facebook

piątek, 29 maja 2015

Piłkarska maska (nie)sprawiedliwości




Po historycznym już finale na stadionie Narodowym powoli opadają emocje, podobnie jak kurz i związana z całym przedsięwzięciem otoczka. Ostatni mecz Ligi Europy okazał się nieprawdopodobnym spektaklem piłkarskim, w zupełności spełnił oczekiwania nawet najbardziej wymagających kibiców, ale chcąc nie chcąc był również wydarzeniem politycznym, od którego odejść się nie dało. Fani Dnipro po raz kolejny manifestowali propagandę komunistyczną, wywieszając flagi banderowców, a zakichane służby porządkowe czyli po polsku mafie, służby i loże nie były przekonane czy zareagować. No i nie zareagowały.

By lepiej zrozumieć popieraną, a już na pewno niezwalczaną przez UEFA ideologię komunistyczną  musimy przypomnieć sobie kilka ciekawych historii z europejskich stadionów. Warto w tym miejscu przytoczyć, że finałowym rywalem zespołu z Dniepropetrowska była skrajnie lewicowa Sevilla, która od 1975 roku prowadzi w swoich szeregach "antyprawicowe" stowarzyszenie "Biris Norte” , opowiadające się za separatyzmem Andaluzji na Półwyspie Iberyjskim (podobnie wygląda sytuacja z Baskijskim Atletikiem). Fani Sevilli od lat z dumą rozwieszają transparenty oddające cześć Guevary, nieustannie propagując komunizm jako jedyny słuszny ustrój polityczny.


Prawdziwy popis swoich deklaracji fani hiszpańskiego klubu pokazali przed dwoma laty w meczu ze Śląskiem . Na trybunach pojawiły się wówczas komunistyczne symbole, flagi,legendarny sierp i młot, a kibice wznosili doping słowami"witamy w Katyniu". Wobec wzburzenia niemal całej piłkarskiej Europy, przeprosin prezesa andaluzyjskiego klubu, UEFA nie zareagowała. Europejski związek piłkarski nie widział w tym nic złego, Sevilla nie otrzymała choćby najmniejszej kary, a fani Sevilli jeszcze po drodze skroili Śląskowi parę flag, za co zresztą w ostatnich dniach zostali ukarani przez wrocławskich narodowców - na każdym kroku promujących niepodległość. To właśnie ta suwerenność była powodem ataku kibiców andaluzyjskich podczas sierpniowego spotkania. Kibice Sevilli bowiem bardzo starannie wybierają sobie kolejnych rywali.

Pamiętajmy też o tym jak traktowane są polskie kluby. Legia za literkę "S" na fladze grupy „Wild Boys” (przypominała logo SS) i tatuażu jednego z kibiców  miała zamkniętą całą trybunę .  Czcionka napisu była taka sama, jak stosowana przez nazistowskie Niemcy, co spotkało się z dezaprobatą UEFA.  Lech otrzymał za to karę za wlepki w poznańskich tramwajach z napisem „Good night left side”. Według europejskiego związku oba zachowania były niestosowne i powszechnie nieakceptowalne, bo walczące z doktryną lewicową. Za liczne przewinienia związane z obrażaniem poglądów prawicowych, bo Sevilla to tylko przykład, kar jednak nie przewidziano. Prawdziwa niezawisłość.


Na Półwyspie Apenińskim również bywa ciekawie. Po fuzji komunistycznych Włoch w latach 20. ubiegłego wieku powołano do życia klub Livorno. Najbardziej znaną organizacją kibicowską jest tam ultralewicowa „Brigade Autonome Livornesi”, która zrzesza fanów o czerwonych poglądach. Genialnie w całą otoczkę klubu przez lata wpisywał się Cristiano Lucarelli,co nie dziwne legenda "Amaranto". Znany napastnik występował z numerem "99" na koszulce, który przypominał rok założenia wspomnianej grupy kibicowskiej. Po strzeleniu gola wznosił w górę zaciśnięte pięści, symbolizując propagandę komunistyczną. Warto dodać, że jedną z jego ulubionych pieśni była muzyka ruchu robotniczego „Czerwona flaga”, a sam wielokrotnie podkreślał jak ważne są dla niego ostre, lewicowe poglądy, w duchu których został wychowany.

Lucarelli za swoje wyczyny - przeróżne gesty komunistyczne w stronę kibiców - zwykle nie był karany. Uwaga skupiona była bowiem na Paolo di Canio, który był kompletnym przeciwieństwem napastnika Livorno. Legenda Lazio Rzym to wielki fan doktryny faszystowskiej, zakochany w dyktaturze Benito Mussoliniego, co prezentował stołecznym gestem salutu po zdobytych golach. Wielkość i częstotliwość kar obu panów była jednak nieporównywalna. Sama UEFA wielokrotnie tłumaczyła, że Lucarelli taki już jest, ale nic groźnego nie robi, więcej prowokuje, a di Canio to po prostu faszysta. Z jej tłumaczeń jasno wynikało, że komunizm to tylko kropla w morzu nieszczęść, jakie dał Europie Mussolini. Tak czy inaczej, sprawiedliwość była tu nieistotna. Sprawiedliwość - słowo tak obce najważniejszemu europejskiemu związkowi piłki nożnej.


We Francji od lat zacięte boje tworzą niepoprawne politycznie zespoły Marsylii i PSG,  Pierwsi z nich nie są tak skrajnie lewicowi jak wspomniane Livorno, choć z nim współpracują, ale zieją ogromną nienawiścią do stołecznego klubu. Temu zazdroszczą wielkich pieniędzy i uważają sposób prowadzenia klubu na zasadzie - każdego można kupić - za niekorzystny dla rozwoju futbolu. W PSG górują za to kibice prawicowi, dzięki czemu często w spotkaniach obu drużyn dochodzi do ostrych starć fanów. Wywiesza się transparenty, propaguje zarówno doktryny prawicowe, jak i lewicowe, trwa wojna na polityczne ideologie. I tak jak w poprzednich przypadkach promowanie komunizmu zakazane nie jest, faszyzmu już tak. Są równi i równiejsi. Mądrzy i mądrzejsi.

Uwielbionymi przez konta głównych działaczy europejskiego związku lewicowego są też takie jak kluby jak PAOK, Celtic czy Partizan. W sierpniu 2012 komisja dyscyplinarna UEFA nałożyła na PAOK Saloniki karę roku dyskwalifikacji, jednocześnie zawieszając jej wykonanie na okres trzech lat za wtargnięcie kibiców greckiego klubu na płytę podczas meczu play off o fazę grupową Ligi Europejskiej z Rapidem Wiedeń. Wcześniej, grecki klub znany z patriotyzmu swoich fanatyków, wielokrotnie karany był za "faszystowskie i rasistowskie" oprawy. Ich kibice uchodzą już, z dużą pomocą UEFA za bandytów, stadionowych złodziei, podobnie jak wspomniani fani Celticu czy Partizanu.

W Szkocji od lat trwa oczywiście "święta" wojna między katolickim Celtikiem, a protestantami z Rangers. Historia nienawiści sięga XIX wieku, kiedy wraz z emigracją podzielonych religijnie Irlandczyków z Zielonej Wyspy, rozpoczął się konflikt między oboma klubami. Wielu "Irishmanów" osiadło wówczas w Szkocji, w której podzielili dwa największe zespoły w kraju. Derby były zawsze gorące. Zdarzało się, że trenerzy, działacze i piłkarze obu klubów otrzymywali pogróżki, byli zastraszani.

Wrogiem numer jeden Rangersów był swojego czasu Artur Boruc. Polak nie ukrywał wiary w Boga, szacunku do katolicyzmu, paradował też z flagami Celtiku i pokazywał obraźliwe gesty. W 2008 roku Boruc został ukarany przez komisję dyscyplinarną Scottish Football Association grzywną w wysokości 500 funtów oraz ostrzeżeniem. Późniejsze tłumaczenia i prośby skierowane do Polaka o spokojne zachowanie nie skutkowały. Boruc zbierał kolejne kary i... chodził zadowolony. Jednak wobec postawy drugiej strony, tej protestanckiej, bójek z kibicami fanów Rangers, negatywnych i obraźliwych wypowiedzi piłkarzy tego klubu na temat religii propagowanej przez Celtic, najwyższe piłkarskie władze nie reagowały lub robiły to bardzo rzadko. Najczęściej karząc palcem.

Interesująco bywa też w Belgradzie. Polityka jest tu nieodłącznym elementem widowiska sportowego. Z karaniem bywa różnie, ale poglądy prawicowe/wolnościowe dużo częściej spotykają się z finansowym sprzeciwem. Bywa jednak tak, że kibice obu drużyn na chwilę połączą się, by zaśpiewać "Idziemy na Kosowo". W sektorze "Grobarich" możemy też zauważyć flagę Donieckiej Republiki Narodowej, która popiera politykę wojny Putina wobec Ukrainy. Derby w Serbii to nie tylko futbol. To często manifestacja. Możliwość pokazania swoich poglądów. Opinii, karanych nierówno.

Przypadki można mnożyć. Przyznacie, że śmiesznie brzmi promowanie przez FIFA walki z rasizmem, w sytuacji, gdy podlegający jej związek walczy z "faszyzmem", ale komunizmem już nie. Tym bardziej, że ta cała wykwintna akcja "no to racism" broni tylko czarnoskórych piłkarzy. Nazwanie czarnoskórego zawodnika murzynem jest obrazą stanu. Najgorszym przewinieniem. Hańbą. Jednak nazwanie białego czy żółtego "białasem" czy "żółtkiem" już nie. I znów mamy do czynienia z jedyną słuszną tezą. Znów mamy do czynienia z promowaniem lewicowych ideologii.

Najlepszym przykładem stricte lewicowego klubu było do niedawna St.Pauli. Doszło tam jednak do pewnych zmian. Początkowo uważany za socjalistyczny, komunistyczny i propagandowy wytwór, dziś łączy wszystkie środowiska kibicowskie. Co prawda większość kibiców ma lewicowe poglądy, ale patrząc realnie jest to połączenie zarówno rewolucjonistów, anarchistów, narodowców, niepodległościowców, konserwatystów, liberałów czy po prostu neutralnych fanów. Wolnomyślicieli, dla których liczy się tylko dobro klubu. A to powinno być naturalną podstawą.

Doszło nawet do tego, że St.Pauli jako pierwsze zakazało wieszania na stadionie faszystowskich flag oraz śpiewania piosenek politycznych podczas spotkań. Niemiecki klub był też prekursorem wsparcia kibiców o trudniej sytuacji życiowej, związanej z uzależnieniami od różnego rodzaju używek i założycielem corocznych turniejów antyrasistowskich. Został szybko pokochany przez całą społeczność europejską, zyskując tym samym wielu nowych fanów na Starym Kontynencie .

Zdarzają się też kraje piłkarsko apolityczne. Jednym z nich jest - co nie dziwi -  Belgia, gdzie tylko zespół Standardu Liege od czasu do czasu wykaże się czymś niepoprawnym. Podobnie sytuacja wygląda w Holandii i Szwajcarii. Tam sprawy polityczne rzadko są afiszowane przez miejscowych fanów. Podobnych miejsc na świecie jest cała masa.

Na pytanie czy kibice powinni mieszać się do polityki, jednej, słusznej odpowiedzi nie ma. Dla ludzi, którzy bardziej niż reszta społeczeństwa interesują się sprawami państwa, identyfikują się z danymi poglądami politycznymi, a do tego są - jak to fani - bardzo aktywni jest to bez wątpienia bardzo trudne. Tym bardziej jeśli w prosty sposób mogą swoje koncepcje przedstawić reszcie kibiców. Ze wszystkim trzeba jednak postępować racjonalnie. Mądrze. Z głową. Trzeba pamiętać, że najważniejszy jest futbol, emocje i że to on zawsze powinien być stawiany na pierwszym miejscu. Na najwyższym stopniu podium.

4 komentarze:

  1. Całe szczęście że mecz wygrali Hiszpanie, bo gdyby to były rezuny jeszcze by zaczęli mordować warszawiaków w amoku zwycięskiego szaleństwa! Mielibyśmy powtórkę Wołynia

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Sevilla. Odeslali banderowcow tam gdzie ich miejsce. Za banderowskie flagi na stadionie ukrainska federacja powinna byc porzadnie ukarana. Jezeli u nas jest przestepstwem propagowanie symboli faszystowskich a takim wlasnie jest flaga banderowcow wiec nasze zasmarkane sluzby powinny reagowac a nie udawac slepych. To nie do pomyslenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Polacy cieszą się że Grzesiek strzelił gola, więc ja też się cieszę :) Trzeba się cieszyć że mamy takiego reprezentanta a nie myśleć o POlityce :) A ruskie spinają się że Dnipro przegrało... Szkoda że ani Zenit ani Cska jakoś nie pofatygowali się żeby dojść do finału.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sie ciesze z wygranej hiszpanskiego klubu. To zwyciestwo pilki nad polityka. WLasciciel Dnipro powinien byc aresztowany i odeslany Ukraincom w kajdankach. Niech zrobia porzadek na Ukrainie.

    OdpowiedzUsuń