facebook

środa, 17 października 2012

Kompromitacja na Narowodnym


                                                        



O dziwo nie chodzi o Polskich piłkarzy. Mecz na wodzie II nie odbył się. Zamiast dreszczowca, mieliśmy deszczowiec, zamiast pięknych akcji, kałuże, zamiast popisów swoich podopiecznych Roy Hodgson przyglądał się jak piłka robi kolejne kaczuszki. Nie pamiętam drugiej podobnej sytuacji w historii piłki nożnej, a tym bardziej w meczu o taką stawkę. Tak nie miało być, tak nie mogło się stać. Jesteśmy jednak w Polsce,  impossible is nothing jakby powiedzieli nasi rywale. Bo, jak można nie zamknąć dachu, kiedy od kilku godzin leje jak z cebra? Stworzyliśmy podczas inauguracji Euro idealne warunki do gry dla Greków zamykając dach, teraz znów byliśmy gościnni. W typowo wyspiarskich warunkach nie chcieli grać nawet Anglicy i nie ma powodu, żeby się im dziwić. To nie było realne! O tym wszystkim byśmy nie mówili, gdyby stadion, jeden z piękniejszych w Europie, wybudowany za 2 mld zł miał dobrą murawę. Niestety to kartoflisko. Swojego czasu, gdy powstało nowe Wembley wszyscy narzekali, z Anglikami na czele, że ze względu na trawę tam się nie da grać. Nigdy jednak meczu nie odwołano, specjalnych pretensji piłkarzy też nie było. Jeśli ktoś pomyśli, że gorzej być nie może, zapraszamy do Polski. Zła atmosfera wokół piłki, wszyscy narzekamy, kibice bojkotują, ale czemu ma być inaczej? 

Ta farsa to podsumowanie kadencji Grzegorza Laty. Już po "meczu" pojawiły się dowcipy : Dlaczego prezes PZPN nie jeździ kabrioletem, skoro go stać? Bo nie umie zamykać dachu. Cieszę się, że nadchodzą wybory, a o tym panu pisać już nie będę. Skomprowitowałą się cała Polska, śmieje się z nas cały świat, w końcu wszyscy zjednoczeni. Choć nie sądzę, by obecny prezes PZPN czy minister sportu  otrzymał za to pokojową Nagrodę Nobla. Najbardziej szkoda oczywiście kibiców. Kiedyś Lato pytał jak żyć za "marne" 50 tysięcy złotych miesięcznie, a co mają powiedzieć fani? Kombinują jak mogą, zdobywają bilety jak tylko się da, jadą z Katowic, Białegostoku, Gdańska do Warszawy oglądać najgorszą Reprezentację od lat, a meczu nie ma. Wszystko podporządkowane temu spotkaniu, a tu jak zawsze niemiła niespodzianka. Ciekawy jestem jak będzie teraz z dopingiem, bo już wiemy, że bilety nie przepadają, ale czy będzie komplet, atmosfera piłkarskiego święta?

Jednego możemy być pewni, liczba zwolnień w dniu dzisiejszym będzie rekordowa. Zresztą dzień 17 października nie od dziś jest bardzo ważny w historii naszej piłki. Przecież dokładnie 39 lat temu zremisowaliśmy na Wembley i kosztem Anglików awansowaliśmy na mundial, gdzie zajęliśmy trzecie miejsce. Miejmy nadzieję, że dziś będzie równie pięknie. W oczekiwaniu na wczorajszy mecz zastanawiałem się co myślą sobie polscy piłkarze. Na pewno liczyli, że mecz się odbędzie. Przede wszystkim mielibyśmy jakiekolwiek szanse. W błocie, w kałużach, bez odbić piłki. Nadzieja umiera ostatnia, więc wierzmy, że stanie się cud. Jeden już się zdarzył. Mamy piękne, nowoczesne stadiony, zorganizowaliśmy bardzo profesjonalnie trzecią największą imprezę na świecie. Od tego czasu myślałem, że coś się zmieniło, że będzie lepiej, że koniec organizacyjnych wpadek. No niestety dziś muszę znów powiedzieć, że jest mi wstyd, że jestem Polakiem.

3 komentarze:

  1. wieslaw z swinoujscia17 października 2012 12:43

    sama prawda ciekawe jak mam dojechac na ten mecz skoro robi sie takie cos kibicom ? brak myslenia, profesjonalizmu najlepiej rzucic prace wszystko koniec pzpn !

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały artykuł, szczery i prawdziwy. Szacun. Śledze Twojego bloga i chętnie bym zagłosował na najlepszego w 2012. Tyle ze trzeba sie zglosic.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z najlepszych postow na tej stronie.

    OdpowiedzUsuń