facebook

poniedziałek, 21 października 2013

Lucjan Brychczy - legenda Legii numer jeden




Byłem wczoraj na Łazienkowskiej, przy okazji meczu Legii z Piastem. Wniosek jest prosty, gdzie człowiek nie pójdzie, wszędzie Deyna. Pomnik Deyny, tablica upamiętniająca karierę genialnego reżysera gry. Kult. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zapomina się o piłkarzach, którzy zapisali się jeszcze większymi zgłoskami w kartach historii stołecznego klubu niż Kaka. 
Takim człowiekiem jest Lucjan Brychczy, ikona Legii numer jeden i najwybitniejszy piłkarz w dziejach "Wojskowych". Dziś przypomnimy jego historię.

Brychczy to absolutny rekordzista Legii. Pracuje w niej nieprzerwanie od 1954 roku. Najpierw jako piłkarz (54-72), a potem jako trener. Miał udział przy wszystkich sukcesach klubu.W Legii wystąpił w 452 meczach, w których zdobył 227 bramek. Występował również w reprezentacji Polski, w której zagrał 58 razy i strzelił 18 goli. Skuteczności w ataku nie sprzyjały warunki fizyczne (166 cm, 60–66 kg), które nadrabiał umiejętnościami technicznymi i niekonwencjonalnymi zagraniami. Przez lata był znany pod przydomkiem Kici, nadanym przez węgierskiego trenera Janosa SteineraAle po kolei.

Genialny napastnik przyszedł na świat 13 czerwca 1934 roku w Nowym Bytomiu. Pochodzi ze Śląska, a pierwsze piłkarskie szlify zbierał w Pogoni Nowy Bytom. Od dziecka wyróżniał się niezwykłą techniką i wybitną skutecznością. Po trzech latach gry w Bytomiu przeniósł się do ŁTS Łabędy Gliwice, gdzie spędził kolejne pięć lat i ukształtował się jako piłkarz. W 1953 roku został piłkarzem Piasta, by już po roku w związku ze służbą wojskową – przenieść się do warszawskiej Legii i pozostać wierny klubowi do końca życia. Od pierwszego dnia w Warszawie czuł się znakomicie.


Młody napastnik strzelał gola za golem, a pochwałom jego osoby nie było końca. W drużynie "Wojskowych" już w drugim sezonie zdobył dublet (mistrzostwo i Puchar Polski) i został ulubieńcem kibiców. Jako piłkarz cieszył się opinią jednego z lepszym techników i taktyków w Europie. Legia pod wodzą znakomitego pomocnika lub napastnika zdobyła łącznie 4 mistrzostwa Polski i tyle samo Pucharów Polski. "Kici" w tym czasie trzykrotnie został królem strzelców. Był idolem całej stolicy. Był symbolem fenomenu, zaradności i geniuszu.

Pan Lucjan grał znakomicie. Mając piłkę przy nodze był czarodziejem. W barwach Legii występował przez 19 sezonów, jest najstarszym zdobywcą gola w dziejach stołecznego klubu. Miał wtedy 37 lat i 88 dni. W 1970 roku  zaliczył także półfinał Europejskiego Pucharu Mistrzów Krajowych. Bolączką kariery Pana Lucjana było to, że jako zawodowy oficer, a później podpułkownik Wojska Polskiego nie mógł przejść do zagranicznego klubu. Szkoda, bo ofert nie brakowało. O błyskotliwego zawodnika zabiegały m.in. Real Madryt i AC Milan. Oba kluby robiły absolutnie wszystko, by mieć Polaka w swoich szeregach, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. 

"Kici" miał również bogatą karierę reprezentacyjną. W kadrze zagrał w 58 meczach, w których zdobył 18 goli i świetnie współpracował z Gerardem Cieślikiem. To właśnie ten duet pogrążył  ZSRR w pamiętnym meczu z 1957 roku. Brychczy jest też uczestnikiem igrzysk olimpijskich w Rzymie, w których Polska nie osiągnęła sukcesu. W przypadku wspaniałego snajpera "Biało-Czerwonych" bardzo często mówiło się, że jest to piłkarz zbyt wcześnie urodzony. Zbyt wcześnie o 10 lat. Nikt nie miał wątpliwości, że gdyby polska kadra miała Brychczego czy Cieślika na MŚ w Niemczech w 74 roku zostalibyśmy najlepszą drużyną globu.


Po zakończeniu piłkarskiej kariery Pan Lucjan pozostał w Legii jako trener, w której pracuje do dziś. Zajmował w sztabie trenerskim przeróżne stanowiska, w tym kilkakrotnie pierwszego trenera. Szacunek wymagających kibiców "Wojskowych" zdobył mówiąc o swojej miłości do Legii, przywiązaniu do jej barw i najlepszej decyzji jaką podjął, czyli przejścia na Łazienkowską. W kolejnych latach był asystentem trenera Tadeusza Chruścińskiego i wieloletnim pierwszym trenerem drużyny. 


październiku 2004, w pięćdziesiątym roku współpracy z Legią, został na miesiąc członkiem tercetu trenerskiego (z Jackiem Zielińskim i Krzysztofem Gawarą) stworzonego po odwołaniu Dariusza KubickiegoNastępnie został jednym z trzech asystentów trenera Jacka Zielińskiego. Przez lata pracy trenerskiej wielokrotnie był asystentem pierwszego szkoleniowca, m.in. Andrzeja Strejlaua, Jerzego Engela, Franciszka Smudy,Dragomira OkukiDariusza KubickiegoMacieja Skorży i Jana Urbana. 

W uznaniu zasług piłkarskich i trenerskich został odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a Polski Związek Piłki Nożnej nadał mu w 1999 honorowe członkostwo. W lutym 2013 roku prezes Bogusław Leśnodorski mianował go honorowym prezesem klubu z Łazienkowskiej.

Na koniec raz jeszcze wrócę do mojej wizyty na Pepsi Arenie. Jestem pewien, że gdybym zapytał w sklepie Legii o koszulkę z nazwiskiem lub zdjęciem Pana Brychczego, zostałbym potraktowany jak ktoś o chorych zmysłach. Dziś najmłodsi kibice "Wojskowych" biegają w T-shirtach z wizerunkiem Deyny, a gdyby ich zapytać kim był Brychczy, zrobiliby podobne miny co ww. pracownicy klubu. 

Pod tym względem żyjemy w chorym kraju. Trzeba umrzeć, by mieć postawiony pomnik, by oddać komuś hołd. Bo czym były dokonania Deyny w porównaniu do zasług "Kiciego"? W Polsce bardzo często dominuje maksyma: Umrzesz, będziesz lepszym człowiekiem. I to bez względu na wykonywany fach.

Żeby napisać o panu Lucjanie, trzeba by było stworzyć potężną księgę. Ten skuteczny napastnik mógł grać w największych klubach na świecie. Niestety czasy były takie, a nie inne. Dziś w wieku ponad 70 lat zawstydza młodych piłkarzy, a bramkarze Legii mówią, że mało kto w Polsce potrafi tak uderzyć na bramkę. (Nie)zapomniany piłkarz, a przy tym wspaniały, ciepły i skromny człowiek. Czasami zbyt skromny.

Artykuł pojawił się również na portalu http://www.futbolplanet.com.pl/

5 komentarzy:

  1. Świetny tekst. Był czas, że mówiło się sporo o Brychczy na Legii, był powszechnie szanowany przez kibiców. Z fanami nic się nie zmieniło, ale to on jest najlepszym zawodnikiem w historii klubu. Tyle w temacie

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo w tym prawdy. Zawsze u was można przeczytać coś ciekawego. Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomników za życia w Polsce się nie stawia. To prawda. A pan Lucjan bardzo na to zasłużył. Swoją pracą, lojalnością i miłością do Legii

    OdpowiedzUsuń
  4. This web site truly has all the information I wanted concerning this subject and didn't know who to ask.


    Feel free to visit my blog: Battle Camp cheat

    OdpowiedzUsuń