facebook

czwartek, 25 lipca 2013

Awans pozbawiony blasku



Miało być pięknie, efektownie, łatwo i przyjemnie. Miało być wiele goli, miażdżąca przewaga, miała być różnica klas. Legia awansowała do trzeciej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów co prawda bez większego wysiłku, ale też bez polotu. Bicie głową w mur grając z tak słabym rywalem bez wątpienia martwi. Nie na taką Legię czekamy, choć w opinii ekspertów wcale nie było tak źle. 



Spotkanie od początku przypominało studencką sesję. Legia podeszła do tego meczu wiedząc, że swoje trzeba odbębnić, a później zapomnieć. Zapomnieć jak najszybciej o tym, z kim się grało i w jakim stylu, zapomnieć o tym co złe. Od pierwszych minut spotkania widoczna była przewaga "Wojskowych", niestety niczym nie udokumentowana.

Wielokrotnie próbował Radović, bardzo dobre zawody rozgrywał Furman, ale Legii brakowało kropki nad i. Brakowało przyspieszenia gry, ruchu do piłki i gry po ziemi. Natychmiast jak bumerang, powróciło spotkanie reprezentacji Polski z Irlandią, gdzie popełnialiśmy te same błędy. Polacy grali górą, dośrodkowywali, co patrząc na rosłych obrońców przeciwnika było bez sensu. To samo robili legioniści w pierwszej połowie meczu z New Saints.

Mistrzowie Polski długo utrzymywali się przy piłce, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Walijczycy postawili autobus przed bramką i całą drużyną się bronili. Legia grała wolno, liczyła na indywidualne umiejętności skrzydłowych i jeśli nawet Ci przeprowadzili udaną akcję, brakowało ostatniego podania. Brakowało również skuteczności, takiej z meczu z Widzewem, ale także szczęścia. Sędzia nie dostrzegł bowiem zagrania ręką Walijczyka we własnym polu karnym.

Podsumowując pierwszą część gry trzeba zaznaczyć, że Legia grała bez pomysłu. Piłka na skrzydło, drybling i bezsensowna wrzutka w pole karne. Wyglądało to po prostu beznadziejnie. W przerwie Jan Urban miał twardy orzech do zgryzienia, ale nie przeprowadził żadnej zmiany. "Wojskowi" ruszyli na drugą połowę, w takim samym składzie, w jakim zaczynali mecz. Ruszyli, to dobre słowo, bo od początku zaatakowali rywala, biegali i walczyli więcej, byli bardziej zdeterminowani.

Kibice szumnie zaczęli domagać się bramki, a stołeczny klub atakował z jeszcze większym impetem. Prośby kibiców zostały wysłuchane w 53 minucie, po fantastycznym podaniu Radovicia i jeszcze lepszym przyjęciu piłki Dwaliszwiliego, bramkę strzelił gruzinśki napastnik Legii. Stadion oszalał, a zawodnikom mistrza Polski od tego momentu grało się dużo łatwiej. 

Najlepszy na boisku Furman czarował swoimi genialnymi, 40-metrowymi przerzutami a'la Steven Gerrard, Radović pytał walijskich obrońców "co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?", a Dossa Junior niczym czołg zatrzymywał kolejne akcje rywali. Bardzo dobrze w tym fragmencie gry spisywał się także, Tomasz Jodłowiec, który zmienił pozycję na defensywnego pomocnika. Po jedynych 25 minutach, kiedy Legii naprawdę się chciało, mistrzowie Polski zaczęli swobodnie wymieniać podania i czekać na końcowy gwizdek.

Boisko opuścił słaby tego dnia Saganowski, wszedł jeszcze słabszy Helio Pinto, który jest kompletnie bez formy, a w miejsce Żyry, na boisku pojawił się Brzyski. Były zawodnik Polonii Warszawa, dał nową jakość, grał całkiem przyzwoicie, a jego występ można zapisać na plus. The New Saints należy pochwalić za ambicję, determinację, ustawienie taktyczne i organizację gry w defensywie. Jednak w każdym pojedynku 1 na 1 było widać, który z zespołów ma tu grać o fazę grupową Champions League.

Legia zwyciężyła zaledwie 1-0 z amatorami, kelnerami, ludźmi, którzy bodajże w 24 minucie spotkania podnosili ręce, sygnalizując spalonego po aucie. Ludźmi, którzy byli bardzo ambitni, ale nic poza tym. Spójrzmy prawdzie w oczy z taką grą "Wojskowi" nie mają czego szukać w dalszej fazie eliminacji. Tyle, że wszystko wskazuje na to, że będzie tylko lepiej. Od następnej rundy do gry gotowi będą Kosecki, Ojamaa, czyli co ważne skrzydła, a drużyna da z siebie na pewno więcej niż w środę.

 Bo w środę Legii się nie chciało, była leniwa, a momentami patrząc na jej grę, aż zęby bolały. Nie ma co się pocieszać, że to Walijczycy, że najważniejszy jest awans, bo wiele w grze Legii jest do poprawy. Ci kibice zasługują na więcej. Poza tym kilku zawodników potrzebuje czasu, by dojść do swojej optymalnej dyspozycji jak Dwaliszwili, Wawrzyniak czy Bereszyński. Kolejny rywal Molde, jest jak najbardziej do pokonania. Dlatego, do boju Legio!

Artykuł pojawił się także na portalu ekstraklasa.net

6 komentarzy:

  1. Nie jestem fanem legi, ale jako polskiej druzynie kibicuje im na arenie miedzynarodowej. Mam wrazenie ze rosnie nam nowa jakosc. Chcialbym aby legia nie sprzedwala kazdego mlodego zawodnika bo widac ze ci chlopacy sporo potrafia I maja talent

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za Legią, ale niech zbiera punkty do rankingu UEFA bo to wszystkim polskim klubom wyjdzie na dobre. Tyle że Legia grą nie zachwyca a wzmocnień na miarę LM też nie widać. Na razie to widać tylko osłabienia. A Molde FK to drużyna teoretycznie nawet ciut lepsza niż Rosenborg, który w tamtym roku wywalił Legię z pucharów, zanim lato się jeszcze nie skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Legia powinna pokonac mistrzów Norwegii.
    Ale pamiętajmy, że już kiedyś Legia grała w grupie Ligi Mistrzów z ówczesnym mistrzem Norwegii - Rosenborgiem Trondheim. W Warszawie było 3:1 dla mistrzów Polski, a w Trondheim 4:0 dla gospodarzy.
    No ale Molde jest słabsze niż Rosenborg. Inna sprawa, że tamta Legia grała lepiej niż dzisiejsza...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kosecki i ta reszta kopaczy (bo to nie są piłkarze) kontrakty około 50 000 tys miesięcznie to są jaja!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakość polskich drużyn jest wprost proporcjonalna do jakości produktów piwopodobnych, reklamowanych w trakcie ich meczów.

    OdpowiedzUsuń
  6. pierwsza pomoc25 lipca 2013 23:30

    Uwaga, niebezpieczeństwo! Przepraszam, co na boiskach piłkarskich robią tacy kuglarze, jak Teodorczyk, Możdżeń, Wołąkiewicz, Drewniak? Czy piłkarzom robi się jakieś badania lekarskie: ortopedyczne, neurologiczne, psychiatryczne i in., czy też piłkarzem może zostać każdy ciężko chory pacjent dowolnego oddziału szpitalnego? Patrząc na dzisiejszy mecz, dochodzę do wniosku, że to drugie

    OdpowiedzUsuń