facebook

poniedziałek, 14 października 2013

Ronaldinho reaktywacja

          

Czarodziej, geniusz, artysta futbolu. Od zawsze imponujący nietuzinkową techniką, nieziemskim dryblingiem i kocią zwinnością. Idol wszystkich młodych kibiców początku XXI wieku. Brazylijczyk w każdym meczu pokazywał, że gra w innej lidze, że jest człowiekiem z innej planety, z piłkarskiej utopii.

 Dwukrotnie uznany Piłkarzem Roku przez FIFA (2004, 2005), UEFA w roku 2005 oraz przez magazyn France Football w tym samym roku. Później nadeszły problemy. Okazało się, że Brazylijczyk nie zawsze  prowadził sportowy tryb życia. Jego poza boiskowe wybryki doprowadziły najpierw do obniżki formy, a następnie do powrotu do Kraju Kawy. Ronnie w końcu się odbudował i znów jest na ustach wszystkich.  

 Ronaldo de Assís Moreira przyszedł na świat 21 marca 1980 roku w Porto Alegre. Jego ojciec był robotnikiem stoczniowym, matka mimo że z wykształcenia była pielęgniarką, pracowała jako ekspedientka. Ronaldinho ma także dwójkę rodzeństwa- brata Roberta i siostrę - Deisi. Roberto grał zawodowo w futsal i to właśnie dzięki jego zarobkom rodzina przeprowadziła się z biednej dzielnicy do luksusowej willi.

Kiedy genialny pomocnik miał 8 lat doszło do tragedii, jego ojciec zmarł na atak serca. Rolę ojca przejął starszy brat, który zakończył przedwcześnie karierę z powodu kontuzji. Dziś Roberto jest menedżerem swojego młodszego brata. Ronaldinho czarował na boisku od małego. Wychowywał się w niezwykle biednej ulicy, na przedmieściach Porto Alegre.

Sportowo wykształciła go pelada, impromizowana gra uliczna w piłkę nożną. Uczył się dryblingu, strzelania goli i sztuczek technicznych z dala od świateł jupiterów, wypielęgnowanej murawy i trybun pełnych kibiców. Uczył się futbolu na podwórku, podziwiając swoich rodaków, których znał jedynie z telewizji, w tym swojego idola Ronaldo. Od jego nazwiska powstał też pseudonim Ronaldinho, co znaczy mały Ronaldo. 

                                              
 
W wieku zaledwie 6 lat dołączył do drużyny Gremio Porto Alegre. Już wtedy wróżono mu wielką karierę. Ronnie przeprowadzał nieszablonowe akcje, a zwodów i zwinności nauczył go pies. Gdy mój brat Roberto jeszcze nie zarabiał wielkich pieniędzy, nie miałem wielu piłek, miałem tylko jedną. A mój pies jej bardzo nie lubił, chciał ją przegryźć. Ja tylko się z nim kiwałem, traktowałem to jako zabawę, a dziś dzięki tej zabawie, mogę dziś uciec z piłką przed każdym rywalem”. 

Poważną grę w piłkę rozpoczął w 98 roku, w wieku 18 lat. Pomocnik robił systematyczne postępy co przyczyniło się do jego transferu do Europy, trzy lata później. Młodym zawodnikiem interesował się m.in. Real, Barcelona, Inter czy PSG. Ostatecznie trafił do Paryża, co w znaczącym stopniu spowodowało rozwój jego kariery. We Francji zachwycał dryblingiem, techniką, był gwiazdą numer jeden. Kibice szybko go pokochali, a koszulki z jego nazwiskiem sprzedawały się jak świeże bułeczki.

Wszystko wydawało się idealne i piękne, ale brakowało sukcesów. Ronaldinho chciał trofeów, a tego Paryż nie mógł mu zagwarantować. W 2002 roku Luis Felipe Scolari powołał pomocnika do reprezentacji na MŚ w Korei i Japonii, gdzie Canarinhos zostali mistrzami świata. Zachwycali nie tylko skutecznością, ale też polotem i fantazją. Pierwsze skrzypce grał Ronnie, którego znał już cały świat i który swoją grą zawstydzał najlepsze defensywy świata. 

Do historii szczególnie przeszedł fantastyczny gol na 1-1 w ćwierćfinale z Anglią. Brazylijczyk uderzył z rzutu wolnego z 35 metrów, a zaskoczony David Seaman nawet nie zauważył, gdy miał piłkę za kołnierzem. Wielu fachowców potraktowało tego gola jako błąd angielskiego bramkarza, ale większość mówiła o narodzinach nowej gwiazdy.
                         

Świetny występ na mundialu znów dał do rozumienia wielkim klubom. Real Madryt, FC Barcelona i Manchester United robiły wszystko, by przekonąć R10 do siebie. Jednak najbliżej pozyskania fenomenalnego Brazylijczyka z PSG były Czerwone Diabły. W ostatniej chwili sam gracz zadziwił wszystkich i zapowiedział, że przechodzi do zespołu ze stolicy Katalonii, a na pytanie dlaczego w swoim stylu odpowiedział: „w Hiszpanii są ładniejsze kobiety, niż w Anglii”. Włodarze United mogli być załamani, w końcu przegrali batalię o najlepszego piłkarza na świecie. Barcelona wpłaciła na konto Paryżan 32 mln. euro. 

W Barcelonie nowy gracz miał na koszulce numer 10, stąd na Ronaldinho zaczęto mówić: R10. Dzięki swojej technice, finezji, odnalazł się bardzo szybko w zespole, co prawda w sezonie 2003/04 Barcelona nie triumfowała na krajowym podwórku, ale R10 grał jak z nut. Nadszedł nareszcie sezon 2004/05, w którym Barca triumfowała w lidze, a w Champions League odpadła w 1/8 finału po dwumeczu (5-4) z Chelsea Londyn. Sam Ronnie swoją obecność na Stamford Bridge zaznaczył fenomenalną bramką w 38 minucie meczu.  25 stycznia 2005 roku na świat przyszedł Joāo – syn Ronaldinho i Janainy Natielle Viany Mendes. Maleństwo dostało imię po zmarłym dziadku.

Najlepszy sezon w barwach Barcy rozegrał rok później. Katalończycy obronili tytuł, a Brazylijczyk  imponował formą. Nie inaczej było 19 listopada 2005 roku w Madrycie. Na Santiago Bernabeu stawiło się 85 tysięcy ludzi, ale nikt nie żałował. W drugiej połowie Ronaldinho dostał piłkę od Messiego, po czym rozpoczął jeden z najpiękniejszych rajdów w swojej karierze. W niesamowity sposób ograł najpierw Ramosa, potem Helguerę, po czym zdobył cudownego gola. To jednak był dopiero początek.

Kwadrans później miało miejsce kolejne show błyskotliwego skrzydłowego. Najpierw ograł Ramosa, potem Casillasa i ustalił wynik meczu na 3-0. Piłkarze i kibice Realu byli upokorzeni. Nie dość, że doznali klęski na własnym stadionie, to jeszcze rywalem była Barca. Mimo to, kibice "Los Blancos" zgotowali owację na stojąco dla Ronaldinho, podziwiając jego niesamowite wyczyny. Był to wyjątkowy dowód jego niesamowitej klasy.

W Lidze Mistrzów Barcelonie szło równie dobrze, a w Paryżu, mieście jakże ważnym dla Ronniego, ,był rozgrywany finał tych elitarnych rozgrywek. Blaugrana zdobyła drugi w historii tytuł najlepszej drużyny Starego Kontynentu, w decydującym meczu pokonując Arsenal Londyn 2-1. Następne sezony nie przynosiły pucharów dla Dumy Katalonii, ale R10 nadał grał genialnie. Rzut wolny przeciwko Barcelonie  był dla przeciwnika jasnym sygnałem, zaraz straci kolejnego gola.


         

W tym samym roku Ronaldinho otworzył w São Paulo "Instytut Ronaldinho" gdzie dzieci z ubogich rodzin mogą doskonalić swoje umiejętności piłkarskie. Latem nowy trener Pep Guardiola postanowił sprzedać Brazylijczyka do AC Milanu za 22 mln. euro. Przygoda piłkarskiego artysty z Barceloną, trwała 5 sezonów, w czasie których stał się legendą klubu. 

W drużynie Rossonerich grał przez 3 lata, występując w 76 spotkaniach i strzelając 20 goli. Tam też Brazyljczyk rozpoczął zjazd po równi pochyłej. W Milanie co raz więcej pisało się o jego poza boiskowych wyczynach i jego piłkarskim upadku. Alkohol i nocne życie zniszczyły króla futbolu, którego można było częściej zobaczyć w barach i dyskotekach niż na piłkarskim boisku. Świat obiegały zdjęcia porównujące jego brzuch, który był kilkukrotnie większy niż podczas gry w Hiszpanii. Jego upadek przypominał życie Garrinchy, innego genialnego skrzydłowego z Kraju Kawy.

Między nimi jest jednak jedna, kluczowa różnica. Ronnie wrócił do kraju, by odbudować swoją karierę, jego starszemu koledze to się nie udało. Brazylijski pomocnik w przerwie zimowej sezonu 2010/2011 trafił do Flamengo i powoli zaczynał wracać do najwyższej formy. Rok później został zawodnikiem Atletico Mineiro i odzyskał miano światowej gwiazdy.

Gdy wydawało się, że R10 wjechał na właściwy tor, że uciekł od imprezowego towarzystwa, spadła na niego największa tragedia. U matki wykryto raka złośliwego. Żeby tego było mało, kilka dni wcześniej zmarł opiekujący się nią ojczym Ronaldinho. Brazylijczyk mimo to wybiegł na boisko i pokazał, że jeszcze dryfuje. Trzy bramki, z czego ta pierwsza stanowi lekcję instruktażową dla piłkarskiego światka, przypomniały o magii R10. A sam zawodnik z piłką przy nodze wyglądał tak, jak wiecznie barwny jego życiorys. W wersji „for fun”. I jak tu nie złożyć rąk do oklasku, gdy obserwuje się takie bramki.

Jedna z bardziej komercyjnych twarzy kuli ziemskiej wróciła na pierwsze strony sportowych gazet. Już nie reklamując nowy smak chipsów, Pepsi, czy aparatów fotograficznych. Tym razem zabłysnął tam, gdzie niektórzy powątpiewali w sens kontynuowania nieuniknionej bessy. Na zielonym boisku, nazajutrz po śmierci ojczyma, na oczach wypełnionego po brzegi Estadio Mineirao. Ronaldinho trafił trzykrotnie, przy okazji wysyłając sygnał do selekcjonera kadry - Mano Menezesa.

                     

Wszystkie gole Brazylijczyk zadedykował ojczymowi, za każdym razem ze łzami w oczach unosząc ręce ku niebu. Mistrz finezji znów pokazywał niesamowity drybling, balans ciałem, znów tańczył z obrońcami, którzy myśleli że są na karuzeli. Ostatnio coraz więcej mówi się o powrocie Brazylijczyka do PSG, o tym, że właśnie w mieście wieży Eiffela chciałby zakończyć karierę.

 Na tę chwilę pytań jest kilka. Czy Ronnie zagra na MŚ w swojej ojczyźnie w 2014 roku? Czy na reprezentację nie jest już za późno? Jedno jest pewne Brazylia nie jest już tak rozchwytywana, jak kiedyś. Coś tu jest nie tak, kogoś brakuje, a może czegoś? Może tej magii, którą karmili oczy widzów Rivaldo, Ronaldo i Ronaldinho. W końcu kadrę prowadził wówczas, podobnie jak dziś Luis Felipe Scolari. 

6 komentarzy:

  1. Piłkarz, którego cieszy się grą, zawsze uśmiechnięty. Ronaldinho z mojego punktu widzenia to najlepszy piłkarz jeżeli chodzi o swój znikomy styl dryblingu podań i ogólnie gry. Nawet jak jest faulowany to nie udaje, nie rozkłada rąk itd tylko wstaje z uśmiechem na twarzy. bardzo szkoda, że jego szczytowa kariera skończyła się tak szybko no trudno. Jednak nadal uwielbiam oglądać jego grę w lidze brazylijskiej.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. lepszy był Ronaldo ! el Fenomeno był lepszy od Messiego... choć Messi jest wspaniałym piłkarzem to jednak lepszy był el Fenomeno ! mundial 2002 pokazał wspaniałą grę Brazylijczyka :) a może i gra Messi w najlepszej drużynie ale to nie ta sama drużyna co team z Ronaldinho - tamtą Barce oglądało się z przyjemnością a do tej drużyny ma się wiele do zasugerowania np. aktorstwo... Ronaldo is only one !

    OdpowiedzUsuń
  3. Roni to Król! To co on robił na boisku teraz jest niespotykane... C.Ronaldo dobrze drybluje ale rzadko przynosi to efekt. Messi jest Efektywny ale nie Efektowny. Gaucho miał te dwie cechy. Grał Pięknie i Skutecznie!

    Strzelał bramki z daleka, z bliska, z karnych z wolnych... Robił co chciał!

    Moim zdaniem bardziej Utalentowanego Piłkarza na Świecie nie było!!!

    A każdy jest człowiekiem i ludzie gadają gadają ale nikt nie wie co siedzi w jego głowie...
    Może miał już dość tego co działo się w Barcelonie? Może chciał odpocząć?

    A w AC Milan? Autor napisał tylko o imprezach. A o Tym ile razy pięknie asystował? O bramkach które strzelił?

    Mały chłopak który stał się Królem Footballu i nim pozostanie już zawsze!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. geniusz na zawsze zostanie geniuszem

    OdpowiedzUsuń
  5. Ronaldinho to najlepszy piłkarz wszechczasów; artysta jakiego nie było i długo nie będzie; Messi może mu buty czyścić; sporo za Ronaldinho są Neymar, C. Ronaldo i Ibra; reszta to rzemieślnicy

    OdpowiedzUsuń