facebook

środa, 10 lipca 2013

50BL: Czarny rok, złota dekada

 W latach 70. to trofeum najczęściej lądowało w Mönchengladbach (fot. Bundesliga.de)

Wydawało się, że to początek końca niemieckiej piłki. Szerząca się korupcja mogła doprowadzić do upadku Bundesligi. Ostatecznie jeszcze w tej samej dekadzie futbol niemiecki święcił największe triumfy. Klubowe i reprezentacyjne gabloty zapełniały się pucharami, a po boiskach biegały prawdziwie legendy.

Po dość udanej inauguracji Bundesligi, za którą można uznać pierwsze kilka sezonów, nadszedł pierwszy kryzys. I to bardzo poważny, można wręcz stwierdzić, że najpoważniejszy w historii niemieckiej piłki. Sezon 1970/1971 zakończył się obroną tytułu przez Borussię M'Gladbach, ale nie to okazało się najważniejsze. Dzień po zakończeniu sezonu Horst-Gregorio Canellas, prezydent Kickers Offenbach, urządził małe przyjęcie z okazji swoich 50. urodzin, na którym znaleźli się m.in. działacze DFB i trener reprezentacji Helmut Schön. W pewnym momencie jubilat zabrał głos. – Muszę wam powiedzieć, że mój klub, Kickers Offenbach, spadł z Bundesligi w wyniku oszustwa. Mogę to udowodnić – wyznał, po czym uruchomił taśmy, na których piłkarze (w tym ci grający w reprezentacji Niemiec) negocjują cenę przegranej w meczu. – Niemiecki futbol to jedno wielkie bagno. Bundesliga upadnie, jeśli nic nie zrobimy. To, co odkryłem, to dopiero początek. W Niemczech rozpętała się burza. Ale nie przeciwko skorumpowanym piłkarzom, działaczom i trenerom, a… Canellasowi. DFB uznało, że jego taśmy to tylko alibi dla jego nieudanej próby przekupstwa. Prezydent Kickers Offenbach otrzymał dożywotni zakaz pełnienia funkcji w strukturach DFB, choć później został on złagodzony do pięciu lat.

Ostatecznie rozpoczęto śledztwo, które objawiło przerażające rozmiary korupcji. Ustalono, że tylko w ośmiu ostatnich kolejkach 18 meczów zostało ustawionych. Łącznie piłkarze na „dodatkowym źródle zysku” dorobili się przynajmniej milion marek. Niemal każdy wynik ważny w kontekście spadku został ustalony jeszcze przed spotkaniem. Pieniądze przekazywane były na zapleczach, parkingach, a nawet przystankach autostrad. Ukarano 52 zawodników, dwóch trenerów i pięciu działaczy klubowych. Posypało się wiele kar dożywotnich, ale ostatecznie zdecydowana większość z nich została złagodzona. Wśród ukaranych najwięcej było piłkarzy Schalke (w tym kilku reprezentacji Niemiec), którzy przegrali 0:1 z Arminią Bielefeld, za co mieli otrzymać 40 tysięcy marek. Później wypierali się, jakoby mieliby za to otrzymać pieniądze, przez co do dziś ich rywale z Zagłębia Ruhry nazywają ich „FC Meineid” (niem. „meineid” – krzywoprzysięstwo). To właśnie rozprawy „Die Knappen” trwały najdłużej, bo aż do lutego 1976 roku. Wtedy właśnie ostatecznie rozprawiono się z korupcją. Jeśli chodzi o kluby, to najmocniej ucierpiały Kickers Offenbach i Arminia Bielefeld. Oba zespoły zostały pozbawione licencji. Pierwszy i tak spadł, drugi zagrał w kolejnym sezonie, ale jego wynik punktowy wyniósł zero, co było efektem kary DFB. Do dziś krytykuje się wyroki i osobę prokuratora DFB Hansa Kindermanna. Według niektórych ukarano tylko dwa kluby i łagodzono kary zawodników tylko z powodu zbliżających się mistrzostw świata. W całą aferę oprócz Schalke, Offenbach i Arminii zamieszane były jeszcze 1. FC Köln, Hertha BSC Berlin, Eintracht Braunschweig, VfB Stuttgart, Rot-Weiß Oberhausen, Eintracht Frankfurt i MSV Duisburg. Nikogo więcej jednak nie zdegradowano.

Dziś stawiana za wzór Bundesliga w owych czasach przeżywała również kryzys, jeśli chodzi o obecność fanów na stadionie. W skorumpowanym sezonie na trybunach pojawiło się 6,3 miliona osób. W kolejnym roku już tylko 5,4 miliona, a w sezonie 1972/1973 średnia widzów na stadionach wyniosła zaledwie nieco ponad 16 tysięcy (niecałe 5 milionów widzów w ciągu całych rozgrywek). Kompletnie nie przełożyło się to na wyniki. Jeśli chodzi o krajowe podwórko, to po dwóch latach zwycięstw „Źrebaków” ligę na kolejne trzy sezony zdominował Bayern Monachium z takimi piłkarzami, jak: Beckenbauer, Hoeness czy Müller. Zresztą ci wielcy zawodnicy dominowali nie tylko w Niemczech, ale również w Europie, trzy razy z rzędu zdobywając klubowe mistrzostwo kontynentu (lata 1974-1976). Do tego wraz ze swoimi kolegami z reprezentacji dołożyli mistrzostwo Europy (Belgia 1972) i mistrzostwo świata zdobyte we własnym kraju w 1974 roku. W tej całej wyliczance całkowicie zapomniałbym o rekordzie „Der Bombera”, który zdobył dwa tytuły króla strzelca, w tym jeden za rekordowe 40 goli. I o rekordowych 101 bramkach Bayernu w sezonie 1971/1972. Co ciekawe, setnego gola zdobył wtedy Uli Hoeness, obecny prezydent „Bawarczyków”.

Do Bundesligi napływały coraz większe pieniądze. Kibice po krótkotrwałym kryzysie zaczęli chętniej przychodzić na stadiony (niemal 8,5 miliona widzów w sezonie 1977/1978), również sponsorzy zaczęli więcej wpłacać do klubowych kas. A wszystko rozpoczęło się od Eintrachtu Brunszwik. Umieszczanie reklamy sponsora na koszulkach było zakazane, ale działacze Eintrachtu sprytnie to rozwiązali. Na trykotach zawodników logo firmy Jägermeister, firmy produkującej likier, pojawiło się… jako logo klubu! W 1978 roku już wszystkie kluby miały na koszulkach emblematy sponsorów. Na przychody z biletów na pewno wpływ miał napływ graczy zagranicznych. Pierwszą gwiazdą spoza Niemiec był Kevin Keegan, który w barwach HSV zdobył jedną nagrodę dla najlepszego gracza w RFN, a także dwie Złote Piłki. Niestety, pod koniec dziesięciolecia gwiazdy również zaczęły odchodzić z Bundesligi. Najgłośniej było o przejściu Franza Beckenbauera do amerykańskiego New York Cosmos.

Pod koniec lat 70. przekleństwem niemieckich zespołów w Pucharze Europy stały się kluby angielskie. Pokonywanie niemieckich mistrzów upodobał sobie przede wszystkim Liverpool, który najpierw dwa razy rozgromił Borussię M'Gladbach (w finale 1977 i półfinale 1978), a potem Bayern (w finale 1981). Rok później Bayern w finale przegrał z Aston Villą. Jakby tego było mało, to Nottingham Forrest w drodze do dwóch zwycięstw z rzędu w Pucharze Europy najpierw w półfinale pokonało FC Köln, a rok później już w finale Hambuger SV. Nieco gorzej szło niemieckim zespołom w Pucharze UEFA. Borussia M'Gladbach czterokrotnie grała w finale, ale trofeum zdobyła tylko dwa razy. W 1973 roku przegrała z Liverpoolem (!), dwa lata później zwyciężyła Twente, w 1979 roku pokonała Crvenę Zvezdę Belgrad, a w kolejnym finale przegrała wewnątrzniemiecki pojedynek z Eintrachtem Frankfurt. W Pucharze Zdobywców Pucharów w latach 70. kluby z Zachodnich Niemiec odniosły tylko jeden sukces: w 1977 roku cały turniej wygrał Hamburger SV. Co prawda dwa lata później do finału awansowała jeszcze Fortuna Düsseldorf, ale poległa w starciu z Barceloną. Jedynym europejskim trofeum, którego nie udało się Niemcom zdobyć w złotym okresie ich futbolu, był Superpuchar Europy. Taki stan rzeczy utrzymuje się do dziś, ale być może już niedługo złą serię przełamie Bayern Monachium.

Po fatalnym roku 1971 dla niemieckiej piłki nastały złote czasy. Łącznie Niemcy zapisali na swoim koncie mistrzostwa świata, mistrzostwo Europy, trzy Puchary Europy, trzy Puchary UEFA, Puchar Zdobywców Pucharów i Puchar Interkontynentalny. Po boiskach biegały sławy pokroju Gerda Müllera, Juppa Heynckesa, Franza Beckenbauera czy Bertiego Vogtsa. Wśród trenerów panowali Udo Lattek i Hennes Weisweiler. Tak fantastyczna dekada w niemieckiej piłce już się nie powtórzyła. Co prawda od tamtego czasu Niemcy już niemal zawsze byli wymieniani jako jedna z najsilniejszych piłkarsko nacji na świecie.

Tekst pojawił się również na portalu iGol.pl

5 komentarzy:

  1. To samo powinni zrobić w polskiej ekstraklasie. Walka z korupcją, zmiany, zmiany, zmiany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polskę czeka to samo. najpierw problemy korupcyjne, ustawianie, sprzedawanie i kupowanie meczów, a później chwała. A tak całkiem poważnie w Niemczech kryzys istniał, gdy na mecze przychodziło po 16 tys widzow. u nas byłby to najlepszy sezon w historii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super się czyta. Każdy piłkarski kraj musi przejść przez dół, nisko spaść żeby było się od czego odbijać. Oby było tak z Polska.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy dotkniesz dna odbijaj sie ;)

    OdpowiedzUsuń