrzydłami "Królewskich". Aż miło popatrzeć. Szybkość, fantazja, efektowność, luz. Coś pięknego. Chwile później Solari, Makelele, Morientes w środku wszystko na jeden kontakt. Piłka na prawe skrzydło, Figo bardzo niecelnie. Na murawie zastępuje go Steve McManaman. Kolejna zmiana. Schodzi obrońca Sebescen, na boisku pojawia się napastnik Ulf Kirsten. Toppmöller stawia wszystko na jedną kartę. Leverkusen atakuje. Rzut wolny, dośrodkowanie, Cesar łapie piłkę, źle upada i doznaje kontuzji. Na boisku melduje się, przyszła legenda klubu 21-letni Iker Casillas. 


Akcja Realu prawą stroną boiska. McManaman idealnie dośrodkowuje w pole karne, Morientes nie trafia w piłkę, zamieszanie i nie ma gola dla drużyny z Madrytu. Siedemnaście minut do końca. Zmiana. Żegnamy Makelele, witamy Flávio da Conceição. Kolejna akcja "Królewskich".
Raul do Morientesa, strzał niecelny, następnie indywidualnie Solari, strzał i fantastyczna parada Butta. Końcówka  meczu. "Aptekarze" mają rzut wolny. Bramkarz Leverkusen, w polu karnym rywala. Niemiec uderza głową nad poprzeczką. Babić za Lucio. Bayer dalej bombarduje. Strzał z dystansu, z największym trudem Casillas.  Rzut rożny. Niesamowity kocioł w polu karnym, Berbatov, strzela i z linii bramkowej wybija piłkę, goalkeeper Realu. To była matchball. Bułgar przestrzelił w dwustu procentowej sytuacji.  Jeszcze jeden corner. Uderzenie głową, broni młody Hiszpan. Chwile później sędzia kończy mecz. "Galaktyczni" wygrywają Ligę Mistrzów 2001/2002 ! Euforia. "Zizou" klęka na murawie. Piłkarze Realu wpadają sobie w objęcia.Choć del Bosque, nawet się nie uśmiechnął. Kibice rozpoczynają świętowanie. "Neverkusen" też powinno się cieszyć. Nikt o zdrowych zmysłach nie dawał im szans, a przegrali tylko 1-2. Postawili się najlepszej drużynie XXI wieku, prawdziwemu dream teamowi. Za to szacunek. 

                                         


Nie sposób tego zapomnieć. Roberto Carlos, Zidane, Figo, Raul w jednym zespole. Niezwykły gol Francuza, sprawił, że zawsze będę pamiętać ten mecz. Wszystkim zachwycającym się ówczesną Barcą, polecam Real z początku wieku. To była prawdziwa "tiki-taka".  Prawdziwy fenomen. A propo fenomenu, w następnym sezonie "Galaktyczni" pozyskali prawdziwego i jedynego w swoim rodzaju Ronaldo, a rok później Beckhama. To była paka. 


10 komentarzy:

  1. "Dla takich chwil warto zyc" zgadzam się. Fantastyczny mecz, skład, piękna piłka. Połączenie rutyny z młodością, wielkich talentów i wybitnego trenera. Takich drużyn już nie ma

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny felieton. Brawo

    OdpowiedzUsuń
  3. nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  4. Ci pilkarze mieli jaja. Nie jakis Xavi, Iniesta, Messi, cukierkowicze. Zdecydowanie popieram autora. Dzieci sie zachwycaja Barca, popatrzcie na Real, chociazby z tego finalu

    OdpowiedzUsuń
  5. To byl najbardziej pilkarski final ostatni lat. Pilkarze po prostu grali, wymieniali mase podań. Fajnie się na to patrzyło, nie jakieś nudy jak potem Porto albo Barca

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietnie napisane. Naprawde bardzo fajnie sie czyta Twoje artykuly. Wszystko na tacy. Czekam na dalszy ciag felietonu. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  7. Leverkusen pokazało po raz kolejny, że jest za słabe,by cokolwiek wygrać. A mieli piłkarzy genialnych. Ballack, Schneider, Lucio...

    OdpowiedzUsuń
  8. Historia sprzed ponad 10 lat. Już nikt z tych piłkarzy nie gra ... no prawie nikt, bo chyba jeszcze Lucio gra. A dzisiaj Real kompromituje się na własnym podwórku.


    Zapraszam do zgłoszenia bloga do agregatora blogów sportowych:
    sport as usual
    oraz dołączenie do Grupy Trzymającej Sportowe Blogi.
    Więcej tutaj Grupa Trzymająca Sportowe Blogi

    OdpowiedzUsuń
  9. I could not resist commenting. Well written!

    My web site ... removals france

    OdpowiedzUsuń