facebook

czwartek, 17 maja 2012

Puchary w Chorzowie, Warszawie i Poznaniu


Puchary w Chorzowie, Warszawie i Poznaniu

Chorzowski Cud

                                      


Drugą część podsumowania sezonu zaczniemy od największej niespodzianki sezonu ekstraklasy 2011/2012 czyli Ruchu Chorzów. Sytuacja przedsezonowa jak zdążyliśmy się już przyzwyczaić przez ostatnie sezony była zła. Brak pieniędzy, zabytkowy stadion, kłopoty organizacyjne. Co roku to samo. Ale na Śląsku tym się nie przejmują i chyba nie mają zamiaru. A może to jedynie myślenie pesymistyczne? Możliwe. Z drugiej strony, tej optymistycznej można zauważyć wiele pozytywów. Bez wątpienia są nimi fachowy trener Waldemar Fornalik, kibice, którzy są z klubem na dobre i na złe, zawsze licznie i żywo dopingują swój zespół oraz atmosfera w drużynie. Transfery przed rozgrywkami nie imponowały. 

W klubie pojawiły się nowe twarze, ale nazwiska Josl, Grzelak, Burliga, Smektała, Lewczuk nie mówią przeciętnemu kibicowi nic.  Wydawało się, że Ruch więcej straci niż zyska. Odeszli bowiem byli Reprezentanci Polski Marcin Zając, Grzegorz Bronowicki czy Ariel Jakubowski. Jeśli do tego dodamy ulubieńców kibiców Michała Pulkowskiego i Krzysztofa Nykiela, którzy odeszli po wygaśnięciu umów wniosek nasuwa się sam. Chorzowianie osłabili się, a nie wzmocnili. Nic nie wskazywało na to, że może być lepiej niż w poprzednim sezonie, gdzie nie bez problemów Ruch się utrzymał.

Początek sezonu pierwsze 5 kolejek i 5 punktów, a więc bez niespodzianek. Przeciętność. Później było już lepiej podopieczni Fornalika przegrywali tylko z pretendentami do tytułu. Z biegiem czasu zespół zaczął pokazywać charakter, a ich gra ładnie wyglądała. Chciało się to oglądać. Jankowski i Piech po tym sezonie te 2 nazwiska powinien znać już każdy szanujący się kibic polskiej piłki. Obaj w rundzie jesiennej imponowali, szybkością, sprytem oraz skutecznością. Niezła gra obrony , wielka jedność i wspaniała atmosfera w drużynie stworzyła świetny kolektyw. Dzięki temu śląski zespół po rundzie jesiennej zajmował bardzo wysokie 4 miejsce.  

Oprócz wymienionych wyżej piłkarzy warto podkreślić rolę Marka Zieńczuka. Wrócił do formy, a w 17 kolejce kończył rok hat-trickiem. Dokładność, równa gra, doświadczenie to jego największe atuty. W chorzowskim zespole jak mało gdzie była widoczna myśl : „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. W tej kwestii bardzo przypominali Śląsk Wrocław.

Zresztą trener Fornalik wychowanek Lenczyka, podobnie jak jego mentor z grupy średnich piłkarzy zrobił drużynę walczącą o puchary, a nawet mistrzostwo Polski. W przerwie zimowej pozyskano Andrzeja Niedzielana. Po za 2 golami w Pucharze Polski nie zaprezentował nic i był rezerwowym. Transfery przedsezonowe nie były powalające i mimo, że nowi zawodnicy nie zachwycili również nie zawiedli. Druga część sezonu to już popis „niebieskich”. Piech, Jankowski,Zieńczuk zachwycali kibiców swoją grą w ofensywie, bramkami i asystami. W obronie brylowali bardzo niedoceniani Stawarczyk oraz Grodzicki. Jednak nie tylko. Gdy pojawiali się na boisku zastępujący ich Djokić czy Szyndrowski też o dziwo radzili sobie przyzwoicie. Nie można też zapominać o szybkim jak burza i kreatywnym Janoszce czy ważnej postaci w zespole Fornalika -  Abbocie. Obaj strzelali gole, byli integralną częścią zespołu.

Po dobrych meczach i ciekawej grze Ruch do ostatniej kolejki walczył o majstra. Skończyło się wicemistrzostwem. Jeden z  zawodników trafił nawet do kadry na Euro 2012: Arkadiusz Piech-12 goli w ekstraklasie w sezonie 2011/2012.. To cud. Takie rzeczy tylko u trenera Fornalika. Krótko mówiąc fenomen. Ważną rolę odegrali również kibice. Średnia frekwencja na meczach „niebieskich” to zaledwie 6,5 tys. widzów. Jednak wiernych, oddanych, prawdziwych fanów. Boli, że zespół wicemistrza Polski nie ma pieniędzy, nie ma stadionu na kilkanaście tysięcy widzów.
Warto przypomnieć że również w Pucharze Polski Ruch zajął 2 miejsce. Po bardzo dobrym i udanym sezonie przegrali w finale z Legią.

A miało być tak pięknie ...




Jak niewielka przestrzeń dzieli sławę od anonimowości, wielkość od przeciętności, szczęście od rozpaczy przekonała się Legia Warszawa. Szumne transfery przed sezonem. Żewłakow, Ljuboja, Kuciak. Jak się później okazało 3 wielkie transfery. Czego zabrakło? Według mnie powagi sytuacji, koncentracji i charyzmy trenera Skorży. Ale od początku. Sezon zaczął się dla „Wojskowych” znakomicie. Świetne mecze w lidze, bardzo efektowna gra, awans po dramatycznym dwumeczu ze Spartakiem Moskwa do fazy grupowej Ligi Europejskiej.

To mogło zaimponować. I tak się właśnie stało. Wszyscy zachwycaliśmy się kunsztem Ljuboji, jego zastawianiem się, ograniem, strzelaniem goli, doświadczeniem. Jak również wspaniałą współpracą z Radovicem. Grali kombinacyjnie, bardzo przyjaźnie dla oka. Tworzyli wspaniały duet. W obronie godnie prezentował się co nie zaskakiwało Żewłakow, ale również Marcin Komorowski. Forma tego drugiego była bez wątpienia niespodzianką. Fantastyczna postawa Kuciaka doprowadziła do tego, że obrońcy Legii mogli sobie pozwolić nawet na błędy. W końcu między słupkami stał taki fachowiec jak Słowak. 

Mimo kilku nieudanych meczów w lidze, legioniści wygrywali wszystko co się dało w pucharach, a przy tym czarowali wrażeniami artystycznymi. Nagrodą za taką grę był awans do 1/16 finału Ligi Europy już po 4 kolejkach. Niesamowite. Warto wspomnieć o linii pomocy. Borysiuk, Radović, Gol, Vrdoljak, Rybus tak najczęściej wyglądała 2 linia. Szybkie skrzydła, dobra forma kreatywnych zawodników. Defensywni pomocnicy robili wrażenie. Gol pokazywał, że nie przypadkowo znalazł się w tak wielkim klubie. Mimo to zdarzało, się lekceważenie meczów w lidze. Po rundzie jesiennej Legia była druga. Do klubu przyszli Blanco, znany jako były król strzelców ligi greckiej i Nacho Novo legenda Glasgow Rangers.

 Miało być pięknie, a obaj zawiedli. Gdyby nie tylko pół roku gry w naszej lidze na pewno byliby to kandydaci do najgorszego transferu sezonu.  Po dwumeczu ze Sportingiem Lizbona podopieczni Macieja Skorży tak chwaleni odpadli. Gdyby grali jak jesienią awansowali by dalej. Tyle w temacie.  Jednak  w lidze Legia zaczęła bardzo dobrze rundę od zwycięstw i od 20 do 28 kolejki była liderem ekstraklasy. Jednak fatalna, przygnębiająca postawa i 1 zwycięstwo na 8 spotkań spowodowały, że mistrzostwo bardzo się oddalało. Brak pomysłu na grę, ciągła przewaga, z której nic nie wynikało i gra Ljuboji na kilku pozycjach- tak to wyglądało. Gdzieś zagubiła się ta fantazja, radość z gry, świetna atmosfera z jesieni. Skończyło się na 3 miejscu. Załamka. Od 6 lat w Warszawie czekają na tytuł i tym razem wydawało się że musi się udać.
Puchar Polski zdobyty przez „Wojskowych” po finale z Ruchem Chorzów i najlepszym meczu rundy osłodził gorycz porażki w walce o tytuł.  Trzeba wspomnieć o młodych w zespole. Wolski, Żyro, Efir. 

Każdy z nich wychowanek Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa. Pierwszych 2 jest w kadrze na Euro ( Żyro w rezerwowej) grali ładnie, składnie, błyskotliwie, dali coś nowego, wyjątkowego drużynie z Łazienkowskiej. Efir zadebiutował z Lechem i był to gest bezradności trenera Skorży.
Tak chwalony po meczach w Europie trener po sezonie ligowym jest na wylocie. Niby kontrakt został przedłużony ale nie po sezonie, a po zwycięskim meczu finału Pucharu Polski. Do dymisji podał się  prezes Paweł Kosmala. Poszukiwania trenera trwają. Skorża może zostać, jeśli Legia nie znajdzie odpowiedniego kandydata.

Myślę, że zmęczenie i zlekceważenie rywali doprowadziło do braku zdobycia mistrzostwa. Piłkarze ze stolicy przegrali tytuł w głowach. Przewaga, i myśl że ekstraklasa jest wygrana. Identyczny wynik jak rok temu , nie przynosi chluby. Jest to wielka porażka. Nie ma co się oszukiwać.
 Najbardziej szkoda mi kibiców średnio przychodziło bowiem na Łazienkowską 3 20,9 tys.widzów. Najwyższa frekwencja w lidze, najlepsi kibice. Fantastyczny, niezwykły doping niosący piłkarzy. To trzeba przeżyć. Moim zdaniem, kiedy kibice na spokojnie zobaczą mecze Legii z tego sezonu i zaczną wspominać rozgrywki 2011/2012 wzruszą się i zapiszą je jako te udane.

Poznań uratowany !


Ostatnim zespołem, który zagra w europejskich pucharach w sezonie 2012/2013 z naszej ligi będzie Lech Poznań. Świetna końcówka, wspaniały Artjom Gol. Oj przepraszam. Artjom Rudnevs.  Powodem tej końcówki był bardzo trafny wybór działaczy Lecha i postawienie na trenera Rumaka. Transfer sezonu wśród trenerów.  Latem do klubu przyszedł bułgarski pomocnik Aleksandyr Tonew, który miał być alternatywą dla Stilicia. Swoje umiejętności i potencjał pokazał dopiero w drugiej części sezonu. Do zespołu dołączył także Marciano Bruma, który walczył o pierwszą jedenastkę. Tonew zagrał dobry sezon, końcówkę miał bardzo przyzwoitą.  Holender zaś był nierówny, łapał dołki formy. 

Z klubem pożegnali się legenda klubu Bartosz Bosacki oraz Tshibamba, Bandrowski i Machaj. Wypożyczony został Jacek Kiełb do Korony Kielce. Lech zaczął sezon całkiem nieźle.  Po 4 kolejkach był nawet liderem.  Później było rożnie, drużyna prezentowała się w kratkę.  Dobre mecze  przeplatała kompletnie nieudanymi.  Mimo to wyróżniali się Burić, Kamiński, Murawski i przede wszystkim Rudnevs. Łotysz strzelał bramkę za bramką. W ciemno można było powiedzieć , że jeżeli nie wiemy co się stało w meczu Lecha na pewno ten napastnik strzelił gola. As w rękawie „Kolejorza” . Murawski był zawodnikiem, który ciągnął ten wózek. Swoją charyzmą, spokojem i doświadczeniem był ważną postacią zespołu.

 Lech po huśtawce nastrojów skończył rundę wiosenną na 5 miejscu. Celem była walka o mistrza, ale przede wszystkim europejskie puchary. Zimowe okienko transferowe to wypożyczenie Wilka do Lechii Gdańsk. Brak spektakularnych transferów. Seria kiepskich występów i tak wyczekiwane przez kibiców zwolnienie Jose Marii Bakero stało się faktem. Tak wyglądał początek rundy wiosennej.  Wtedy stała się rzecz nieprawdopodobna.

Trenerem został nikomu nieznany Mariusz Rumak, od lat związany z Lechem.  Większość kibiców liczyła na głośne nazwisko, a po prezentacji nowego szkoleniowca widać było zaskoczenie.  W tak trudnym momencie, gdzie Poznaniacy praktycznie stracili szansę na puchary zarząd tak reaguje. Czy odpuścił ? Absolutnie nie. Rumak odnosi zwycięstwo za zwycięstwem,  prowadzi zespół do 4 pozycji w tabeli. Odmienia drużynę. Dodaje jej pewności siebie. Radości z gry. Dzięki temu możemy podziwiać cudowne bramki niebywałego  Rudnevsa,  świetną formę i powołanie na ME Kamińskiego,  „Murasia”, który dzielił i rządził. Formę odnalazł Stilić, bardzo dobrze grał Tonew. 

Nowy trener lecha postawił na młodzież. Bardzo dużo szans gry dostawał Możdzeń , Drygas,  Drewniak,  Kamiński czy Wolski. Wszyscy grali dobrze. Kamiński oczarowywał, podobnie jak Możdzeń. Gdyby tak lechici grali od początku rozgrywek zostali by mistrzem Polski. Rudnevs z 22 golami na koncie został królem strzelców i odchodzi do HSV Hamburg. Prawdziwy lis pola karnego.  Odpadnięcie w Pucharze Polski dobrze odebrane nie było, ale koniec końców ta ekipa walczyła do ostatniej kolejki o tytuł mistrza Polski.  Podkreślam, przy każdej drużynie walczącej o prymat w Polsce zadanie kibiców. Wszystkich do tej pory chwaliłem. 

W Lechu dopiero trener Rumak natchnął kibiców do pójścia na stadion w szerszym gronie. W trudnych chwilach kibice się odwrócili od zespołu. Średnia frekwencja wyniosła niewiele ponad 15tys.widzów. To tylko 34 % zapełnienia stadionu. Przykre ale prawdziwe. Kibice zapamiętają ten sezon na pewno za końcówkę za wiarę, zaangażowanie i za nowego szkoleniowca. Nie były to na pewno wymarzone rozgrywki dla Lecha. Cel osiągnęli, zagrają w pucharach.

6 komentarzy:

  1. Rewelacja :) profesjonalizm :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Pełna profeska, jestem zaskoczona poziomem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Legia zniszczyła w koncowce dorobek calego sezonu , Lech zaimponował i te zespoły cos w pucharach osiagna moim zdaniem reszta nie

    OdpowiedzUsuń
  5. fajne ciekawe artykuły piszesz :) brawo brawo !!

    OdpowiedzUsuń